Wciąż jest znacznie potężniejsza niż ChatGPT. 26-letni Polak będzie zarządzał Wikipedią

– Jedynym powodem sukcesu Wikipedii jest wewnętrzna potrzeba nerdów, by się nawzajem poprawiać – przywołuje internetową opinię Maciej Nadzikiewicz, 26-latek, który właśnie został najmłodszym w historii członkiem zarządu globalnej Wikimedia Foundation. I opowiada nam, dlaczego Polacy w Wikipedii są jak ostatnia niepodbita wioska w Galii oraz czy Wikipedia i GenAI mogą żyć w pokoju.

Wciąż jest dużo potężniejsza niż ChatGPT. 26-letni Polak będzie zarządzał Wikipedią

Zanim nastała epoka chatbotów, królowa była jedna. Dziś wciąż rządzi, ale uzurpatorzy, który korzystają z jej wiedzy i doświadczenia, rosną w siłę. Wikipedia, z której wciąż równie chętnie przepisujemy jak z ChataGPT, ma potężnego nadzorcę. I to z kraju, gdzie nauka nie ma najlepszej opieki. Jak do tego doszło? On wie. 

– Pomogły szczypta zuchwałości i pewności siebie – mówił kilka miesięcy temu "Forbesowi" Maciej Nadzikiewicz, tłumacząc swoje sukcesy. Magazyn umieścił go na liście „30 przed 30”, kilka lat wcześniej był na liście "25 przed 25". Nadzikiewicz, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, współzałożyciel i prezes zarządu Fundacji na rzecz Polskiej Młodzieży im. Ludwika Raichmana, współtwórca Konferencji Młodych Liderów. W sierpniu 2022 r. w wieku zaledwie 24 lat wszedł do zarządu Wikimedia Europe, organizacji zrzeszającej ponad 130 tysięcy osób zarządzających Wikipedią. Teraz, po nieco ponad dwóch latach, idzie jeszcze wyżej – do zarządu ogólnoświatowej Wikimedia Foundation z siedzibą w San Francisco. 

Maciej Nadzikiewicz, fot. archiwum prywatne

Ada Chojnowska: Pamięta Pan swoją pierwszą aktywność na Wikipedii?

Maciej Nadzikiewicz: Oczywiście. Był rok 2016, to było kilka zmian w artykule dotyczącym Warszawy i mojego liceum, przy czym to była moja pierwsza aktywność oficjalna. Wcześniej, jeszcze bez własnego konta, wprowadzałem różne drobne poprawki w tekstach. Poprawiałem literówki, wstawiałem brakujące spacje czy przecinki, usuwałem niepotrzebne znaki, tego rodzaju drobnostki.

Kiedy to było?

Na pewno byłem jeszcze w gimnazjum, myślę, że zacząłem około 2012 roku. 

Skąd to się właściwie wzięło? Irytowało Pana niechlujstwo językowe, błędy w internecie czy może to był sposób na spędzanie wolnego czasu? 

Jak by to powiedzieć… Bardzo dużo rzeczy, które w życiu robię, bierze się stąd, że mam alergię na niekompetencję; jest to stały żart opowiadany przez moich znajomych. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to może buńczucznie, ale taka jest prawda. Zresztą wiele osób zaangażowanych w Wikipedię ma podobnie. Był nawet kiedyś taki post na Reddicie – jego autor stwierdził, że jedynym powodem sukcesu Wikipedii jest wewnętrzna potrzeba nerdów, żeby nawzajem się poprawiać.

A internetem rządzi stare prawo: jeśli chcesz pilnie dostać odpowiedź na swoje pytanie, napisz gdzieś błędną odpowiedź, na pewno lada moment znajdzie się ktoś, kto cię poprawi. 

Miał Pan podobnie z Wikipedią?

