Gdy rozbrzmiewa gong, dziewczyny rzucają się na siebie. Staśko walczy agresywnie, próbuje high kicków, systematycznie obija twarz Mrs. Honey. Gdy w drugiej rundzie Wyszatycka efektownie obala rywalkę na ziemię, widownia wrze. "Jedziesz z tą pizdą" – krzyczą z trybun panowie w czarnych obcisłych koszulkach. Staśko zdecydowanie nie jest faworytką sali, co chwilę ktoś rzuca w jej stronę głośne "Wypierdalaj". Nitrozyniak, będący w narożniku Mrs. Honey, krzyczy w stronę Staśko: "Jebać feministki!". Mimo wszystko Staśko przez większość walki dominuje, jest agresywna i zdeterminowana. Tak bardzo, że wygrywa na punkty.
Pojedynek zakończony według reguł po trzech rundach panie zwieńczyły pocałunkiem. "Ewa, gdy się przytulałyśmy, zapytała, czy możemy się pocałować" – tłumaczy później w mediach społecznościowych Staśko. – Wszystkim, którzy we mnie nie wierzyli, mówię: "Jestem silna. Walczyłam jak dziewczyna". Jestem dumna, bo było naprawdę ciężko. Nie jest łatwo, jak się słyszy te wszystkie krzyki na hali – mówi po wygranej walce. Ze złotym pucharem, triumfująco schodzi z oktagonu.
Nie ma jeszcze północy, gdy jest już po wszystkim. Widzowie wychodzą z niedosytem, ale zadowoleni. Było wszystko, za co zapłacili: emocje, adrenalina i show. Bez przeładowania kolejnymi występami, jakimiś losowaniami nagród i zmianami scenerii, jak to bywa na galach Fame MMA, konkurencyjnej do High League federacji. – Lepiej, że nie przeciągali tymi występami. Z ostatniej gali Fame wróciłam po trzeciej – wspomina blondynka w swetrze w paski.
After party trwa, kiedy po pierwszej w nocy, przed Areną Gliwice, na dworze, przed drzwiami, którymi wychodziły VIP-y, stoi kilkanaście osób, wśród nich także dzieciaki. Wyczekują w deszczu, licząc, że uda im się zrobić jeszcze jedno zdjęcie z jakimś wielkim influencerem.
– Chce wam się tak stać? Jest 9 stopni, siąpi deszcz.
– Może akurat będziemy mieli szczęście i ktoś sławny wyjdzie – odpowiadają. Tyle że nie wiedzą, że w Gliwicach już nie ma wielkich influ. Zaraz po gali uciekli do Katowic na bardziej wypasione, prywatne imprezy.