Mam prośbę do Microsoftu. Czy Windows 11 mógłby przestać być prowadzony przez stażystów?
Wyobraźmy sobie sytuację: przychodzi do was nowy stażysta, pełen energii i zapału. Pierwszego dnia pracy oznajmia, że ma genialny pomysł - dlaczego by nie wcisnąć sztucznej inteligencji do kalkulatora systemowego? A może dodać funkcje mediów społecznościowych do narzędzia do defragmentacji dysku? Pewnie byście się uśmiechnęli i taktownie przekierowali jego entuzjazm w bardziej produktywne tory. Tymczasem w Microsoft, zdaje się, takim stażystom dają klucze do Windows 11.

Najnowszym przykładem tej tendencji jest decyzja o wprowadzeniu formatowania tekstu do Notatnika. Tak, dobrze czytacie - programu, który od dekad był wzorem prostoty i który właśnie dzięki tej prostocie zapewniał szybkość, stabilność i lekkość działania. Microsoft postanowił ulepszyć go, dodając wsparcie dla Markdown, pogrubień, kursywy i list. To jak montowanie turbosprężarki w rowerkach miejskich - technicznie możliwe, ale czy na pewno potrzebne?
Czytaj też:
Morderca WordPada wraca po swoje ofiary
Żeby zrozumieć absurdalność tej sytuacji, cofnijmy się o kilka miesięcy. Microsoft, w swojej nieskończonej mądrości, postanowił zabić WordPada - prosty edytor tekstu, który przez prawie 30 lat służył jako idealny pomost między spartańskim Notatnikiem a przeładowanym funkcjami Wordem. WordPad został usunięty z Windows 11 24H2 z rekomendacją, żeby używać Worda (płatnego) albo... Notatnika.

Teraz, jakby ktoś nagle uświadomił sobie, że może jednak potrzebujemy czegoś pomiędzy, Microsoft przekształca Notatnik w... no właśnie, w co? W okrojoną wersję WordPada? W Markdown editor? W platformę dla AI? Trudno powiedzieć, bo wydaje się, że sami twórcy nie bardzo wiedzą.
Ta sytuacja doskonale ilustruje główny problem współczesnego Windows 11: brak spójnej wizji i kierunku. To jakby architekt, który najpierw zburzył most, a potem postanowił przerobić chodnik na autostradę. Brzmi absurdalnie, prawda? No… właśnie.
Dwa oblicza Windowsa 11
Paradoksalnie Windows 11 to system o dwóch twarzach, i jedna z nich jest naprawdę imponująca. Zespół odpowiedzialny za rdzenne technologie zasługuje na pochwały - system jest bezpieczny, stabilny i świetnie przygotowany dla deweloperów. Implementacja Windows 11 na procesorach ARM64 to prawdziwy majstersztyk inżynierii. Microsoft pokazał, że potrafi stworzyć system operacyjny działający płynnie na zupełnie innej architekturze, zachowując kompatybilność z aplikacjami x86/x64 poprzez emulację. To poziom kompetencji, który budzi szacunek.

Ale potem jest ta druga twarz - zespół UX, który sprawia wrażenie, jakby składał się z osób uczących się programowania na YouTube i traktujących Windows jako pole do eksperymentów. Każda aktualizacja przynosi kolejne ulepszenia, które rozwiązują problemy, o których istnieniu nikt nie wiedział.
Saga Copilota - czyli jak zagubić asystenta
Jeśli chcecie zobaczyć, jak wygląda zarządzanie produktem przez stażystów, przyjrzyjcie się historii Copilota w Windows 11. Ten asystent AI zmienił więcej lokalizacji niż student informatyki mieszkania w trakcie studiów.

Najpierw Copilot pojawił się jako pasek boczny, potem został zastąpiony aplikacją internetową. Następnie zaktualizowano go jako WebView, co nie poprawiło doświadczenia użytkownika. Potem Microsoft wprowadził automatyczne uruchamianie się w tle po zalogowaniu, żeby w końcu dla klientów korporacyjnych przekierować wszystko do aplikacji Microsoft 365. A tymczasem klawisz Copilot na klawiaturach? Ten już nie otwiera tego, co miał otwierać pierwotnie. Microsoft proponuje teraz... ponowne mapowanie klawisza.
Recall - obietnica, która wciąż czeka
Funkcja Recall miała być sztandarowym atutem komputerów Copilot+, unikalną funkcją, która przekona użytkowników do zmiany sprzętu. Tymczasem po miesiącach od zapowiedzi nadal jest dostępna jedynie w wersji zapoznawczej dla wybranych testerów. To jak zapowiadanie rewolucyjnego produktu i sprzedawanie... prototypu.
Co gorsza, gdy Recall w końcu się pojawił, okazał się kontrowersyjny z powodu kwestii prywatności. Microsoft musiał dodawać zabezpieczenia post factum, szyfrowanie przez TPM 2.0 i autoryzację Windows Hello. Że nie wspomnę o tym, że Recall jest mocno ograniczony geograficznie. O tym, że nie będzie go w Polsce, niejeden posiadacz Copilot+ PC dowiedział się dopiero po jego zakupie.
Menu Start - wieczny tułacz
Osobnym rozdziałem jest Menu Start, które w Windows 11 przeszło więcej metamorfoz niż postać z Transformers. Najpierw było przeprojektowane w stosunku do Windows 10, potem otrzymało zakładkę Proponowane (którą większość użytkowników chciała wyłączyć), a teraz Microsoft znów planuje jego przebudowę.