Kiedy widziałem, że coś jest nieaktualne, gdzieś jest jakiś błąd, od razu chciałem to poprawić. A że w przypadku Wikipedii było to banalnie proste, wystarczyło kliknąć "edytuj" i wprowadzić zmiany, szybko się wciągnąłem. Edytowanie Wikipedii jest w pewien sposób uzależniające, zwłaszcza że dochodzi do tego świadomość, że naszą zmianę już sekundy później mogą zobaczyć tysiące, a nawet setki tysięcy osób. Można więc poczuć nie tylko satysfakcję z poprawiania innych, weryfikować błędne informacje, ale i dzielić się wiedzą, dodać coś od siebie, poczuć pewien rodzaj wpływu na całą internetową społeczność. Same plusy.

Czyli Pan też się od Wikipedii i jej poprawiania uzależnił?

Na szczęście w moim przypadku nie jest aż tak źle, zwłaszcza że od poprawiania artykułów dość szybko przeszedłem do zaangażowania związanego z kwestiami bardziej technicznymi, prawnymi czy zarządczymi. Na pewno jednak jest sporo osób, dla których wolontariackie edytowanie Wikipedii stało się życiem. W niektórych przypadkach to wcale nie takie złe. Mamy na przykład programy dla seniorów, którzy edytują Wikipedię na emeryturze.

Wydaje mi się to lepsze niż spędzanie całych dni przed telewizorem, jest to przecież jakaś forma stymulacji intelektualnej, mentalnej, jednocześnie taki senior może też rozwijać swoje kompetencje cyfrowe.

Poza tym jednak zawsze byłem zdania i ciągle to powtarzam – Wikipedię powinno się edytować w wolnym czasie, to jest hobby. Jeśli ktoś zajmuje się tylko tym zamiast pracować lub się uczyć, zdecydowanie taką aktywność odradzam.

To jak to się stało, że coś, co było dla Pana hobby, dodatkowym zajęciem, stało się pracą? 

Na pewno miałem okazję poznać odpowiednie osoby w odpowiednim czasie, a jednocześnie byłem osobą młodą, otwartą na nowe rzeczy i mającą czas. Przede wszystkim jednak znałem się na rzeczach, których Wikipedia potrzebowała. Te osoby z jednej strony mnie potrzebowały, z drugiej zaś bardzo mi pomogły. 

Ile miał Pan wtedy lat?

Dwadzieścia jeden. Był wrzesień 2019 roku - 18. urodziny polskiej Wikipedii. W internecie trafiłem na ogłoszenie o organizowanym z tej okazji wydarzeniu w Warszawie. Postanowiłem się wybrać, spodziewając się dość spiętej atmosfery, dyrektorów czy prezesów, rektorów, do których najlepiej mówić "magnificencjo". Tymczasem było zupełnie inaczej. Spotkałem genialne osoby, z niektórymi dziś robimy potężne, globalne projekty, a wtedy po prostu świetnie się bawiliśmy.

Jeden z amerykańskich dziennikarzy określił Wikimanię, czyli doroczny zlot Wikipedystów, jako skrzyżowanie Comic Conu ze zlotem bibliotekarzy. W Polsce zamiast Comic Conu możemy wstawić Pyrkon lub inny konwent fantastyki; wiadomo, o co chodzi.

Ładne.

Ładne i trafne, ja się z tym zgadzam. Tak też było podczas tej warszawskiej imprezy. Z jednej strony spędziłem świetnie czas, z drugiej wiele się dowiedziałem na temat wszystkiego, co za Wikipedią stoi. Dowiedziałem się o setkach tysięcy wolontariuszy edytujących treści, o tym, że jest główna organizacja w San Francisco, która pomaga w takich sprawach jak np. zbieranie funduszy, dbanie o znak towarowy, utrzymanie serwerów i platformy, której zasięg równa się Google’owi czy Facebookowi, w dodatku za kilka tysięcy razy mniejszą kwotę, czyli robi to bardzo efektywnie. Dowiedziałem się też, że są organizacje krajowe, takie jak Wikimedia Polska, która z kolei zajmuje się m.in. wsparciem edytorów, pomaga organizować szkolenia, współpracuje z muzeami i innymi instytucjami kultury, pozyskując treści, źródła, multimedia. 

