Niepokorne dzieciaki czy pożyteczne idiotki? Ostatnie Pokolenie utrudnia życie... by ratować życie?

Na protestach są atakowani. Większość nie zgadza się z tym, jak działają. Ich obywatelskie nieposłuszeństwo nie przekonuje nawet tych, którzy ostrzegają przed katastrofą klimatyczną. Ostatnie Pokolenie mówi: to zmiany klimatu są uciążliwe, nie my. Jednak jeśli forma ma znaczenie, to warto zapytać, czy to nie wołanie na puszczy?

Niepokorne dzieciaki czy pożyteczne idiotki? Ostatnie Pokolenie utrudnia życie... by ratować życie?

Wielkie sprawy nigdy nie sa czarno-białe. To więcej niż starcie ekologów z denialistami klimatycznymi, to spór pokoleniowy i klasowy, młodzieży z uprzywilejowanych domów z ludżmi lat 80. i 90., którzy po latach wyrzeczeń, trudów chcą jeszcze pożyć, zmęczeni wolą trwać niż walczyć. Ci pierwsi, młodzi, chcą zmiany, ci drudzy mogą już tylko napisać: byliśmy młodzi, o coś nam chodziło.

Jeśli proza życia to przyjaźni kat, to Ostatnie Pokolenie wciąż wierzy w poezję, lirykę protestu, czy nawet protest-songów. Na sztandarach mają Mandelę, nie Muska. Hipisi trzeciej dekady XXI wieku.

Ostatnie Pokolenie. Młodzież do pałowania

Jeśli Polska faktycznie zorganizuje igrzyska olimpijskie, to w tunelu trasy S8 można byłoby rozgrywać zawody kajakarskie – ironizowano na Twitterze, podając dalej zdjęcia zalanej drogi w Warszawie. Po intensywnych – choć stosunkowo krótkich – opadach deszczu jezdnia stała się nieprzejezdna na wiele godzin.

Takich obrazków w całej Polsce było mnóstwo. Ulice jak rwące rzeki, zalane auta, liczne podtopienia. I to wszystko w ciągu zaledwie kilku godzin. Według danych IMGW na stacji meteorologicznej Warszawa Bielany dobowa suma opadów wyniosła 119,5 mm – prawie dwa razy więcej niż dotychczasowy rekord. W Jeleniej Górze w ciągu jednej doby spadło łącznie 153,4 mm deszczu. Poprzedni najwyższy rezultat z 2001 roku to 119,3 mm.

"Skutki kryzysu klimatycznego niszczą nasze miasta. Okazały się radykalniejsze niż jakiekolwiek działania Ostatniego Pokolenia" – napisali ekologiczni aktywiści znani m.in. z blokowania dróg, żeby zwrócić uwagę na postępującą katastrofę klimatyczną. Tym razem jednak nie musieli działać. Wystarczyło, że stanęli w wodzie po kostki, trzymając banery z nazwą organizacji. Obraz mówił wszystko. Katastrofa klimatyczna dzieje się na naszych oczach. Już spełnia się to, przed czym ostrzegali naukowcy. Zmiany klimatu to nie tylko wysokie temperatury, ale też ekstremalne zjawiska pogodowe: intensywne deszcze czy trąby powietrzne. W tym roku w Polsce odnotowano ich już siedem.

Symboliczny przekaz manifestacji – zmiany klimatu doprowadzają do paraliżu miast - sprawił, że według niektórych to najlepsza dotychczasowa akcja Ostatniego Pokolenia. Nie wszyscy jednak chcieli się z tym zgodzić. "Kiedy będziecie pomagać służbom i wolontariuszom, zamiast przeszkadzać?" – napisał na Twitterze profil portalu remiza.pl.

"A byliście na Śląsku pomagać odławiać śnięte ryby? Czy tylko pikiety umiecie robić?" – pyta inny użytkownik społecznościowego serwisu. "Co tam? Nie da się przykleić?" – drwił prawicowy satyryk Cezary Krysztopa.

Dzień jak co dzień w świecie aktywistów z Ostatniego Pokolenia.

Kiedy pół Polski zastanawiało się nad fenomenem Taylor Swift, a pół Warszawy kalkulowało, ile zarobi na koncercie artystki, ekologiczni aktywiści z Ostatniego Pokolenia zrobili to, z czego są znani. Ubrani w różowe kapelusze i pomarańczowe kamizelki zablokowali wjazd kolumnie pojazdów na teren Stadionu Narodowego.

Już raport Yard z 2022 roku wykazał, że Taylor Swift jest celebrytką, która znacząco przyczynia się do zatruwania środowiska emisją CO2. 

W 2024 roku wystarczyło jej raptem 10 dni, aby prywatnym odrzutowcem pokonać w sumie 32 tys. km – wprawdzie w ramach trasy koncertowej i przy okazji Super Bowl, ale liczba i tak robi ogromne wrażenie. Tym bardziej że podczas tych podróży wyemitowano 122 tony CO2. Dla porównania przeciętny Polak emituje 3,1 tony CO2. Rocznie.

Trasa koncertowa po Europie musi dołożyć swoje. Nic więc dziwnego, że podczas trzech polskich koncertów drwiono z wokalistki, zastanawiając się, czy pomiędzy występami zostaje w Warszawie, czy może jednak wraca do siebie na noc do Stanów Zjednoczonych.

