Rodzice organizują dzieciom pierwszą komunię, a one wysyłają sobie nagie zdjęcia. Śmierć niewinności w czasach dostępności

Nawet dorośli nie wiedzą, co zrobić z niechcianym zdjęciem przyrodzenia albo nachalną prośbą o sexting. Dlaczego więc dzieci ze swoją kruchą psychiką mają być odporne i nienarażone na szkodliwe treści seksualne?  

08.01.2024 05.00
Rodzice organizują dzieciom pierwszą komunię, a one wysyłają sobie nagie zdjęcia. Śmierć niewinności w czasach dostępności

Ludzie są jedynymi zwierzętami, które czerpią przyjemność z oglądania czynności seksualnych innych przedstawicieli swojego gatunku. Istnienie internetu sprawia, że można to robić bardzo łatwo. Bo internet nie powstał tylko po to, by oglądać małe kotki. Ludzie, także dorastający, oglądają nie tylko kocięta, ale także porno. W badaniu Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej Nastolatek 3.0 jedna czwarta nastolatków obawia się uzależnienia od treści pornograficznych. Właściwie po równo chłopcy i dziewczęta. Notorycznie otrzymują też czyjeś nagie lub półnagie zdjęcia za pośrednictwem internetu, część z nich wysyłają ich rówieśnicy. A rodzice nie mają wiedzy na ten temat lub po prostu wiedzieć nie chcą. O edukacji seksualnej dzieci i młodzieży opowiada nam Michał Tęcza, seksuolog i edukator seksualny. 

Barbara Erling: Według najnowszego badania NASK-u co trzeci nastolatek przyznaje, że zdarzyło mu się otrzymać czyjeś nagie lub półnagie zdjęcie za pośrednictwem internetu. Przerażają Pana te dane?

Michał Tęcza: Absolutnie tak. Przez ostatnie dwa lata pracowałem w szkołach, gdzie prowadziłem warsztaty dotyczące emocji, obejmujące zarówno rozpoznawanie ich, jak i radzenie sobie z nimi. Podczas tych zajęć dzieciaki same zaczynały tematy związane z seksualnością. Odniosłem wrażenie, że wręcz same domagają się wiedzy na temat seksu i cielesności, aktywnie słuchali i pytali, chociaż starałem się nie podejmować tematów związanych z seksualnością na tych zajęciach. 

Jakie kwestie najbardziej nurtowały uczniów? 

Często padały pytania: co robić, jeśli ktoś chce kontaktów seksualnych, a ja tego nie chcę; co robić, kiedy ktoś wysyła mi zdjęcia, a ja tego nie chcę; co robić, kiedy ktoś prosi, żebym ja wysłał czy wysłała takie zdjęcie, a ja tego nie chcę. 

Jak odpowiadać na takie pytania? 

Trzeba mówić wprost, o sobie i swoich potrzebach. Wyraźnie zaznaczyć granice, powiedzieć, co nam się nie podoba, czego oczekujemy. Na przykład: jestem zły na to, co się wydarzyło, i nie życzę sobie takich zachowań w przyszłości.

Formułowania takich komunikatów uczyłem w ramach warsztatów, które prowadziłem w polskich liceach. Rozmawialiśmy o tym, jak bezpiecznie mówić o emocjach, jak bezpiecznie dla siebie i dla innych osób dbać o swoje granice. 

Niezbyt to skomplikowane.

Bo to prosty komunikat, ale mimo to może powodować wiele trudności.

W naszym kraju ogromnym problemem jest wyrażanie i rozpoznawanie emocji. 

Jak jest kiepsko, zauważyłem podczas zajęć, kiedy pytałem, jak często dzieci widziały swojego tatę smutnego albo płaczącego. Garstka się zgłaszała. Dzieci, młodzież uczą się głównie przez modelowanie, więc jeżeli nie widzą takich zachowań w domu, myślą, że smutek nie dotyczy mężczyzn, że mężczyźni się nie smucą.

W mediach społecznościowych, w których dzieci i młodzież spędzają dużo czasu, też niewielu jest płaczących mężczyzn. 

Tam już w ogóle świat wygląda zupełnie nierealnie. Z moich obserwacji wynika, że media społecznościowe mają ogromny wpływ na kształtowanie samooceny. Jeżeli młodzi oglądają zdjęcia pełne przefiltrowanego piękna – gdzie są osoby z gładszą cerą, ładniejszym ciałem, z fajnym, bogatym i ciekawym życiem – zwykle budzi się w nich myśl, że może z nimi jest coś nie tak. 

