"AI to więcej miejsc pracy". Nie ufam ani jednemu słowu prezesa Nvidii
Jensen Huang ponownie próbuje przekonać świat, że sztuczna inteligencja stworzy więcej miejsc pracy niż ich zlikwiduje. To oczywiście bardzo wygodne stanowisko dla człowieka, którego firma jest warta 4,5 bln dol. głównie dzięki boomowi na AI.

Twarde dane pokazują kompletnie odmienną sytuację od obrazu, jaki próbuje rysować CEO Nvidii. W samym bieżącym roku AI już wyeliminowała prawie 78 tys. miejsc pracy w sektorze technologicznym, a to dopiero początek. Kiedy prezes firmy zarabiającej miliardy na sprzedaży procesorów graficznych do systemów AI zapewnia nas o optymistycznej przyszłości zatrudnienia to warto zastanowić się, czyje interesy faktycznie reprezentuje.
Matematyka nie kłamie - w przeciwieństwie do niektórych CEO
Dane są bezlitosne i trudne do zakwestionowania. Według najnowszych badań aż 41 proc. pracodawców na całym świecie planuje redukcję zatrudnienia w ciągu najbliższych pięciu lat właśnie z powodu wdrażania AI. World Economic Forum przewiduje, że do 2030 r. 92 mln miejsc pracy zostanie zlikwidowanych, podczas gdy powstanie 170 mln nowych - ale to optymistyczne prognozy, które zakładają idealną transformację gospodarczą. W rzeczywistości już teraz obserwujemy konkretne skutki: Wall Street planuje zastąpić 200 tys. pracowników systemami AI w ciągu najbliższych 3-5 lat, a sektor przetwarzania danych straci 7,5 mln miejsc pracy do 2027 r.
To też jest ciekawe:
Szczególnie niepokojące są prognozy dla młodych ludzi wchodzących na rynek pracy. CEO Anthropic, Dario Amodei, ostrzega że AI może wyeliminować nawet połowę wszystkich miejsc pracy na poziomie podstawowym w ciągu najbliższych lat. To nie są abstrakcyjne przewidywania - już dziś 491 osób dziennie traci pracę z powodu wdrażania AI w sektorze technologicznym. Kiedy Jensen Huang mówi, że AI stworzy więcej możliwości to prawdopodobnie nie ma na myśli zwykłych pracowników, lecz akcjonariuszy jego firmy.
Nvidia i gra o biliony dolarów
Trudno uwierzyć w bezinteresowność wypowiedzi Huanga, gdy spojrzymy na jego sytuację finansową. W bieżącym roku po raz pierwszy od dekady otrzymał podwyżkę - jego wynagrodzenie wzrosło do prawie 50 mln dol. Jego 3,5 proc. udziałów w Nvidii jest obecnie warte około 94 mld dol. To oznacza, że każdy wzrost kursu akcji o 1 proc. przekłada się na prawie miliard dolarów w jego kieszeni. Czy naprawdę można oczekiwać obiektywnej oceny wpływu AI na rynek pracy od kogoś, kto ma tak ogromne finansowe interesy w utrzymywaniu optymistycznego narracji?
Nvidia nie ukrywa swojej strategii finansowej - firma ogłosiła program odkupu akcji o wartości 60 mld dol. W pierwszej połowie bieżącego roku zwróciła akcjonariuszom już 24 mld dol. To jasny sygnał, że priorytetem są zyski inwestorów, nie troska o społeczne konsekwencje rewolucji AI. Gdy Huang zapewnia, że AI po prostu będzie działać jako partner to warto pamiętać, że jego firma zarabia na każdym centrum danych AI - według niego około 70 proc. kosztów budowy nowego centrum przypada na produkty Nvidii.
Eksperci biją na alarm - ale czy ktoś słucha?
Huang lansuje optymistyczne wizje, a tymczasem niezależni badacze przedstawiają znacznie mroczniejszy obraz przyszłości. Goldman Sachs szacuje, że AI może zastąpić 300 mln pełnoetatowych pracowników globalnie. McKinsey z kolei przewiduje, że do 2030 r. 14 proc. pracowników będzie zmuszona całkowicie zmienić zawód z powodu automatyzacji. To nie są hipotetyczne scenariusze - już dziś 80 proc. amerykańskiej siły roboczej może mieć co najmniej 10 proc. swoich zadań zautomatyzowanych przez duże modele językowe.
Szczególnie niepokojące są wypowiedzi innych liderów technologicznych. Elon Musk twierdzi, że AI przejmie wszystkie miejsca pracy, czyniąc pracę opcjonalnym hobby. Bill Gates mówi o możliwości tygodnia pracy skróconego do trzech dni. Nawet Jeff Bezos, założyciel Amazona, przyznał niedawno, że obecna gorączka AI przypomina bańkę spekulacyjną, choć jednocześnie podkreśla potencjał technologii. Ci ludzie nie mają tak bezpośrednich interesów w AI jak Huang - może dlatego pozwalają sobie na większą szczerość?