Nie stać nas dłużej na superbogaczy – apelowało Ostatnie Pokolenie. Na transparentach pojawiło się hasło, że "bogacze żyją na nasz koszt". Kiedy organizacja zapowiadała "przywitanie" Taylor Swift w Polsce, podkreślała, że "najbogatszy 1 proc. jest odpowiedzialny za nadmiarową śmierć 1,3 miliona osób przez upały" i właśnie dlatego najbogatsi tego świata powinni w pierwszej kolejności zapłacić za redukcję emisji. To apel, pod którym zapewne mogliby podpisać się nawet ci, którzy tęsknią za plastikowymi słomkami i nie mogą pogodzić się z tym, że nie da się oderwać korków od butelki.

A jednak i ta kampania Ostatniego Pokolenia nie przypadła wszystkim do gustu.

"Jestem zaskoczona, że policja was za włosy nie łapie i nie ściąga z drogi. Jakbyście mnie tak zablokowali to nie byłabym tak miła jak panowie policjanci" – pisała pani Basia w komentarzu na Facebooku pod wpisem o akcji Ostatniego Pokolenia.

Dziś policja chodzi za aktywistami już krok w krok i często zapobiega ich działaniom. Wkurzenie zwykłych ludzi także rośnie, sympatyków Ostatniego Pokolenia ubywa, ale ani eskalacja ich działań, ani rosnące zdenerwowane mas nie zmienia kierunku, w którym zmierza Ziemia.

Nie słuchają naukowców, będą słuchać nas! 

O katastrofie klimatycznej dowiedziałam się w 2018 roku - opowiada Spider’s Web+ Julia Keane, aktywistka Ostatniego Pokolenia, w połowie Irlandka (po ojcu), fanka prozy Johna Steinbecka i Arthura Millera, studentka Artes Liberales oraz socjologii stosowanej i antropologii społecznej w ramach Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Warto dodać, że warszawski MISH to lewicowa kuźnia kadr i miejsce, w którym narodził się strajk propalestyński po ludobójstwie na mieszkańcach Gazy, którego dopuściła się armia Izraela.

– Jako empatyczne dziecko nie chciałam jeść mięsa. Zaczęłam szukać w sieci przepisów na wegetariańskie jedzenie. Wielu twórców kulinarnych dzieliło się nie tylko recepturami, ale pisało również dużo o swoich wartościach. Podkreślali, jak wiele emisji pochodzi z hodowli zwierząt i jak wpływa to na klimat. Tak dowiedziałam się, że problem jest poważny i w ciągu mojego życia dojdzie do gwałtownych zmian uniemożliwiających normalne życie – opowiada Julia.

Sygnałem do działania dla Julii i jej rówieśników był raport IPCC z 2018 roku. Naukowcy wówczas ostrzegali: jeśli globalne ocieplenie będzie postępowało w obecnym tempie, prawdopodobnie wzrost temperatury wyniesie 1,5 st. C między 2030 a 2052 rokiem. Oznaczać to będzie m.in. częstsze upały, długie okresy suszy i krótkie, ale intensywne opady powodujące powodzie na ulicach. Przede wszystkim zaś dojdzie do nieodwracalnych zmian w ekosystemach.

Przy 1,5 st. C konsekwencje będą bardzo poważne, ale jeszcze gorsze będą przy 2 st. C. Dlatego autorzy raportu za konieczne uznali ograniczenie emisji dwutlenku węgla o 45 proc. względem 2010 roku. A do zera do 2050 roku.

Raport najbardziej przeraził tych, którzy w takim świecie mieliby spędzić większą część swojego życia – młodych. Greta Thunberg w ramach protestu nie poszła do szkoły, a jej ruch zainspirował młodzież na całym świecie do zrobienia tego samego. Pierwszy Młodzieżowy Strajk Klimatyczny w Polsce odbył się 15 marca 2019 roku. Zamiast pojawić się w szkolnych ławkach, młodzież wyszła na ulice wielu polskich miast, domagając się od polskiego rządu działań. Protesty odbywały się jeszcze w 2023 roku, ale dla wielu aktywistów znacznie wcześniej stało się jasne, że to droga donikąd.

– Dołączyłam do Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, bo było to pospolite ruszenie – wspomina Keane. – Powstanie MSK wywołało ogromne poruszenie i sprawiło, że temat klimatu zaczął być przez wielu traktowany poważnie. Ale to szybko się skończyło – tłumaczy.

fot. Ostatnie Pokolenie

Politycy oraz władze wielkich firm oswoiły problem. Dobrze było wyrazić poparcie, poklepać po ramieniu protestujących, ale za pięknymi słowami nie szły czyny. "Mam nadzieję, że Wasza obecność to początek dalszych dobrych zmian w świadomości społecznej oraz kontynuacja drogi ku lepszemu jutru, z której nie zejdziemy" – pisał w apelu do młodzieży w 2019 roku ówczesny minister środowiska Henryk Kowalczyk. Zapewniał, że ich głos nosi głęboko w sercu. Na słowach się skończyło.

Andrzej Jurowski z Ostatniego Pokolenia w rozmowie z Krytyką Polityczną porównał Młodzieżowy Strajk Klimatyczny do Strajku Kobiet. Zabrakło ludzi z siłą przebicia i wskazania dalszego kierunku działań.

– Taktyka MSK się wyczerpała – opowiada Keane. – Ludzi na marszach było coraz mniej, politycy nie czuli żadnej presji. Postulaty były ignorowane. Widząc, że to nie działa, i jednocześnie będąc świadoma, że świat płonie i zmierza do upadku, dołączyłam do ruchu oporu, który próbuje być skuteczny – dodaje aktywistka.

Bombelki nie chcą gazu

Młodzieżowy Strajk Klimatyczny może nie doprowadził do zmiany, ale połączył część aktywistów. Julia Keane, Andrzej Jurowski, Nawojka Ciborska, Tytus Kiszka – dzisiejsze twarze Ostatniego Pokolenia – zaczęli działać razem w kolektywie Bombelki. Postanowili skupić się na jednym wrogu.

"To pierwsza grupa oddolna, która buduje w Polsce bezpośredni opór i sprzeciw wobec gazu i polskich planów jego ekspansji" – wyjaśniał w rozmowie z "Dzikim Życiem" ten ostatni.  

Powstała na gruzach idei MSK grupa chciała działać i pokazać, że "możliwy, potrzebny i sensowny jest opór wobec projektów gazowych". Opór, ale pokojowy.

W sierpniu 2022 roku na budynku Centrum Nauki Kopernik wyświetlono takie hasła, jak "gaz to nowy węgiel" czy "rachunki za gaz zrujnują ludzi". Za akcją stał właśnie kolektyw Bombelki. Jego przedstawiciele wzięli również udział w protestach w Wiedniu podczas Europejskiej Konferencji Gazowej w 2023 roku. Aktywiści blokowali lotnisko i drogi, utrudniając dotarcie delegatom.

"Gaz-System to banda zbrodniarzy, którzy dla swoich zysków pchają nas prosto do katastrofy" – napisała Nawojka Ciborska z kolektywu Bombelki. Spółka Gaz-System pozwała autorkę oraz Fundację Zielone Światło, wydawcę "Zielonych Wiadomości", na łamach których ukazał się jej tekst. Według Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która broni Ciborską, pozew Gaz-Systemu może być oceniony jako "tzw. SLAPP, czyli strategiczne działanie prawne przeciwko partycypacji publicznej".

– Niestety, aby SLAPP osiągnął oczekiwany efekt, wcale nie musi zakończyć się wygraną podmiotu, który składa pozew. Często już sama perspektywa postępowania sądowego, kosztów i stresu z nim związanego sprawia, że aktywiści decydują się na zakończenie lub ograniczenie swojej działalności. Niejednokrotnie ze szkodą dla debaty publicznej i poziomu świadomości społeczeństwa – komentował adwokat Jarosław Jagura, prawnik związany z HFPC, który reprezentuje Nawojkę Ciborską oraz Fundację Zielone Światło.

Na jeszcze inny aspekt zwróciła uwagę Paulina Januszewska, dziennikarka Krytyki Politycznej:

"Jako dziennikarka zajmująca się klimatem od dawna nazywam zbrodniarzy szkodzących planecie po imieniu. Ale dopiero aktywistka kolektywu Bombelki, Nawojka Ciborska, dostała za podobne słowa pozew od państwowego gazowego giganta. Tacy jesteście odważni, panowie z Gaz-Systemu, że skarżycie 21–letnią studentkę?".

Ale nie tylko młodzi trafiają na celownik wielkich firm.

– Wygraliśmy w tym roku proces, który Polska Grupa Energetyczna wytoczyła prezesowi i członkowi zarządu naszej fundacji – mówi nam Marek Józefiak, rzecznik prasowy Greenpeace Polska.

– Prywatne akty oskarżenia to najostrzejsza forma działania przeciwko partycypacji publicznej, mają wywołać efekt mrożący. Nie dajemy się zastraszać i nadal będziemy krytykować koncerny energetyczne i węglowe, dopóki te będą niszczyć naszą przyszłość. Sytuacja jest skandaliczna i paradoksalna. Wielkie koncerny energetyczne są w dużej mierze winne kryzysu, w którym się znaleźliśmy. Wiedziały od dekad, że ich biznes niszczy planetę. Mimo to nie tylko ukrywały tę wiedzę, ale aktywnie promowały pseudonaukę i siały dezinformację klimatyczną. Jednocześnie wydawały miliardy na lobbing i zapewniały sobie przychylność polityków. Zbiły fortunę na brudnym biznesie, a dziś zduszają sprzeciw tych, którzy próbują protestować przeciwko ich niszczycielskiej działalności – zauważa Józefiak.

fot. Natalia Godek

Ma być głośno! I bez celu?

Jeszcze w 2023 roku Bombelki zamieniają się w ruch Ostatnie Pokolenie. W marcu 2024 roku wie o nich już niemal cała Polska. Najpierw aktywistki wkraczają na scenę Filharmonii Narodowej i przerywają koncert z okazji jubileuszu 80. urodzin i 60-lecia pracy artystycznej Antoniego Wita. Ze sceny skandują, że nasz świat płonie.

Kilka dni później kilkanaście osób zablokowało Trasę Łazienkowską w momencie największego ruchu. Protestujący domagali się zwiększenia inwestycji w transport publiczny. Najwięcej emocji wywołała jednak inna marcowa akcja. Aktywistki oblały pomnik warszawskiej Syrenki pomarańczową farbą kredową, którą łatwo było zmyć.

To był dopiero początek.

"W przeciwieństwie do naszych rządzących Ostatnie Pokolenie robi to, co należy, oraz dotrzymuje słowa. Zapowiedzieliśmy, że przeprowadzimy najdłuższą w Polsce serię akcji obywatelskiego oporu wobec zapaści klimatycznej. Za nami właśnie trzy tygodnie blokad miejskich autostrad. Z nami są dziesiątki osób, które się sprzeciwiły i będą sprzeciwiać się dalej. Nie zamierzamy się zatrzymać" – informowała grupa w lipcu.

Ostatnie Pokolenie wybiera protesty na ulicy z prostego powodu – bo są widoczne. Katastrofa klimatyczna dotknie wszystkich, więc musi być kwestią publiczną. Nie interesuje ich debata, ale protest. Nie są od szukania rozwiązań, ale manifestacji.

– Jeśli nasz dom się pali, to nie schodzimy do piwnicy, tylko chcemy, żeby wszyscy członkowie rodziny wiedzieli o zagrożeniu i mogli się uratować – tłumaczy Keane. 

Nie wszyscy chcą jednak ostrzeżeń słuchać. Stwierdzenie, że działania Ostatniego Pokolenia budzą emocje, jest bardzo delikatne. W sondzie, w której udział wzięło 7 tys. czytelników NaTemat, aż 96 proc. głosujących zaznaczyło, że ocenia ich aktywność negatywnie.

Nawet ci, którzy widzą, że planeta płonie, nie zawsze popierają ich metody działania. Pod wpisem Filipa Springera, który po ataku kierowców na protestujących napisał, że Ostatniemu Pokoleniu „powinniśmy dziękować, a nie ich ściągać za włosy z blokad”, rozgorzała gorąca dyskusja.

"Blokady przypadkowych ulic to najgłupsza, najmniej sprawcza i najbardziej przeciwskuteczna metoda protestu. I nie mówię tego jako teoretyk (wiele razy w różnych sprawach siadałem na ulicy). Niech uderzą [w oryginale była bardziej bezpośrednia forma – dop. red.] w ministerstwo, kprm, sejm, elektrownię Bełchatów. Niech to będzie radykalne. Byle było sprawcze i adresowane we właściwym kierunku" – napisał Bartek Sabela, reporter, fotograf, aktywista, autor reportażu "Wędrówka tusz" opisującego produkcję mięsa.

Tak działa m.in. Greenpeace. Ostatnio aktywiści pojawili się przed Ministerstwem Przemysłu i zwrócili uwagę, że "to kopalnie, zrzucając do rzek ogromne ilości słonych ścieków, tworzą warunki możliwe do rozwoju złotych alg". Choć ich metody są inne, to w rozmowie z nami Marek Józefiak przyznaje, że jego organizacja rozumie, skąd płynie gniew i rozpacz młodych aktywistek i aktywistów klimatycznych.

– Historia pokazuje, że pokojowe protesty społeczne są skutecznym narzędziem kreowania zmiany społecznej w krajach demokratycznych. Mija już prawie 10 lat od porozumienia paryskiego, które miało być przełomem w polityce klimatycznej, tymczasem nadal rosną emisje CO2, a politycy zachowują się jak gdyby nigdy nic. Mówiąc obrazowo, nasz dom – Ziemia – się pali, a politycy nie tylko nie rzucają się po wodę, by gasić pożar, ale przerzucają się odpowiedzialnością, kto ma zadzwonić po straż pożarną – dodaje.

Jednak zdaniem wielu droga obrana przez Ostatnie Pokolenie prowadzi donikąd. Pod wpisem Filipa Springera znaleźć można było również taki komentarz:

"No przepraszam, ale mimo poparcia dla sprawy to ten typ protestu tak jak i protesty rolników mają efekt odwrotny, nie mówiąc o tym, że wstrzymanie ruchu wzmaga emisję do atmosfery. Naprawdę nie jest trudno wyśledzić posłów czy senatorów, którzy prawo zmieniają i im uprzykrzyć życie na tyle, żeby zajęli się zmianami prawa, wystarczy odrobinę, dosłownie odrobinę pomyśleć i zorganizować. Tymczasem utrudniając życie zwykłym obywatelom wzmaga się sprzeciw takim akcjom w społeczeństwie i ci którzy są niezdecydowani przeskakują na stronę przeciwników danych akcji, a jak takie nastawienie jest w społeczeństwie, to politycy nie zmienią prawa w oparciu na idei, której społeczeństwo się sprzeciwia” – pisze inna uczestniczka dyskusji.

fot. Antoni Iwańczuk

– Nie chodzi tu o popularność, ale ratowanie ludzkości – odpowiada Keane, gdy pytam o krytyczne głosy oceniające działania Ostatniego Pokolenia.

– Martin Luther King w latach 60. XX wieku również był nienawidzony i wielu uznawało, że szkodzi sprawie. Dziś znamy go jako bohatera – mówi aktywistka.

– Ludzie, którzy mierzą się z ogromną stratą związaną z odchodzeniem gatunków i tym, jak nieodwracalnie zmienia się Ziemia, mają pełne prawo, żeby protestować. Mam 20 lat i chciałabym zostać nauczycielką. Nie wiem, czy to się uda. Nie wiem, czy podejmować naukę, czy zakładać rodzinę. Wszystkie wybory, które były naturalne dla młodego człowieka, dla mnie mogą być niemoralne – wyjaśnia aktywistka.

Jak tłumaczy, to zupełnie inna sytuacja niż w przypadku wojen czy życia w totalitarnych, nieludzkich systemach.

– Były to sytuacje, które można przezwyciężyć. Jeśli emisje nie zostaną ograniczone, to w niedalekiej perspektywie katastrofa klimatyczna może doprowadzić do wyginięcia ludzkości. Stawka jest tak ogromna. Powinniśmy robić wszystko, aby opierać się kolejnemu zniszczeniu – tłumaczy.

Chociaż Ministerstwo Klimatu i Środowiska "nie popiera generalnego sposobu działania Ostatniego Pokolenia", to w rozmowie ze Spider’s Web+ Hubert Różyk, rzecznik prasowy resortu, zauważa, że aktywiści często są obiektem nieuprawnionej krytyki.

Wiele osób skupia się na mało ważnych aspektach ich aktywności czy debacie o symbolach, jednocześnie uciekając od problemu, na jaki Ostatnie Pokolenie zwraca uwagę.

– Potrzebujemy realnych i systemowych działań na rzecz powstrzymania katastrofy klimatycznej – podkreśla rzecznik ministerstwa. – Trzeba też docenić odwagę tych ludzi, którzy w swoich działaniach kierują się dobrem wspólnym i szlachetnymi pobudkami, a pomimo tego spotykają się z agresją.  Kiedy np. górnicy wychodzą blokować drogi, krewcy kierowcy nie wysiadają z aut, próbując przenosić protestujących. Doceniam bezwarunkowe zaangażowanie w sprawę działań na rzecz klimatu i odwagę cywilną tych ludzi – dodaje.

Różyk uważa jednak, że więcej dobrego dałyby „inne, włączające i nieantagonizujące formy aktywności”.

– Ale to decyzja Ostatniego Pokolenia. Skrajne emocje nie pomagają, jednak widzimy, skąd się biorą, dlatego pokazujemy, że obraz nigdy nie jest czarno-biały – twierdzi rzecznik resortu.

A może niezdecydowanych po prostu nie da się przekonać bez względu na działania? Dobrze pokazuje to ostatnia akcja Ostatniego Pokolenia. Ich obecność na zalanej trasie w żaden sposób nie zaszkodziła zwykłym ludziom – blokada była skutkiem ekstremalnych zjawisk pogodowych – a i tak nie zabrakło wyszydzających grupę komentarzy.

Publicysta Tomasz Markiewka pisał niedawno o eksperymencie "New York Timesa". Dziennikarze sprawdzili, ile kont sugerujących, że Joe Biden nie żyje, przeprosiło za szkodliwe sugestie po tym, gdy okazało się, że z prezydentem jest wszystko w porządku. Z 19 dużych twitterowych profili siejących dezinformację autorzy raptem czterech uderzyli się w pierś. Pięć kont przemilczało temat, a aż dziesięć brnęło dalej.

"Dlatego jestem zdystansowany wobec wezwań do przekonywania na argumenty różnego rodzaju zawodowych sceptyków, czy to w sprawie globalnego ocieplenia, czy innej podobnej. Żaden argument nie zmieni ich zdania, bo cała ich popularność i reputacja wśród fanów zależy od tego, żeby zdania nie zmieniali" – sugeruje Markiewka.

– Musimy odróżnić nieprzekonanych od tych, którzy świadomie sieją dezinformację i zwątpienie – mówi Marek Józefiak.

– Kolejne badania opinii publicznej, np. badania CBOS,  pokazują, że w Polsce świadomość kryzysu klimatycznego jest bardzo wysoka. Ludzie, którzy nie rozumieją rangi kryzysu klimatycznego jako takiego, to w naszym kraju absolutny margines – dodaje.

Debata, która jest niezbędna, to nie to, czy mamy do czynienia z problemem, tylko w jaki sposób będziemy mu przeciwdziałać.

– A tu kluczowe jest szybkie odejście od paliw kopalnych. Siłą rzeczy stratne będą wielkie koncerny zarabiające na węglu, ropie i gazie oraz państwa, które czerpią ogromne korzyści ekonomiczne z eksportu tych paliw i budują na tym swoją pozycję polityczną i gospodarczą. Od lat wiadomo, że koncerny opłacają kłamców klimatycznych. Państwa, które mają tu swój polityczny interes, też świadomie sieją zwątpienie. Niedawny raport NATO bezpośrednio wskazywał na działania Rosji i Chin w tym obszarze, których celem było destabilizowanie sytuacji wewnętrznej w UE – zwraca uwagę przedstawiciel Greenpeace Polska.

Gdy nie masz pomysłu na siebie, zostań aktywistą

"Brzydzę się wami" – pisze Daniel. "Tu nawet oddział zamknięty nie pomoże", "Banda nierobów i debili snujących opowieści spod znaku mchu i paproci, a do tego nakłaniających dzieciaki do łamania prawa", "Gdy nie masz pomysłu na siebie, zostań aktywistą bez rozumu" – to tylko niewielki wycinek z samych komentarzy zostawionych na profilu Ostatniego Pokolenia na Facebooku.

Agresja bardzo szybko przestała ograniczać się do świata wirtualnego. Podczas blokady drogi 8 lipca aktywiści zostali zaatakowani przez kierowców. Jeden odpalił gaśnicę, inny napluł protestującemu w twarz. Do niepokojących zdarzeń dochodzi także podczas spotkań organizacyjnych, niezwiązanych z akcjami protestacyjnymi.

Do Ostatniego Pokolenia można się zapisać przez formularz na stronie internetowej. Otwarte spotkania odbywają się co tydzień w Warszawie, a wkrótce organizowane mają być również w innych miastach. To właśnie na jednym z takich wydarzeń zjawił się mężczyzna, który wszedł na salę, naobrażał uczestników i po chwili wyszedł.

– Około trzech tygodni temu przed budynkiem, w którym miało odbyć się spotkanie, zebrała się grupa 12-13 dobrze zbudowanych mężczyzn. Wyglądało na to, że się wcześniej skrzyknęli. Bardzo szybko pojawiła się policja i nie dopuściła, by coś się stało. Zastanawiam się, co ci ludzie będą robić, kiedy zacznie brakować wody czy żywności na skutek katastrofy klimatycznej. Czego wówczas się dopuszczą, skoro już teraz pokojowe protesty wywołują w nich tyle agresji? – pyta Julia Keane.

Aktywistka zdaje sobie sprawę, że jej działalność może mieć wpływ na życie osobiste i zawodowe. Choć jako dziecko dobrze sytuowanych rodziców, mieszkające w Warszawie, z bogatym kapitałem kulturowym nie powinna narzekać.

– Wiem, że protestując w tak słusznej sprawie, zaprzepaszczam swoje marzenia. Wiem, że mogę mieć kolejne sprawy karne. Już zresztą jedną mam: za protest w siedzibie PiS-u sprzed kilku lat – dodaje Keane.

Była to akcja pod szyldem Ruchu Solidarności Klimatycznej. Ośmioro aktywistów w marcu 2023 roku weszło do siedziby Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Część uczestników domagających się “utworzenia spółdzielni energetycznych w każdej gminie w Polsce oraz oddania nadzoru nad spółkami energetycznymi z udziałem Skarbu Państwa w ręce ludzi” przykleiła się do ściany. Prokuratura postawiła im zarzut naruszenia miru domowego, co może grozić karą roku więzienia. Mecenas Gajowniczek-Pruszyńska, obrończyni jednej z aktywistek, zwracała uwagę w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że "taki akt oskarżenia w ogóle nie powinien był trafić do sądu". Jak tłumaczyła, w budynku znajduje się siedziba instytucji publicznej, protest odbył się w godzinach pracy, ale jednocześnie nikomu jej nie zakłócił. Jej zdaniem trudno mówić o zakłóceniu miru domowego, skoro dotyczy to siedziby partii politycznej. 

– Jeśli będę karana za uczestnictwo w tym czy innym proteście, nie będę mogła zostać nauczycielką. Aczkolwiek teraz, na początku roku szkolnego, myślę o tych wszystkich dzieciach, które pójdą do szkoły. O ich rodzicach, którzy liczą na to, że pociechy będą mieć lepszą przyszłość niż oni sami – lub jakąkolwiek przyszłość, pracę czy dorosłość. Są oszukiwani przez rząd i innych ludzi, którzy odpowiadają za status quo i to, że katastrofa klimatyczna postępuje – mówi Keane.

Dziewczyna na razie chce protestować. Bo w świecie, który płonie, i niskopłatne zawody jak nauczyciel, i te "ambitne" w korporacjach, przestaną mieć znaczenie.

– Młodzi ludzie zaczynający np. studia medyczne skończą je w świecie, który może wyglądać zupełnie inaczej. Obietnica kariery czy jakiekolwiek przyszłości i tak może się nie ziścić lub przynajmniej nie w takim kształcie, jak sobie to niektórzy wyobrażają – wyjaśnia.

Najnowsze protesty Ostatniego Pokolenia, zorganizowane z okazji początku roku szkolnego, skierowane były do rodziców. Najpierw aktywiści oblali szklaną fasadę galerii handlowej Złote Tarasy.

fot. Ostatnie Pokolenie

– Napędzanie kryzysu klimatycznego sprawia, że świat, w którym dorastać będą dzieci, które we wrześniu idą do szkoły, będzie dużo bardziej niebezpieczny niż ten, w którym żyjemy dzisiaj – mówiła Aleksandra, która oblała Złote Tarasy.

Dzień po oblaniu Złotych Tarasów przez dwie młode osoby rodzice z Ostatniego Pokolenia zabrali głos. W Liście od rodziców do rodziców ojciec Łukasz Stanek oraz matka Zofia Sobczak wezwali innych dorosłych do protestu.

Jak dać bezpieczeństwo dziecku, które przez pół wakacji męczy się w 30-40 stopniowym upale? Jak dać bezpieczeństwo dziecku w środku kryzysu klimatycznego? Od dekad pokazuje się nam drogę troski o dziecko: daj dziecku edukację, kup zabawki i pomoce, wesprzyj w zdobyciu zawodu i wszystko będzie dobrze. A co jeśli nie będzie dobrze? Co jeśli droga życia, na którą wysyłamy dzieci, droga, która była i naszą drogą, która doprowadziła świat na skraj przepaści, jest autostradą do piekła? 

- napisali w liście.

3 września aktywiści zablokowali skrzyżowanie ulic Pięknej i Marszałkowskiej przy placu Konstytucji. Trzymali banery z napisem Co powiemy dzieciom?, mieli ze sobą pustą kamizelkę dla rodzica, który zechce dołączyć do protestu. Na taki ruch zdecydowała się Ewa Siedlecka, publicystka "Polityki" i matka.