Raport NASK wskazuje, że połowa uczniów szkół średnich dostała chociaż raz zdjęcie czyjegoś członka. Okazuje się, że to nie jest domena tylko starszej młodzieży, bo co trzeci uczeń szkoły podstawowej deklaruje, że otrzymał treści z czyimś nagim wizerunkiem.

Zawsze na początku zajęć z edukacji seksualnej w klasie pytam młodzież o kontakt z pornografią. Przez ostatnie kilka lat pracy tylko jedna osoba powiedziała, że nigdy nie miała z nią kontaktu. 

Przerażające jest, że dzieciaki mówiły wprost o bardzo wczesnym pierwszym kontakcie z treściami pornograficznymi. Jedna z dziewczyn miała zaledwie siedem lat, kiedy miała pierwszy kontakt z treściami pornograficznymi, najstarsza dziewięć. Była zaledwie w pierwszej klasie, jeszcze przed komunią. 

Rodzicom wydaje się, że ich pociechy to niewinne istoty, a często mają już do czynienia z mocno gorszącymi treściami. Wyobrażenia rodziców a doświadczenia dzieci rozjeżdżają się. Jedynie 5,6 proc. rodziców deklaruje, że ich dzieci otrzymały nagie zdjęcia za pośrednictwem internetu, a z deklaracji nastolatków wynika, że ponad 30 proc. z nich otrzymało takie pliki.

To obronny mechanizm rodziców. Prowadząc zajęcia z osobami dorosłymi, mówimy, że jeżeli dziecko ma lat 10, jest 90 proc. szans na to, że jest po kontakcie z pornografią. Wszyscy zawsze robią wielkie oczy ze zdziwienia. Myślę, że oddalają od siebie tę myśl, bo jednak ta wiedza jest przerażająca. 

Zresztą bardzo często dzieciaki trafiają na takie treści przypadkiem, czasem ktoś im wyśle. Natomiast nie zgłaszają tego rodzicom w obawie przed tym, że albo zostaną ukarane albo odbędzie się nieprzyjemna, krępująca rozmowa. 

A skutki wczesnych początków z pornografią potrafią być opłakane. 

Skutków kontaktu z pornografią w młodym wieku jest mnóstwo. Od zaburzonego obrazu siebie, swojego ciała, po nienaturalne, wygórowane oczekiwania wobec osób, z którymi będzie się wchodziło w przyszłości w związki. Przez pornografię preferencje seksualne kształtują się w niekoniecznie naturalny sposób. 

Raport francuskiej Wysokiej Rady ds. Równości Kobiet i Mężczyzn pokazuje, że 90 proc. heteroseksualnej pornografii dostępnej w sieci zawiera werbalną, fizyczną i seksualną przemoc wobec kobiet.

Nie przez przypadek pornografia jest dozwolona od 18 roku życia, a kontakt seksualny od 15. Ma to swoje uzasadnienie w psychologii. Kontakty seksualne czy nawet pierwsze doświadczenia seksualne, jak masturbacja, powinny odbywać się na podstawie wyobrażeń kontaktu i bliskości, a nie na podstawie scen przedstawiających kontakty seksualne osób dorosłych. Dzieciaki, które nie mają edukacji seksualnej ani w domu, ani w szkole, nie mają pojęcia, że tak nie wygląda kontakt seksualny. Pornografia pełna jest zachowań przemocowych, które potem nieświadoma młodzież przenosi do prawdziwego świata. 

Te zachowania przemocowe uczą, że seks nie wynika z bliskości, lecz z dominacji.

Dużym problemem jest fakt, że kontakt seksualny, choć powinien być podejmowany za zgodą, często odbywa się jest pomimo braku niezgody. Zgoda na kontakt seksualny i bliskość to wyraźne "tak". 

Prowadziłem warsztaty interwencyjne w szkole, w której doszło do niechcianej bliskości. Pewna dziewczyna doświadczyła pod wpływem alkoholu niechcianego dotyku ze strony kolegi z klasy. Ona tego nie pamiętała, ale pamiętały inne osoby. To było na imprezie. 