To właśnie Wikimedia Polska była organizatorem wydarzenia?

Tak, i właśnie tam miałem okazję poznać jej ówczesnego wiceprezesa, który zaprosił mnie do współpracy. Zaznaczę może, że nie byłem jednak takim chłopakiem znikąd, nie była to pierwsza przygoda. Miałem już trochę doświadczenia. Założyłem ze wspólnikiem fundację, udało nam się wygrać olimpiadę Zwolnieni z Teorii, znalazłem się na liście "Forbesa" "25 under 25". Z tym doświadczeniem zostałem zaproszony do tego, by zostać członkiem organizacji, a później, po kilku miesiącach, do dołączenia do zespołu zarządczego. Organizacja zatrudniała wtedy 4 czy 5 pracowników, a miała budżet liczący ok. 1,5 mln złotych.

Bardzo szybki awans. 

To prawda, ale jak mówiłem, to splot wielu czynników, przede wszystkim tego, że trafiłem na fajnych ludzi, którzy byli otwarci na nowe talenty, rozwiązania, perspektywy i rozwój.

Otwartość otwartością, ale żeby w kilka miesięcy awansować do zespołu zarządczego, musiał się Pan mocno wykazać.

Być może, nie mnie to oceniać. Na pewno udało nam się zrealizować kilka fajnych projektów w Wikimedia Polska. Na początku odpowiadałem za projekty edukacyjne, czyli coś innego niż obecnie. Muszę przy tym przyznać, że jakkolwiek uwielbiam Wikimedia, to jednak jest to środowisko osób raczej starszych. Znam kilku młodych, fajnych działaczy i edytorów, ale to wciąż wyjątki. Mój mentor, czyli człowiek, który zaprosił mnie do współpracy, ma teraz 35 lat, jest aktywny od 15 i dalej jest uważany za młode pokolenie w Wikipedii. Ja też cały czas, mając 26 lat, jestem "tym młodym".

O 52-letnim Rafale Trzaskowskim wciąż się mówi, że jest młodym politykiem. 

Biorąc pod uwagę obsadę polskiej sceny politycznej, można w sumie powiedzieć, że rzeczywiście jest młody. I z Wikipedią jest podobnie. Założyły ją przecież osoby, które miały dostęp do internetu w 2001 roku. Ludzie, którzy mieli wtedy 30 lat, teraz są po 50. To wciąż świetni ludzie, nie da się jednak ukryć, że mój młody wiek był w tym gronie pewnym ułatwieniem, bo po prostu znałem lepsze, nowocześniejsze rozwiązania i chciałem je wprowadzać. Oczywiście byli w strukturze i tacy, dla których ten mój wiek był bardziej łatką na czole niż pomocą, ale na to już nic nie poradzę.

Z Wikimedii Polska trafił Pan do zarządu Wikimedia Europe. A teraz, o czym można już mówić oficjalnie, przechodzi Pan do zarządu ogólnoświatowej Wikimedia Foundation

Zostałem wybrany na stanowisko członka rady powierniczej i z końcem tego roku, a więc po zakończeniu mojej obecnej kadencji w Wikimedia Europe, będę kontynuował dotychczasowe działania, tyle że w głównej organizacji w San Francisco i w jeszcze szerszym zakresie.

Kolejna przeprowadzka? Z Brukseli do Kalifornii? 

Raczej nie będzie takiej potrzeby. W ciągu ostatnich czterech lat przeprowadzałem się czterokrotnie, mieszkałem w Polsce, później w Belgii i Holandii, nie mam chyba jednak po co wybierać się do San Francisco. W radzie powierniczej zasiada 12 osób z różnych zakątków świata, różnych kontynentów i podobnie jak cała organizacja pracujemy zdalnie – remote first. Oczywiście przewidziane są spotkania na żywo, ale kilka razy w roku.

