REKLAMA

Apple tłumaczy, AT&T umywa ręce, Google markuje

Oficjalne zapytanie regulatora rynku komunikacji elektronicznej w sprawie nie dopuszczenia przez Apple aplikacji Google Voice do programu AppStore spowodowało niezłe zamieszanie. Przy okazji odpowiedzi poszczególnych stron dowiadujemy się ciekawych szczegółów iPhone'owej kuchni.

Apple tłumaczy, AT&T umywa ręce, Google markuje
REKLAMA

Po przebrnięciu przez PRową nowomowę w odpowiedziach wszystkich trzech stron, w skrócie można powiedzieć, że: Apple udaje, że problemu nie ma, bo aplikacja jeszcze nie została odrzucona; AT&T umywa ręce twierdząc, że to nie oni decydują o dopuszczeniu aplikacji do AppStore, a Google dowodzi jak świetna jest ich aplikacja. Tyle że, jakby nie patrzeć, użytkownik iPhone'a ciągle nie może pobrać aplikacji Google Voice. Czyli jakiś problem jednak jest.

REKLAMA

Ciekawe jak zareaguje Federal Communications Commission (FCC) na odpowiedzi poszczególnych stron, które - łagodnie mówiąc - są wymijające. Można mieć nadzieję, że amerykański regulator doprowadzi sprawę do końca, co spowoduje, że kryteria dopuszczenia aplikacji do AppStore będą jasne i przejrzyste. Jeśli tak się stanie, to skorzystają na tym nie tylko deweloperzy aplikacji mobilnych, ale również użytkownicy iPhone'ów i iPodów touch. Może wtedy będzie jasne co wolno, a czego nie wolno i jakie ewentualne obostrzenia Apple mają podstawy prawne, a jakie nie.

REKLAMA

Nieprawdopodobny sukces iPhone'a, który zmienił obraz rynku i pchnął innych na tory "artystycznego kopiuj-wklej" jest bowiem także problemem dla Apple. Niby 60 tysięcy aplikacji, niby 1,5 miliarda pobrań, a ciągłych kontrowersji z dopuszczaniem aplikacji nie brakuje. A dzieje się tak dlatego, że każdy ma jakieś swoje partykularne interesy do ugrania - Apple "broni" funkcjonalności aplikacji iPhone'a, które dostarczone są fabrycznie, a AT&T "broni" wysokich dochodów z możliwie największej liczby źródeł (stąd tak absurdalne decyzje jak brak możliwości użycia iPhone'a jako modemu i brak możliwości wysyłania wiadomości multimedialnych dla użytkowników w Stanach Zjednoczonych).

Przy okazji odpowiedzi Apple za zapytanie FCC można dowiedzieć się szczegółów funkcjonowania AppStore i pracy osób oceniających aplikacje. I tak:
- każdego tygodnia deweloperzy zgłaszają 8,5 tysiąca aplikacji do akceptacji;
- Apple zatrudnia na pełen etat 40 osób, którzy zajmują się tylko i wyłącznie ocenianiem zgłaszanych do programu AppStore aplikacji;
- każdy program oceniany jest przez co najmniej dwie osoby zanim podejmowana jest decyzja o jego dopuszczeniu bądź też odrzuceniu;
- Apple organizuje specjalne spotkania menedżerów, na których dyskutuje się problem aplikacji, których status wydaje się niejednoznaczny;
- każda aplikacja oceniana jest pod kątem: błędów, niestabilności funkcjonowania, naruszania dóbr osobistych, odpowiedniej kategorii wiekowej, użycia niedozwolonych protokołów oraz tego, czy ewentualnie nie obniża wartości używania iPhone'a (w oryginale: applications that degrade the core experience of the iPhone).

Tak wygląda praca 40 osób w zespole oceniających aplikacje na iPhone'a. Serwis CNET szybko policzył, że na ocenę każdej z 8,5 tysiąca aplikacji 40-osobowy zespół pracujący 40 godzin tygodniowo ma średnio 6 minut. Czy to wystarczający czas, aby dobrze ocenić aplikację? Trudno wyrokować, jednak coraz większa liczba absurdalnych decyzji zespołu - wystarczy tylko skonfrontować ponad 900 aplikacji o wątpliwej jakości prawnej tylko jednego dewelopera z "niewinną" sprawą Google Voice - może świadczyć o tym, że to chyba trochę za mało.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA