Dziś jest trudniej, bo lwią część tych okazji przegapiamy. Czując nudę, odruchowo sięgamy po nieuniknionego towarzysza naszego życia – smartfon – i niemal każdą wolną chwilę wypełniamy scrollowaniem. Nie odrywając wzroku od ekranów, nie obserwujemy otoczenia, ludzi, nie chłoniemy widoków ani dźwięków. Rozproszeni przez pochłaniacze uwagi nie widzimy tego, co oferuje nam otoczenie. Ostatecznie, jadąc w podróż, nie opuszczamy swego świata. Zabieramy go ze sobą w kieszeni albo torebce. Smartfon pozwala nam mimo urlopu utrzymywać kontakt ze znajomymi, rodziną a nierzadko – broń Boże – również współpracownikami czy szefem. A więc tkwimy w tym, co znamy. Nie opuszczamy naszego świata, więc jesteśmy nieobecni w nowym. Nie wychodzimy z bańki naszej codzienności, nie potrzebujemy więc zagłębiać się w nową. Poznawać nowych ludzi, ich myśli, historii, tradycji, czy kultury. Zyskiwać to, co być może dawniej było możliwie, czyli się kształcić poprzez podróż.