Moim zadaniem było porozmawiać z całą klasą o tym, czego zdecydowanie nie wolno i jak podejmować takie kontakty w sposób zdrowy i bezpieczny dla wszystkich osób. Dodatkowo o tym, jak dbać o siebie i bliskie osoby.

Kolejny problem, o którym alarmuje raport NASK, to uzależnienie od treści pornograficznych i powiązanej z nimi masturbacji. 

Te treści są ekscytujące, mogą łatwo uzależniać nawet nie od samej pornografii, ale od masturbacji. Chociaż w klasyfikacji medycznej nie mamy oficjalnie diagnozy uzależnienia od zachowań seksualnych, mechanizm w tym przypadku jest podobny. Pornografii nie ogląda się zwykle tylko po to, żeby obejrzeć i pójść spać. To nie jest film na dobranoc. 

Czym się takie uzależnienie od treści pornograficznych objawia?

Warto być wyczulonym, kiedy dziecko zaczyna szczególnie dbać o swoją prywatność i zamyka się na dłużej w pokoju, częściej się denerwuje. Wtedy trzeba przyjrzeć się tym zachowaniom, badać, sprawdzać, pytać i rozmawiać. Licząc na to, że nastolatek się otworzy i zechce porozmawiać. Uzależnienie, a właściwie zachowanie kompulsywne, jest problemem, który diagnozuje się i leczy specjalistycznie. Nie każde oglądanie pornografii do tego prowadzi i nie chciałbym, żeby rodzice sami podejmowali próby diagnozy. 

A jak nie powie, a rodzic ma podejrzenie, że dziecko może być uzależnione od masturbacji? Gdzie on powinien się zgłosić? Co powinien zrobić?

Terapia nie działa, jeżeli ktoś jej nie chce, dlatego powtarzam jak mantrę: z dziećmi trzeba rozmawiać. Komunikacja z dzieckiem, z nastolatkiem powinna być stała, opierać się na zaufaniu i wsparciu osób dorosłych. Jeżeli tego wsparcia i zaufania nie ma, myślę, że ciężko będzie skłonić nastolatka do podjęcia jakichś kroków w kierunku terapii. Oczywiście można próbować, można zapisać dziecko do osoby, która zajmuje się wsparciem psychologicznym. Wskazana jest także terapia, a przynajmniej konsultacja rodziców.

Półnagie zdjęcia wysyłają zarówno chłopcy, jak i dziewczynki. Czy na spotkaniach z młodzieżą któraś z płci była bardziej chętna do rozmowy? 

Bardziej chętne do rozmowy o edukacji seksualnej są zwykle dziewczęta. Jednak warsztaty prowadziłem dopiero w szkole średniej, kiedy jest już dużo za późno na edukację seksualną. To, o czym rozmawialiśmy, powinno się odbyć wiele lat wcześniej. 

Kiedy? 

Tak naprawdę ta edukacja seksualna powinna towarzyszyć dzieciakom od podstawówki. Tylko że to jest tak jak z nauką matematyki. Nie uczymy się od razu różniczkować, bo najpierw trzeba się nauczyć liczb. I tutaj jest podobnie. Edukacja seksualna powinna się odbywać według standardów Światowej Organizacji Zdrowia, więc od piątego roku życia. Uczymy się wtedy o tym, jak wygląda ciało, jak przestrzegać granic innych osób, jak pytać o granice, jak utrzymywać higienę. To są podstawy, które już są edukacją seksualną, tylko może nie wszyscy tak o tym myślą. 

Edukacja seksualna jest potrzebna, bo później dzieciaki w liceum nie są w stanie narysować narządów rozrodczych w poprawny sposób. I to narządów swojej płci. 

A potrafią nazwać? 

Bardzo ogólnie, często nie językiem medycznym, ale tylko wulgarnie, np: nie mówią penis tylko chuj. Generalnie jako społeczeństwo mamy ogromną trudność z poprawnym nazywaniem narządów płciowych i czynności seksualnych. Jeśli rodzic nie nauczy nazywać narządów płciowych, dziecko będzie szukało samo. A wpisywanie haseł związanych z seksualnością w internecie skończy się kontaktem z pornografią. 

Później słyszymy, że nastolatki śmieją się na zajęciach z wychowania do życia w rodzinie, gdy prowadząca opowiada o podpaskach i tamponach. 