Wzięłam pomarańczową kamizelkę, jestem dlatego, że uważam, że jesteście pokoleniem oszukanym, oszukali was politycy. Chodziliście grzecznie na marszach strajku klimatycznego, wtedy wszyscy się nad wami rozczulali, że tak grzecznie maszerujecie, że jesteście tacy uświadomieni. W tej chwili was traktują niemal jak terrorystów, podczas gdy wasze postulaty są nie tylko słuszne, ale przede wszystkim rozsądne, nie są przesadne. Są tym, co jest minimum minimorum, żeby ta planeta przetrwała. Ja się z tym solidaryzuję i dlatego usiadłam.

- wyjaśniła 65-letnia kobieta.

Ostatnie Pokolenie zaapelowało do rodzin: "to jest moment, by przyjść na spotkanie i włożyć pomarańczową kamizelkę. Co powiemy dzieciom, jeśli nic nie zrobimy? Jesteśmy Ostatnim Pokoleniem, które może zatrzymać katastrofę klimatyczną. Musimy zrobić to dla naszych dzieci, dla naszego młodszego rodzeństwa i dla naszych bliskich".

A jak to wygląda od drugiej strony, bliskich i rodziców, którzy patrzą, jak ich dzieci protestują?

– To jest zawsze trudne, kiedy dziecko łamie prawo. Żaden rodzic nie chce, żeby jego dziecko poszło do więzienia. Tak samo ja nie chciałabym, aby ukarani zostali moi rodzice, rodzeństwo czy przyjaciele. To zawsze bardzo trudne – mówi Keane. 

Zapada długa cisza. Po chwili aktywistka dodaje, że stawka jest zbyt wysoka. 

– Moi bliscy również będą cierpieć z powodu katastrofy klimatycznej, która będzie się tylko rozwijać – wyjaśnia.

Rodzice dzieci z Ostatniego Pokolenia nie chcą mówić o szczegółach relacji, o tym, czy opłacają mandaty swoich latorośli, wspierają radą, finansują ich działania. Część ogranicza się do ogólnych wyrazów wsparcia: protestują o lepszy świat.

Kto wam płaci?

Jedną z najbardziej palących kwestii związanych z działaniem Ostatniego Pokolenia są finanse. Grupa na swojej stronie odsyła do zbiórki na portalu zrzutka.pl. 322 osoby wspierające gwarantują 1533 zł miesięcznie. Organizowane są też inne. Ta z okazji koncertu Taylor Swift zebrała trochę ponad 7 tys. Na działania lipcowe udało się pozyskać 10 150 zł.

– Ostatnie Pokolenie jest finansowane oddolnie, zbiera środki na swoje działanie. Poza tym, że zbieramy pieniądze, to w tym momencie cztery osoby są zatrudnione na pół etatu na zawrotną kwotę 2200 zł miesięcznie. Dzięki temu mogą wykonywać pracę logistyczną i administracyjną. Opór społeczny jest długoletnią walką i wymaga tego, aby ludzie mogli poświęcić na to jak najwięcej czasu. Chcemy pozwolić jak największej liczbie osób działać – mówi Keane.

Zatrudnienie osób na pół etatu możliwe jest dzięki organizacji Gastivists. Na jej stronie możemy przeczytać, że to niewielka grupa ludzi zajmujących się klimatem, zaś ich celem jest wspieranie ruchów chcących powstrzymać gaz i doprowadzić do transformacji energetycznej. Gastivists finansowane jest przez darczyńców, prywatne fundacje oraz korporacje działające etycznie. Wymienieni obecni fundatorzy to The European Climate Foundation, The Energy Transition Fun oraz Keep It In The Ground Foundation.

fot. Ostatnie Pokolenie

Przy okazji zbiórek Ostatnie Pokolenie zaznacza, że prawo zabrania zbierania pieniędzy na pokrycie  kar, więc zbierane środki przeznaczane są m.in. na organizację innych protestów. Mandatów jednak aktywistom nie brakuje. W maju podliczono, że wiosenne działania to 70 mandatów na kwotę 35 tys. zł.

– Nikt nie powiedział, że członkowie Ostatniego Pokolenia będą te mandaty płacić – mówi Keane. 

Uczestnicy mogą nie przyjąć mandatu i decydować się na obronę przed sądem. A jeśli ten uzna, że karę jednak trzeba zapłacić, to możliwa jest dalsza forma obywatelskiego nieposłuszeństwa. 

– Na razie wierzymy, że sądy będą uznawać prawo do bezprzemocowego protestu w trosce o wspólny świat do życia – zaznacza aktywistka. 

Plan dla rządu

Podczas spotkania z wyborcami w Bydgoszczy we wrześniu 2023 roku Donald Tusk mówił, że to dzięki aktywistom Młodzieżowego Strajku Klimatycznego może odbywać się poważna rozmowa na temat tego, jak przeciwdziałać katastrofie klimatycznej. Chwalił ich za to, że dyskusja o katastrofie klimatycznej jest możliwa. „Wyście osiągnęli już naprawdę bardzo dużo – już nikt poważny nie szydzi, nie drwi” – podkreślał.

Dziś to jednak brak działań rządu sprawia, że kontynuatorzy idei Młodzieżowego Strajku Klimatycznego działający w Ostatnim Pokoleniu wciąż wychodzą na ulice. I za każdym razem głośno o tym mówią. „Rząd niszczy nasze bezpieczeństwo klimatyczne” – napisali na Facebooku 15 sierpnia, w dniu Święta Wojska Polskiego.  

