Nagroda Nobla albo foch. Trumpowi odjechał peron
Trump twierdzi, że należy mu się Pokojowa Nagroda Nobla. Brak wyróżnienia uznaje za zniewagę USA.

Podczas przemówienia do setek wojskowych w bazie Quantico w Wirginii oświadczył, że brak Pokojowej Nagrody Nobla dla niego będzie nie tylko niesprawiedliwością, ale wręcz obrazą dla całych Stanów Zjednoczonych. Nie obyło się też bez mocnych słów o Rosji, wojnie w Ukrainie, NATO i amerykańskiej Gwardii Narodowej.
Trump nie krył rozczarowania Putinem
W dalszej części wystąpienia Trump przypomniał, jak niedawno zareagował na groźby ze strony Moskwy. Jego odpowiedzią było wysłanie atomowego okrętu podwodnego w kierunku rosyjskich wód terytorialnych. Nieprzypadkowo zaznaczył, że okręty te są „najpotężniejszą bronią, jaką kiedykolwiek stworzono” i że amerykańska flota podwodna jest obecnie „25 lat przed Rosją i Chinami”. Trump znów zagrał retoryką potęgi militarnej, przedstawiając USA jako światowego lidera, który nie może sobie pozwolić na słabość – ani w słowach, ani w działaniach. Jak stwierdził, niektórych pojęć nie powinno się wypowiadać nawet na głos. Aluzja do słowa nuklearny była tu aż nazbyt wyraźna.
Choć Trump przez lata chwalił się dobrymi relacjami z Władimirem Putinem, obecnie nie ukrywa swojego rozczarowania jego postawą. Wojna w Ukrainie miała według niego zakończyć się w tydzień. Tymczasem ciągnie się od lat. „Myślałem, że Putin to zakończy. Czyżby był tylko papierowym tygrysem?” – pytał retorycznie były prezydent, sugerując, że rosyjski przywódca stracił nie tylko kontrolę nad konfliktem, ale i twarz na arenie międzynarodowej.
Podczas wystąpienia nie zabrakło krytyki w stronę NATO
W przemówieniu nie zabrakło także krytyki pod adresem NATO i wcześniejszych administracji. Trump stwierdził, że to jego działania doprowadziły do zwiększenia wydatków obronnych przez europejskich sojuszników. Jego zdaniem Putin stał się niezamierzoną pobudką dla Europy, zmuszając ją do wzmacniania sił zbrojnych, czego nie miała ochoty robić.
Przeczytaj także:
Jednocześnie Trump zaznaczył, że priorytetem dla amerykańskiej armii musi być obrona własnego terytorium, a nie misje w oddalonych rejonach, takich jak Kenia czy Somalia. W jego wizji armia USA ma przede wszystkim bronić granic kraju przed wewnętrzną inwazją.
Polityczny spektakl trwa
Donald Trump już wcześniej sugerował, że zasługuje na Pokojową Nagrodę Nobla, podkreślając jednocześnie swoje działania dyplomatyczne. Jego zdaniem brak uznania ze strony Komitetu Noblowskiego to efekt uprzedzeń politycznego establishmentu. W kampaniach wyborczych często wykorzystywał ten temat jako symbol niesprawiedliwego traktowania i niedocenienia przez światowe elity.
Jego ostatnie wystąpienie to bez wątpienia element budowania wizerunku silnego lidera, gotowego użyć siły, ale pragnącego pokoju. W oczach swoich zwolenników jest to wystarczający powód, by porównywać go do laureatów z przeszłości. Dla uważnych krytyków to kolejne widowisko, w którym rola męża stanu miesza się z autopromocją.