To czym tak naprawdę będzie się Pan teraz zajmował?

Na pewno będę działał bardziej strategicznie niż operacyjnie. Co prawda jest to fundacja działająca non-profit, jednak mówimy o organizacji zatrudniającej 700 osób (pośrednio odpowiadającej za ponad 1,5 tys. pracowników) i dysponującej budżetami rzędu ćwierć miliarda dolarów rocznie. Razem z pozostałymi członkami rady nie będziemy się już raczej angażować w pojedyncze projekty, ale będziemy zatwierdzać budżety, plany roczne czy kadrowe. Na pewno będę się też starał pozyskiwać finansowanie dla kolejnych projektów i pracować nad rozwojem organizacji. Duża odpowiedzialność. I choć wiem o nowym stanowisku od dłuższego czasu, wciąż chwilę mi zajmuje przekonanie siebie samego, że to wszystko dzieje się naprawdę. 

Zadania odpowiedzialne, ale też sporo wyzwań. Czasy się zmieniają, świat się zmienia, myśli Pan, że Wikipedia utrzyma obecną popularność?

Czasy się zmieniają, ale w samej Polsce miesięcznie czyta ją 10 milionów unikalnych użytkowników, czyli prawie co drugi polski internauta. Poza tym zmienia się i Wikipedia, przede wszystkim cały czas rośnie. To nie jest standardowa encyklopedia PWN-u czy Britannica, którą się opracuje, wydrukuje i koniec. Kiedy dołączałem do Wikipedii, liczyła ona milion trzysta tysięcy artykułów, dziś to już milion sześćset tysięcy. Tu dodam ciekawostkę – okrągły milion czterystutysięczny artykuł był właśnie mojego autorstwa.

Czego dotyczył?

Szwajcarskiej wioski Frauenkappelen.

Dlaczego?

Bo tego hasła jeszcze nie było, a żeby się o nim dowiedzieć, musiałem przeczytać o Frauenkappelen w innym języku. To niczym niewyróżniająca się szwajcarska wioska, ale w tym leży siła Wikipedii. Można przeczytać i o historii niewielkiej wsi w Szwajcarii, i o technikach stosowanych w kardiologii. Jasne, nigdy nie będzie to tak szczegółowa wiedza jak w encyklopedii kardiologicznej (zawsze więc mówię, że jeśli chcesz zostać lekarzem kardiologiem, idź na studia), niemniej Wikipedia jest na tyle szeroka, że po prostu znajdzie się tam coś dla każdego. Trzeba oczywiście pamiętać, że dziś Wikipedia jest nieco inna niż kiedyś. Swego czasu można tam było wrzucić właściwie cokolwiek, nawet bez źródeł, liczba artykułów rosła więc jeszcze szybciej. Obecnie są pewne zasady, próg wejścia dla użytkowników jest o wiele wyższy.

Każdy artykuł musi mieć minimalną długość, sprawdzone literówki, nie może mieć błędów gramatycznych i stylistycznych, musi też mieć wpisane źródła potwierdzające zawarte w nim informacje. Można powiedzieć, że jeden artykuł pisany dziś jest wart mniej więcej 8-10 artykułów napisanych 15 lat temu.

Kto to sprawdza i weryfikuje? To edytorzy wolontariusze czy może są jakieś specjalne komórki zawodowców?

Tak naprawdę każda Wikipedia działa nieco inaczej. Mówię każda, bo choć łączy je marka i software, każda wersja językowa to w zasadzie nieco osobny byt, działający według swoich zasad, zgodnych oczywiście z ogólnymi wytycznymi. I tak na przykład są wersje, można powiedzieć, narodowe, takie jak wersja polska, a są też wersje takie jak wersja angielska, w którą zaangażowanych są tysiące osób z całego świata, czy wersja niemiecka, którą zajmują się mieszkańcy Niemiec, Austrii, Szwajcarii i innych regionów niemieckojęzycznych.