– Na krajowym podwórku nie doszło do żadnego przełomu w polityce energetycznej – przypomina Marek Józefiak z Greenpeace Polska.

– W ostatnich latach zbudowano szereg elektrowni na węgiel za 25 mld zł, a teraz planuje się falę inwestycji za jeszcze większą kwotę 26 mld w inne brudne paliwo - czyli gaz. Mimo że rząd Donalda Tuska szedł do wyborów z obietnicą odnowy polityki ekologicznej państwa, nadal nie odblokował wiatraków ani nie objął ochroną 20 proc. lasów, które miały być wolne od pił. A przecież to nie jest tak, że Polska jest zieloną wyspą i nie odczuwamy negatywnych skutków zmiany klimatu. Wręcz przeciwnie; praktycznie co roku susze niszczą plony w rolnictwie i powodują trudności z dostępem do wody. Coraz częściej pojawiają się huraganowe wiatry, które niszczą wsie i lasy, dochodzi też do powodzi błyskawicznych, które powodują olbrzymie straty – opowiada Józefiak.

"Rząd okazuje nam pogardę, dążąc do katastrofy klimatycznej i ignorując wszystkie dotychczasowe formy protestu obywatelskiego" – pisali aktywiści Ostatniego Pokolenia w lipcu.

Na internetowej stronie Ostatniego Pokolenia w sekcji Postulaty znajdziemy dwa. Rząd ma zadeklarować, że przekaże 100 proc. środków z budowy nowych dróg ekspresowych i autostrad na regionalne i lokalne połączenia kolejowe i autobusowe od 2025 roku oraz że stworzy bilet miesięczny za 50 zł na transport regionalny w całym kraju. „Chcemy jednolitego systemu honorowania biletów” – apelują aktywiści. Cytują Pawła Radzyńskiego ze Stowarzyszenia Ekonomiki Transportu, który zwrócił uwagę, że „dostępu do transportu publicznego tak naprawdę nie ma kilkanaście milionów Polaków”.

– Głos Ostatniego Pokolenia w debacie publicznej jest słyszalny – podkreśla Hubert Różyk z Ministerstwa Klimatu i Środowiska.

– Cele Ostatniego Pokolenia dotyczące zmniejszania uzależnienia od paliw kopalnych i emisji gazów cieplarnianych są zgodne z celami porozumienia paryskiego oraz zbieżne z założeniami polskiej polityki – wszyscy chcemy neutralności klimatycznej. Różnimy się tempem i sposobami jej osiągnięcia oraz stylem prowadzenia debaty i działań w przestrzeni publicznej – mówi rzecznik resortu.

– Rozumiem obawy o przyszłość i emocje tej grupy, depresja klimatyczna to realny problem ludzi na całym świecie. Jednak nie popieramy w MKiŚ generalnego sposobu działania Ostatniego Pokolenia. Radykalne podejście jest paliwem do pogłębiania podziałów społecznych, a wokół klimatu musimy budować konsensus – dodaje przedstawiciel resortu.  

Zwrócenie uwagi na transport publiczny nie dziwi, ale dlaczego wśród postulatów Ostatniego Pokolenia nie znajdziemy kwestii związanych z energetyką? Organizacja nie wspomina nic o wiatrakach, fotowoltaice, energii jądrowej. A to kwestie, które rozpalają nie tylko ekologów, ale i zwykłych ludzi. Panele i farmy wiatrowe produkują czystą energię, ale też bardzo często zabierają dzikie tereny: łąki, pola, lasy. Instalacje powstają nawet na wodzie.

Wspominając o tych kwestiach w rozmowie z Julią Keane, w odpowiedzi dostaję pigułkę tego, czym Ostatnie Pokolenie jest.

– Kiedy byłam w MSK ludzie mówili, że młodzi protestują, a nie oferują żadnego rozwiązania. Nie jestem tu po to, żeby przedstawiać gotowe recepty. Jedyne, co mogę robić, to protestować. Mam do tego prawo. Ostatnie Pokolenie ma propozycje pierwszych kroków. Zdaję sobie sprawę, że postulaty to kropla w morzu potrzeb. Nie jestem ekspertem od transformacji energetycznej. Odmawiamy dyskusji o konkretnych szczegółach. To nie jest nasza praca. Nie chcemy, żeby doszło do końca świata – czy to takie trudne? W chęci do życia nie ma niczego radykalnego – mówi.

Nie ma już czasu na dyskusje – powtarzają za Julią inni aktywiści. Ich zdaniem rozmowa do niczego nie prowadzi, trzeba działać.

– Alternatywą jest niewyobrażalnie gorszy świat. Upadek łańcucha dostaw, upadek rolnictwa, upały, masowe uchodźstwo. Jeśli jest choć cień szansy, by do tego nie doprowadzić, to trzeba protestować. Nic innego nam nie zostało – dodaje aktywistka. Tej nadziei nie ma już austriackie Ostatnie Pokolenie. We wpisie na Twitterze organizacja poinformowała, że "społeczeństwo poniosło porażkę", a ich projekt się kończy. W pożegnalnym wpisie zaznaczyli, że nie wierzą w sukces.

Czy hipisi XXI wieku skończą jak ci z lat 60. i 70. Dla dobra naszego i ich, lepiej, żeby ci prorocy klęski – a wiadomo, że proropcy nie sa kochani we własnym kraju – nie obrośli w tłuszcz, żeby ich nie dopadł szmal.