Rzeczywistość kontra marketing korporacyjny
Huang lubi powoływać się na historię twierdząc, że poprzednie rewolucje technologiczne ostatecznie tworzyły więcej miejsc pracy niż likwidowały. Problem polega na tym, że rewolucja AI różni się fundamentalnie od poprzednich przełomów. Po raz pierwszy w historii mamy do czynienia z technologią, która może zastąpić nie tylko pracę fizyczną, ale także intelektualną. Algorytmy AI już dziś potrafią pisać kod, analizować dane, tworzyć raporty finansowe, a nawet komponować muzykę i malować obrazy.
Badania pokazują, że najbardziej zagrożone są miejsca pracy wymagające rutynowych zadań kognitywnych - dokładnie te, które do tej pory uważano za bezpieczne przed automatyzacją. Huang mówi o partnerstwie z AI, jakby chodziło o przyjazną współpracę, a nie o zastępowanie ludzi maszynami.

Sprzeciw Huanga wobec ostrzeżeń Daria Amodeia z Anthropic jest szczególnie wymowny. Podczas konferencji VivaTech w Paryżu Huang stwierdził, że prawie ze wszystkim się nie zgadza co mówi szef Anthropic. Oskarżył go o szerzenie strachu i próby monopolizowania rozwoju AI. To klasyczny przykład manipulacji - zamiast odnieść się do merytorycznych argumentów o zagrożeniach dla rynku pracy Huang atakuje motywacje swojego oponenta. Ironiczne, zważywszy na to, że to właśnie Huang ma największy finansowy interes w utrzymywaniu optymistycznego narracji o AI.
Nvidia zarobiła w ostatnim roku ponad 130 mld dol., głównie dzięki sprzedaży chipów do systemów AI. Firma kontroluje około 90 proc. rynku procesorów do obliczeń AI, co czyni ją praktycznie monopolistą w tej dziedzinie. Każda wątpliwość co do przyszłości AI może przełożyć się na spadek cen akcji i strat wartych miliardy dolarów. W tej sytuacji trudno oczekiwać od Huanga obiektywnej analizy społecznych konsekwencji technologii, na której jego firma buduje swoją potęgę.
Przyszłość pracy - między nadzieją a realizmem
To nie oznacza, że AI nie przyniesie żadnych pozytywnych zmian na rynku pracy. Rzeczywiście powstają nowe zawody - inżynierowie promptów, specjaliści od współpracy człowiek-AI czy audytorzy etyki AI. Problem w tym, że 77 proc. nowych miejsc pracy związanych z AI wymaga wykształcenia wyższego na poziomie magisterskim, co automatycznie wyklucza znaczną część obecnej siły roboczej. To nie jest sprawiedliwa wymiana - zastąpienie milionów miejsc pracy wymagających średniego wykształcenia tysiącami miejsc dla wysoko wykwalifikowanych specjalistów.
Prawda jest taka, że transformacja rynku pracy będzie bolesna i nierówna. Różne sektory doświadczą różnych skutków - podczas gdy opieka zdrowotna i edukacja mogą odnotować wzrost zatrudnienia o 50-60 proc. tak przemysł i handel detaliczny stoją przed redukcjami rzędu 35-45 proc. To oznacza, że miliony ludzi będą musiały się przekwalifikować lub zmienić branżę. Huang może sobie pozwolić na optymizm ze swoją fortuną 94 mld dol., ale dla przeciętnego pracownika fabryki czy biura perspektywy nie wyglądają tak różowo.
Czas na prawdę bez ogródek
Jensen Huang to niewątpliwie wizjoner technologiczny i sprawny biznesmen, ale jego wypowiedzi o AI i zatrudnieniu należy traktować z największą ostrożnością. Mężczyzna, którego majątek wzrósł o dziesiątki miliardów dolarów dzięki boomowi na AI, nie jest wiarygodnym źródłem informacji o społecznych kosztach tej rewolucji. Jego finansowe interesy są tak oczywiste i tak ogromne, że każda jego wypowiedź na temat przyszłości pracy brzmi jak zawoalowana reklama akcji Nvidii.
Zamiast słuchać marketingowych zapewnień ludzi o konfliktach interesów warto zwrócić się ku niezależnym badaniom i ekspertom, którzy nie mają finansowych korzyści z AI. Ich wnioski są znacznie mniej optymistyczne, ale prawdopodobnie bardziej realistyczne. AI rzeczywiście zmieni rynek pracy - ale czy na lepsze dla zwykłych ludzi, to już całkiem inna historia.
Być może najlepszym podsumowaniem tej całej sytuacji są słowa samego Daria Amodeia, który stwierdził, że obserwujemy bardzo dziwną dynamikę, gdzie firmy AI mówią: Powinniście się martwić tym, dokąd zmierza technologia, którą budujemy, a jednocześnie właśnie tę technologię budują. W przypadku Huanga i Nvidii ta hipokryzja jest jeszcze bardziej jaskrawa - zarabiają na narzędziach automatyzacji, jednocześnie zapewniając, że nie ma się czego obawiać.