A w Polsce?

Wersja polska jest jedną z najprężniej działających, przynajmniej raz w miesiącu edytuje ją średnio ponad 5 tysięcy osób. Jest też jedną z największych, jeśli chodzi o liczbę haseł. Przebijają nas tak naprawdę tylko wersje językowe imperiów kolonialnych, a więc angielska, francuska, hiszpańska czy holenderska. Jesteśmy jednym małym językiem słowiańskim, ale działamy jak ta ostatnia wioska w Galii, nie dajemy się nikomu podbić. Mamy też spis własnych polskich zasad, podobnie to działa w innych wersjach. To ruch bardzo zdecentralizowany, oddolny, za to też Wikipedię cenią sobie rzesze ludzi.

Dość powiedzieć, że miesięcznie w skali świata Wikipedię w różnych wersjach językowych edytuje ponad ćwierć miliona osób, wszyscy hobbystycznie, a więc w wolnym czasie.

Mimo tej decentralizacji wiele zasad działania jest ze sobą spójnych, bo wszystkim zależy na tym, by Wikipedia była godna zaufania, miała potwierdzenie w źródłach i dalej się rozwijała. Tym sposobem ogromna sieć ludzi z różnych zakątków świata sprawdza cudzą pracę na bieżąco, a większość błędnych informacji, wandalizmów czy po prostu przypadkowych pomyłek jest ekspresowo wyłapywanych. Rzecz jasna, zdarza się czasem, że jakiś błąd pozostaje na Wikipedii na dłużej, w polskiej Wikipedii najbardziej znanym przykładem był artykuł o Henryku Batucie z czasów, zanim Wikipedia wymagała źródeł (2006–2008).

Kto to taki?

Taka osoba nigdy nie istniała, to mistyfikacja. Były to sklejone ze sobą biogramy żołnierza komunistycznego i międzynarodowego działacza ruchu robotniczego, wszystko uwiarygodnione zdjęciem tabliczki warszawskiej ulicy Batuty. Ten artykuł wytrwał na Wikipedii kilka lat i stał się jednym z argumentów za wprowadzeniem wymogu wprowadzania źródeł we wszystkich artykułach. Oczywiście nie do wszystkiego te źródła są potrzebne, bo jeśli ktoś napisze, że niebo jest niebieskie, raczej nie będzie musiał tego udowadniać źródłem, ale jeśli pojawi się zdanie, że Kennedy’ego zabili Marsjanie, Wikipedia będzie wymagać poważnego źródła, zgodnie z zasadą: "extraordinary claims require extraordinary sources". 

Mówi Pan o wciąż ogromnej popularności Wikipedii, ale trudno przy okazji naszej rozmowy nie pytać o jej przyszłość w kontekście GenAI i narzędzi typu ChatGPT. 

Zacznę od tego – pogłoski o śmierci Wikipedii są przedwczesne. I to bardzo. Tak naprawdę wiele było w przeszłości rozwiązań, o których mówiło się, że będą nam przeszkadzać, a dziś one nam pomagają. I prawda jest taka, że nawet teraz, w dobie GenAI, my dalej widujemy wzrosty liczby użytkowników Wikipedii. 

 class="wp-image-5116979" width="840"
Pogłoski o śmierci Wikipedii są przedwczesne

No dobrze, ale zastanówmy się. Po co ktoś ma wyszukiwać różne hasła na Wikipedii, przeglądać całe artykuły, brnąć przez ich obszerną czasem treść, jeśli wystarczy, że zada ChatowiGPT pytanie o jedną konkretną rzecz. Odpowiedź dostanie zdecydowanie szybciej. Po co ma wchodzić na Wikipedię

