Microsoft zrezygnuje z gamingu? Mam dla was dwie turbo istotne liczby
Gdy gubernator Kalifornii Gavin Newsom obwiniał cła Donalda Trumpa o znaczące podwyżki cen Game Passa a GameStop drwił z grafikami zachęcającymi do kupowania gier w sklepach - w sieci zawrzało od spekulacji o końcu Xboxa. Ale czy rzeczywiście Microsoft rezygnuje z gamingu? Mam dla was dwie liczby, które wszystko wyjaśnią.

Pierwsza liczba: 69 mld dol. To kwota, którą Microsoft zapłacił za przejęcie Activision Blizzard King w 2023 r. Nie 69 mln, nie 6,9 mld - 69 mld dol. To największe przejęcie w historii branży gier wideo. To transakcja, która trwała niemal 22 miesiące i wymagała przełamania oporu regulatorów ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i innych krajów. Firma, która planowałaby opuścić rynek gier, raczej nie wydałaby sumy większej od PKB większości krajów świata na zakup studiów Call of Duty, World of Warcraft czy Candy Crush.
Przejęcie ABK to nie była decyzja podjęta na kolanie. Microsoft walczył o tę transakcję przez niemal dwa lata, mierząc się z Federalną Komisją Handlu (FTC) w Stanach Zjednoczonych i Competition and Markets Authority (CMA) w Wielkiej Brytanii. Firmy porzucające rynek nie angażują się w tak kosztowne i długotrwałe batalii prawne. Ale o tym przecież wszyscy wiemy od dwóch lat, nie będę marnował waszego czasu. Nowa jest druga liczba.
Czytaj też:
Druga liczba - 300 mln dol
To kwota (dane zdobył Bloomberg), którą Xbox świadomie poświęcił w sprzedaży Call of Duty na konsolach i PC w zeszłym roku umieszczając grę w Game Passie. Nie stracił przez błąd w strategii, nie przegapił przez przypadek - celowo zrezygnował z 300 mln dol. przychodów, żeby wzmocnić swoją usługę subskrypcyjną.

Brzmi jak szaleństwo? Może dla kogoś, kto myśli w kategoriach kwartalnych zysków. Ale Microsoft gra w dłuższą grę. Firma wie, że przyszłość gamingu to nie sprzedaż pojedynczych tytułów za 70 dol., lecz pozyskiwanie użytkowników do ekosystemu, który będzie generował stały strumień przychodów przez lata.
Game Pass to problem czy rozwiązanie?
Krytycy Game Pass mają rację w jednym - obecny model rzeczywiście zjada tradycyjne przychody ze sprzedaży gier. Była wiceprezes Xbox Game Studios, Shannon Loftis, wprost przyznała we wrześniu, że większość adopcji gier w Game Passie odbywa się kosztem przychodów detalicznych. Ale to nie znaczy, że strategia jest błędna.
Netflix też na początku oferował filmy i seriale za stosunkowo niewielką opłatę miesięczną, niszcząc tradycyjny model wypożyczalni i sprzedaży DVD. Dziś Netflix generuje miliardy dolarów rocznie i zdefiniował na nowo sposób konsumowania treści rozrywkowych. Microsoft próbuje zrobić to samo z grami.
Game Pass osiągnął rekordowe przychody na poziomie niemal 5 mld dol. w roku fiskalnym 2025. To może wydawać się niewiele w porównaniu z 300 mln dol. straconych na samym Call of Duty, ale pamiętajmy - to dopiero początek transformacji. Usługa ma obecnie około 35-37 mln subskrybentów, z czego 68 proc. płaci za najdroższy wariant Ultimate.
Konsole? Xbox ma to w nosie
Sprzedaż konsol Xbox Series X/S spadła o 22 proc. w ostatnim kwartale fiskalnym 2025. W całym ubiegłym roku w Stanach Zjednoczonych sprzedano zaledwie 2,7 mln jednostek, a w Europie - ledwie 290 tys. To katastrofa? Niekoniecznie.
Microsoft w zasadzie przestał reklamować swoje konsole. Nie ma promocji świątecznych, bundli, rabatów. Xbox był wielokrotnie niedostępny w sklepach w różnych krajach - i wyglądało to na celową decyzję o ograniczeniu dostaw. Firma zachowuje się jak Nintendo z Wii U po 2014 r. -oficjalnie wspiera urządzenie, ale w praktyce już się z niego wycofała.
Dlaczego? Bo Microsoft zrozumiał, że przegrał wojnę konsolową. PlayStation 5 sprzedał się w 80,3 mln egzemplarzy, Xbox Series X/S - w około 33 mln. To stosunek 2,4:1 na korzyść Sony. W takiej sytuacji dalsze inwestowanie w konkurowanie na polu sprzętowym to marnowanie pieniędzy.
Walka o drugiego Steama
Rynek gier PC jest wart uwagi. Steam ma obecnie 147 mln aktywnych użytkowników miesięcznie i kontroluje około 74-75 proc. rynku dystrybucji cyfrowej na PC. Epic Games Store, mimo 295 mln zarejestrowanych kont, generuje zaledwie 3 proc. przychodów tego rynku. Steam wygenerował 9,8 mld dol. przychodów w ubiegłym roku, Epic – jedynie 255 mln z gier third-party.
Microsoft chce stać się drugim Steamem, ale nie poprzez tradycyjną dystrybucję, lecz przez chmurę i sztuczną inteligencję. Game Pass ma być dla gier tym, czym Netflix dla filmów i seriali, a Xbox Cloud Gaming - sposobem na dotarcie do miliardów urządzeń na całym świecie.
Te dwie liczby - 69 mld za Activision Blizzard i 300 mln poświęconych na Call of Duty w Game Passie - to nie oznaki wycofywania się z rynku. To inwestycje w przyszłość. Microsoft przestał konkurować z Sony o sprzedaż plastikowych pudełek pod telewizory, bo zrozumiał, że to ślepa uliczka.
Zamiast tego firma buduje ekosystem, który ma działać na każdym urządzeniu z dostępem do Internetu. Tak, obecny model Game Pass może być nieopłacalny - dlatego właśnie ceny poszły w górę. Ale tak też wyglądał Netflix w pierwszych latach. Dziś nikt nie kwestionuje sensowności modelu subskrypcyjnego w rozrywce.
Podwyżka cen Game Passa to nie znak kapitulacji - to sygnał, że Microsoft przechodzi do następnej fazy planu. Firmy rezygnujące z rynku nie wydają 69 mld dol. na przejęcia i nie marnują 300 mln na budowanie subskrypcji. Robią to firmy, które wiedzą, dokąd zmierza przyszłość i są gotowe za nią zapłacić. Gaming się zmienia. Microsoft też. A my będziemy świadkami największej transformacji branży od czasów przejścia z automatów do domowych konsol.