Jobs u Pogue'a. Czemu akurat u niego?
W ostatnich tygodniach rozgorzała dyskusja wokół postaci Davida Pogue, felietonisty "New York Times'a" często piszącego o Apple, a przy okazji autora mnóstwa poradników dla użytkowników Mac OS X. Zastanawiano się, czy nie zachodzi tu swoisty konflikt interesów, bo? zazwyczaj jego recenzje oraz felietony stawiają produkty Apple w niezwykle pozytywnym świetle. Mimo tych kontrowersji to właśnie Pogue zdobył jedyny wywiad ze Steve'm Jobsem po konferencji "It's Only Rock and Roll".
O samym wywiadzie postaram się napisać w oddzielnym wpisie. Najpierw skupię się na tym jak Steve Jobs i siły PR Apple'a dobierają sobie dziennikarzy do wywiadów. Wiadomo, że jedyny wywiad Steve'a Jobsa po jego powrocie pod światła jupiterów ma wymierną wartość dla mediów. Będzie on przecież cytowany, przedrukowywany, analizowany i komentowany praktycznie przez wszystkie źródła nie tylko blogosfery makowej, ale również mediów wagi ciężkiej. A te drugie niechętnie oddają cześć swoim konkurentom. Szansę na taki wywiad mają tylko przedstawiciele mediów tradycyjnych, więc cenione postaci świata internetu, tacy jak Jesus Diaz z Gizmodo, czy Kasper Jade z AppleInsider będą zawsze wyłączeni z obiegu.
W grze byli więc: Jim Goldman z CNBC, który w przeszłości już bywał tym jedynym, który dostąpił zaszczytu rozmowy z Jobsem; Yukari Iwatani Kane z "Wall Street Journal", która najprawdopodobniej dostąpiła zaszczytu "wyjawienia" faktu, że prezes Apple'a miał przeszczep wątroby (a sposób, w jaki Jobs poinformował o tym na ostatnim keynote może utwierdzać w tym przekonaniu); Philip Elmer-DeWitt z "Fortune" - (moim zdaniem) najbardziej kompetentny dziennikarz piszący o Apple, który nie pisze o Jobsie z pozycji klęcznika oraz właśnie David Pogue z "New York Times", który swego czasu pochwalił się światu, że Jobs zadzwonił do niego i wprawdzie wyzwał używając niewybrendych słów, ale przy okazji wyjawił jemu jedynemu powód odejścia na urlop zdrowotny (to był Joe Nocera jednak..., też z NYT). Danny Lyons z amerykańskiego "Newsweeka", który powrócił ostatnio do swojego bloga "Fake Steve Jobs" - mimo, iż pisze tylko i wyłącznie o Apple - z pewnością nie był brany pod uwagę ze względu na bardzo negatywne nastawienie do wszystkiego co ma jabłko w tytule.
Goldman nie mógł dostać wywiadu, bo miał ten ostatni przed pójściem Jobsa na urlop i nie wyglądałoby to zbyt dobrze gdyby znowu dostał wyłączność. Kane pisała o przeszczepie, więc gdyby znowu była wybrana, to mogłoby to wyglądać podejrzanie. Elmer-DeWitt wypowiadał się w głośnym artykule Bryan'a Appleyard'a w "Sunday Times", który Apple dwukrotnie próbowało wykreślić z grafika, więc za karę wypada z gry. Został więc Pogue?, który - potencjalnie ze względu na własny biznes pisania o Apple/Makach/iPhone'ach/iPodach - nie zadawałby zbyt trudnych pytań.
David Pogue podpadł ostatnio obserwatorom mediów swoja niesamowicie pochlebną recenzją Snow Leoparda w "New York Times". Tak się bowiem składa, że przy okazji pisze kolejną część swojego "Missing Manual" właśnie o Mac OS X 10.6 (Snow Leopard). W niewybredny sposób opisał ten konflikt interesów Danny Lyons (jeszcze przed wywiadem Pogue'a z Jobsem) śmiejąc się z faktu, że Pogue nawet piosenki śpiewa o Jobsie (a śpiewa). Czy ktoś kto o Apple, Makach i iPodach pisze całe życie oraz zarabia na "manualach" do recenzowanych przez siebie produktów będzie obiektywnym, wnikliwym interlokutorem?
Niuanse medialne nie są oczywiście znane ogółowi społeczeństwa. Zdecydowana większość osób, która przeczyta wywiad Pogue'a ze Steve'm Jobsem lub setki jego przedruków nie będzie świadoma "bagażu okoliczności", który ze sobą niesie. Przeczyta tylko dokładnie to, co Apple i Jobs chcieli przekazać. Nic więcej. Medium, za pomocą którego Steve Jobs przekazał światu to, co chciał powiedzieć to David Pogue.
Ps. Byłbym zapomniał. Można już przeczytać recenzję Davida Pogue'a nowego iPoda nano. Wychodzi na to, że to najlepszy iPod w historii...