Jeśli chodzi o szybkość, to można przywołać taki żart. Przychodzi facet na rozmowę o pracę i mówi, że potrafi bardzo szybko liczyć. Więc szef go pyta, ile to będzie 73 razy 16, facet mówi, że 102. I tłumaczy, że może i wynik błędny, ale policzył szybko. Dosłownie dziś rozmawiałem też z koleżanką z pracy i ona opowiedziała mi taką anegdotę z nauk o zarządzaniu: Pilot mówi pasażerom" "Proszę państwa, mam złą i dobrą wiadomość. Zła jest taka, że nie działa nam GPS i nie wiemy, gdzie jesteśmy. Ale dobra jest taka, że lecimy naprawdę szybko". Sama prędkość to nie wszystko.

Wiem, że silniki GenAI się poprawiają, działają coraz lepiej, ale wciąż ciężko mieć do nich zaufanie. One halucynują, nie potrafią podać źródeł, nie są w stanie powiedzieć, skąd pochodzą podawane przez nie informacje. Dopytywane, gdy się im dokręci śrubę, czasem po prostu źródło zmyślają.

Jak człowiek, który nie wie, co odpowiedzieć na jakieś pytanie. Gdy ma już dość, zmyśla odpowiedź, byleby tylko ktoś przestał wypytywać. GenAI możemy więc zadawać pytania proste, z wiedzy powszechnej, ale jeśli potrzebujemy źródła zaufanego, z kwerendą, to podająca swoje źródła Wikipedia wciąż pozostaje numerem jeden.

Nie sądzę, by to się miało w najbliższym czasie zmienić. Co więcej, dziś Wikipedia stała się źródłem informacji na tyle zaufanym i pewnym, że polecają ją nauczyciele w szkołach, ucząc dzieci, jak z niej korzystać. Stoi za nami 25 lat dobrej reputacji i to widać. Mimo że ChatGPT dostępny jest już jakiś czas, Wikipedia w Polsce dalej jest czytana ok. 330 milionów razy miesięcznie. Oczywiście te liczby fluktuują, ostatnio mieliśmy "gorszy miesiąc" i wizyt było "tylko" 295 milionów, ale w innym miesiącu tych milionów było 400. W Polsce Wikipedię swoim zasięgiem przebija tylko strona główną Google'a, YouTube'a, Facebooka i jeśli chodzi o pozyskiwanie informacji, wciąż jest to źródło zaufane przez internatów.

Jasne, mówimy o czytających, ale jest też druga strona Wikipedii, czyli ludzie, którzy ją tworzą. To oni w dużej mierze stoją za jej siłą, ale pytanie, czy ta społeczność będzie w ogóle potrzebna. Bo przecież znów można powiedzieć Chatowi, żeby jakiś artykuł poprawił, sprawdził, a nawet stworzył od początku na bazie dostępnych w sieci źródeł. Czy to nie jest zagrożenie dla tej rzeszy wolontariuszy i edytorów?

Trochę jest. Ale znów można na to spojrzeć z innej strony, warto mieć w pamięci kilka rzeczy. Kilka tygodni temu pojawiła się publikacja, która mówiła, że około 4-5 proc. artykułów na Wikipedii ma w sobie treści wygenerowane przez AI. Patrzę na tego typu badania z przymrużeniem oka, bo jeśli weźmiemy na przykład treść Deklaracji niepodległości USA i zbadamy ją wykrywaczem AI, jedynym sposobem wytłumaczenia wyniku będą podróże w czasie. Wszystko dlatego, że właśnie na tego typu dokumentach i na Wikipedii były trenowane silniki AI, tyle tylko, że nikt głośno się tym nie chwali.

I co Wy na to, że na Waszej pracy zarabia potem taki ChatGPT?

