Tablety w natarciu. I to wcale nie iPady.
Wojna tabletowa trwa w najlepsze. 2011 - rok tabletów. Pełno głosów, że brakuje solidnego konkurenta dla iPada. Nieprawda. Kompletna nieprawda. Konkurentów jest coraz więcej. Nie będzie iPad killera. To niepotrzebne, a Apple powinno czuć się coraz bardziej zagrożone. Ma powody.
CES zdominowany przez tablety. Wiele modeli tych znanych i mniej znanych producentów ujrzało po raz pierwszy światło dzienne. Mnogość urządzeń, rozwiązań i różne systemy operacyjne powodują niezły zamęt. Mamy więc Motorolę, Della, Samsunga, Lenovo, Sony, MSI ale też mało znane OpenPeak czy Viliv. To tylko wierzchołek góry lodowej. Ogromny wysyp, bo i jest o co walczyć. To w tabletach wszyscy widzą przyszłość i największy rozwój sektora urządzeń osobistych, każdy producent ma więc chęć, by zdobyć coś dla siebie. Głosy, iż cały ten CESowy boom jest tylko chwilowy i iPad może czuć się niezagrożony nie dostrzegają jednak bardzo ważnej rzeczy. To nie jest koniec. Cała ta wrzawa to dopiero początek wielkiej tabletowej wojny. Wojny, której na dobrą sprawę nie da się wygrać.
Apple ma na chwilę obecną prawie 90% udziału w sprzedaży tabletów. Tak naprawdę nie ma na razie konkurenta dla iPada (tanie chińskie urządzenia nią nie są). Na razie. CES pokazuje, że lada chwila nastąpi wysyp mniej lub bardziej udanych tabletów. Oceny ich przydatności są różne. Urządzenia z Androidem 2.2 nie będą taką konkurencją z prostej przyczyny - 2.2 nie jest systemem do tabletów. A jak pokazuje doświadczenie (tablety z desktopowymi Windowsami itp.) to właśnie dostosowanie systemu do urządzenia jest kluczem do popularności w tym sektorze. Tak zrobił Apple z iOSem i tym śladem podąża Google z Honeycombem. W tym świetle twierdzenie, że Windows 7 ma duże szanse byłoby bezsensowne. Może jakaś mniejsza nisza, to tak, ale nie duża sprzedaż tabletów z systemem Microsoftu.
I tutaj dojść trzeba do Androida 3.0 Honeycomb. Nie da się tego uniknąć. Na obecny moment zapowiada się, ze będzie to jedyny i sensowny konkurent iOSa. Nie tylko dlatego, że tworzony z myślą o tabletach. Dlatego też, że na niego stawiają giganci Motorola z Xoomem czy LG z G-Slate'em. System jeszcze przed premierą, a już wzbudza wielkie zainteresowanie. I choć jest wiele niewiadomych, to 3.0 wzbudza ogomne emocje, co bardzo łatwo może się przełożyć na późniejszą sprzedaż.
Kolejna ważna kwestia - producenci. Najgorętszy i najbardziej komentowany tablet na CESie to Xoom. Motorola. Ta Motorola, która niedawno zaliczyła wielki powrót na rynek smartfonów właśnie dzięki Androidowi. Ta Motorola, której bardzo zależy na odbiciu się od dna. Tak bardzo, że zdaje sobie sprawę iż nie może popełnić błędów. Musi pokazać w pełni sprawne, wygodne i topowe urządzenie. Jak widać na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. Ciekawa i intrygująca akcja marketingowa skutecznie wzbudziła zainteresowanie Xoomem. Teraz ogromny szum wokół Honeycomba. Motorola bardzo spieszy się z premierą by być pierwszym producentem tabletów z Androidem 3.0. Doskonałe - kto pierwszy ten zajmuje mocną pozycję (analogicznie iPad) i okopuje się na niej.
Nie można też pominąć PlayBooka od RIMa. Od momentu zapowiedzi i pierwszych prezentacji ten mały tablet wzbudza wielkie kontrowersje. Mniejszy od iPada, a dodatkowo RIM sam porównuje go do urządzenia Apple trochę przestrzelając, bo RIM ma w końcu dosyć rozbudowany własny ekosystem i autorski system, dzięki któremu może pokazać siłę.
Coś w końcu mocno rusza się na rynku tabletów. Tak mocno, że fani i zwolennicy Apple coraz mocniej dewaluują znaczenie CESa. Argumenty typu "wejścia usb i flash to tylko zbędne bajery" jednak nie mają pokrycia w rzeczywistości. To nie są "bajery". To po prostu dodatkowe funkcje, z których nikt konsumentom nie każe korzystać, a które mogą ułatwić życie. To kolejne dodatki, którymi można skusić potencjalnych klientów nawet, jeśli nie zdają sobie sprawy o co tak dokładnie chodzi. Proste porównanie - iPad nie ma a ten drugi tablet ma. Duża konkurencja wróży też dobrze dla cen - spadną. Nie od razu, ale nie będzie wyjścia.
Oczywiste jest, że w obecnej chwili nie da się pokonać iPada. Ale też nikomu na dobrą sprawę na tym nie zależy! Niech Apple ma swoją dużą część rynku i cały ekosystem. Tu nie chodzi o żadne Apple killery. Tu sprawa rozgrywa się o dotarcie do nowych grup klientów. A przy takim wyborze i wachlarzu modeli i producentów może okazać się, że jeśli nawet iPad pozostanie gigantem, to odda duże pole. Odda, bo przewaga ilościowa będzie zbyt znacząca i przytłaczająca.