Wszystko, co związane z dojrzewaniem, procesem dorastania jest po prostu nieznane. Śmieszy tampon, ale już seks analny nie szokuje. Przestrzeń publiczna jest pełna bodźców seksualnych, że seks nie szokuje, nie wyzwala takich emocji. Jak spojrzymy na reklamy, na billboardy, tam jest mnóstwo nagości, mnóstwo wulgarnych treści. Za to w reklamie podpasek nie ma żadnej krwi czy bólu. 

Do tego dochodzą media społecznościowe, które kipią seksualnością. Prawie co siódmy nastolatek przejawia wysoki poziom samoseksualizacji, czyli skupiania się na swojej seksulności, a ten poziom rośnie wraz z wiekiem.

Dzieci nie potrafią stawiać sobie granic, wydaje im się, że jak będą je przekraczać, naruszać, na przykład rozsyłając swoje nagie zdjęcia, to zyskają coś w zamian, np. zostaną zauważone, docenione. 

Ale media społecznościowe promują pewien kanon piękna, często nierealny, ale pożądany. 

Dzieciaki chcą wyglądać jak z Instagrama. Niestety często za wszelką cenę, kosztem zaburzeń odżywiania, próbując robić z siebie na siłę "dorosłych".

Ile lat miały najmniejsze dzieciaki, z którymi Pan pracował?

Najmłodsza była czwarta klasa podstawówki, czyli około 10 lat. Z nimi pracowałem w temacie emocji. Edukację seksualną prowadziłem wyłącznie w prywatnych liceach, ze względu na politykę poprzedniego rządu i obawy placówek państwowych.

Ich problemy jakoś diametralnie różnią się od problemów starszych dzieciaków?

Młodsze dzieciaki są zwykle bardziej otwarte i zaangażowane w kwestie związane z emocjami. U starszych to zaangażowanie i wiedza na temat emocji jakoś gaśnie. Mniej emocji potrafią wymienić, mniej rozpoznawać, zamykają się. To było niesamowite, że wśród młodszych dzieciaków ta wiedza na temat emocji była większa. 

Ale bez względu na wiek bardzo często mówią, że nie ufają dorosłym. Jak rozmawiamy o tym, gdzie zgłaszać trudności, do kogo się udać, zwykle pojawiały się w klasie jedna czy dwie osoby, które mówiły, że próbowały zgłosić jakąś sprawę osobie dorosłej, ale ta nie zareagowała. 

Dlaczego dorośli nie reagują na zgłoszenia przemocy? 

Argumenty były bardzo różne. Bardzo częste tłumaczenie, to że  konflikt był trudny do rozwiązania. Albo że takich spraw jest bardzo dużo. A do tego, że dzieciaki rzeczywiście czasem się kłócą i potem się godzą, więc nie warto podejmować żadnych kroków.

Trzeba przyznać, że kadra pedagogiczna w szkołach jest bardzo obciążona. Nie chcę tutaj nikogo usprawiedliwiać, ale często jest tak, że rzeczywiście jedna czy dwie osoby nie dadzą sobie rady z problemami kilkuset uczniów. To fizycznie niemożliwe. 

A według Pana w związku z wszechobecną seksualizacją młodzieży, w związku z alarmującymi danymi, czy w szkołach powinien być na stałe seksuolog? 

Absolutną koniecznością jest po prostu edukacja seksualna od szkoły podstawowej. I to w kontekście wykorzystywania seksualnego, stawiania granic, pilnowania granic innych, ale też przesyłania swoich nagich zdjęć. 

Seksulog w każdej szkole to byłoby już idealne rozwiązanie. 

Mówimy o profesjonaliście, nie kimś z doskoku czy katechetce dorabiającej dodatkowymi zajęciami. 

Tak jak do nauki matematyki zatrudnia się osobę, która zna się na matematyce, tak do edukacji seksualnej powinna zatrudniać się osoba, która zna się na edukacji seksualnej. Nie powinien to być przedmiot przepychany między sobą wśród osób uczących w szkole od pani z biblioteki po pielęgniarkę. Edukacją seksualną powinny zajmować się osoby wykwalifikowane, rozumiejące, na czym polega edukacja seksualna i potrafiące poruszać się w temacie. Takie, które potrafią nazywać rzeczy po imieniu, które się nie krępują, odpowiedzą na pytania dzieci i młodzieży w rzeczowy sposób, zgodnie z wiedzą medyczną, a nie przekonaniami, szczególnie religijnymi.