Wszystkie treści z Wikipedii są dostępne na wolnej licencji. Oznacza to, że może z nich korzystać każdy, za darmo. Tak będzie zawsze, jest to jeden z filarów naszego projektu. Misja Wikipedii brzmi: "Wyobraź sobie świat, w którym każdy człowiek ma pełen dostęp do sumy ludzkiej wiedzy". Wolontariusze, bo to oni są właścicielami treści, dokładają swoją pracą cegiełki do tego, aby każdy człowiek na świecie mógł korzystać ze zgromadzonej przez nas wiedzy.

Z informacji i treści na Wikipedii należy jednak korzystać zgodnie z zasadami. Licencje Creative Commons nakładają na osoby i podmioty przetwarzających nasze dane konkretne obowiązki, m.in. konieczność podania oryginalnych autorów (tzw. atrybucja). Należy też pamiętać, że masowe korzystanie z serwerów i centrum danych powoduje obciążenia i koszty dla gospodarza platformy – w tym przypadku dla Wikimedia Foundation. W związku z tym w 2021 roku powstała inicjatywa Wikimedia Enterprise. Duże firmy technologiczne korzystają z usług udostępniania danych, a w zamian przekazują Wikimedia Foundation środki, dzięki którym platforma może być dalej udostępniania osobom prywatnym.

Pierwszym klientem usługi był Google, który masowo korzysta z Wikipedii (oraz Wikidanych, największej otwartej bazy danych na świecie) do swojego Knowledge Box. Z Wikimedia Enterprise i dostępów do API korzystają też inne duże i odpowiedzialne przedsiębiorstwa, świadome swojego obciążenia dla witryny. Cały czas jesteśmy otwarci na współpracę. Za darmo z dostępu do naszych treści korzystają instytucje non-profit, np. Internet Archive.

Czyli twórcy narzędzi AI z Wikipedii korzystać mogą, a czy twórcy Wikipedii mogą używać AI?

Niezależnie od tego trzeba jasno powiedzieć, że nie zakazujemy używania AI w artykułach na Wikipedii. Jeśli jakiś edytor będzie korzystał z AI do zebrania źródeł lub stworzenia draftu, a później zostanie to przez niego sprawdzone, to nie widzę problemu. Trzeba tylko zachować równowagę między oszczędnością pracy a utrzymaniem jakości.

Zakaz korzystania z AI byłby trochę jak wymaganie od matematyków, żeby liczyli na liczydłach, bo kalkulator jest zły. No nie jest. Tylko matematyk musi wiedzieć, jak tego kalkulatora używać, tak samo redaktor Wikipedii czy nawet dziennikarz musi wiedzieć, jak z dostępnych narzędzi korzystać i uzyskiwane dzięki nim efekty weryfikować. Pamiętajmy też, że to, czym dziś dysponujemy i szumnie nazywamy AI, jednak sztuczną inteligencją jeszcze nie jest. To wciąż program komputerowy, który odtwarza informacje pozyskane z różnych źródeł.

Miód na me uszy. Zdaje się, że wciąż mało osób to rozumie.

Niestety. W tym kontekście tym bardziej warto zaznaczyć, że nowych technologii nie należy się bać, trzeba tylko umieć z nich korzystać i z nimi współpracować. Tak też jest w przypadku Wikipedii i GenAI. Zwłaszcza że nawet jeśli ktoś będzie się posiłkował AI nieumiejętnie i stworzy artykuł z błędem, siła Wikipedii polega na tym, że później ten tekst będą czytać dziesiątki tysięcy osób miesięcznie, każda z nich może kliknąć "edytuj" i błąd poprawić. W książce czy gazecie takiej możliwości nie ma, błędy zostają na zawsze.

Czyli prawdziwe jest stwierdzenie, że Wikipedia i GenAI mogą żyć w pokoju?

Zdecydowanie tak. Co więcej, obie strony dzięki dostępnym obecnie technologiom i współpracy mogą zyskać. Powtórzę więc: pogłoski o rychłej śmierci Wikipedii są bardzo, bardzo przesadzone.