Nadchodząca wersja ma oferować większy układ, wszystkie elementy na jednej przewijalnej karcie i - o dziwo - możliwość pozbycia się owej niesławnej zakładki Proponowane. Naprawmy to, co wcześniej zepsułem.
Ciemny motyw - nadal w budowie

Kolejnym dowodem na brak konsekwencji jest implementacja ciemnego motywu. Windows 10 wprowadził go z wielką pompą, ale po latach nadal w Windowsie 11 znajdziemy elementy interfejsu, które uporczywie pozostają jasne. Microsoft zdecydował się nawet na zmianę dźwięków powiadomień w ciemnym motywie - są bardziej przytłumione i łagodniejsze. To miły akcent, ale czy nie lepiej byłoby najpierw dopieścić podstawową funkcjonalność?
Notatnik z AI - bo dlaczego nie?
Jakby formatowania tekstu w Notatniku było mało Microsoft postanowił wcisnąć tam również sztuczną inteligencję. Funkcja Modyfikacja ma pozwalać na przekształcanie tekstów, zmianę tonu, długości i formatu. Brzmi znajomo? Tak, to dokładnie funkcjonalność, którą oferują dedykowane narzędzia AI.

Problem w tym, że Notatnik z definicji miał być programem prostym - polem tekstowym do szybkich notatek i wklejania tekstu z innych źródeł. To jak dodawanie systemu nawigacji GPS do młotka - technicznie możliwe, ale kompletnie mijające się z celem.
Gdzie są dorośli?
Patrząc na te wszystkie decyzje trudno oprzeć się wrażeniu, że Windowsem 11 od strony interfejsu użytkownika zarządzają ludzie, którzy traktują system operacyjny jak piaskownicę do eksperymentów. Każda nowa funkcja wydaje się być dodawana dla samego dodawania, bez głębszej refleksji nad tym, czy rzeczywiście poprawia doświadczenie użytkownika.
To szczególnie bolesne, gdy kontrastuje z jakością warstwy technologicznej systemu. Fundamenty techniczne Windowsa 11 na ARM to prawdziwy pokaz siły inżynieryjnej Microsoftu. Zgodność z x64/ARM64, warstwy bezpieczeństwa, optymalizacja energetyczna, integracja z nowoczesnymi układami - wszystko to świadczy o wysokich kompetencjach zespołu systemowego.
Propozycja dla Microsoftu
Drodzy w Redmond, mam skromną propozycję: może czas na małą reorganizację? Może zespół odpowiedzialny za UX mógłby spędzić rok lub dwa w dziale obsługi klienta, żeby dowiedzieć się, czego użytkownicy rzeczywiście potrzebują? Albo może wprowadzić zasadę, że każda nowa funkcja musi przejść test czy moja babcia tego potrzebuje i czy potrafi tym się posłużyć?.
Windows 11 ma potencjał na bycie świetnym systemem operacyjnym. Technologia jest na miejscu, stabilność imponująca, a możliwości ogromne. Brakuje mu tylko jednego - dorosłego nadzoru nad decyzjami dotyczącymi interfejsu użytkownika. Bo obecnie sprawiają one wrażenie, jakby system projektowały osoby, które nigdy wcześniej nie widziały komputera w akcji.
Każdy entuzjasta technologii docenia innowacje i rozwój. Problem z obecną strategią Microsoftu wobec Windows 11 nie leży w braku pomysłów, ale w ich chaotycznej implementacji. System operacyjny to nie startup, w którym można szybko iterować i sprawdzać, co się przyjmie. To fundament, na którym miliardy ludzi budują swoją codzienną pracę z komputerem.
Może nadszedł czas, żeby Microsoft przypomniał sobie, że czasem mniej znaczy więcej? Że Notatnik może pozostać Notatnikiem, Menu Start może być po prostu funkcjonalne, a Copilot może przez jakiś czas nie zmieniać swojej lokalizacji? Użytkownicy będą wdzięczni za stabilność i przewidywalność. A stażyści? Niech się uczą na projektach, które nie wpływają na codzienne życie setek milionów ludzi.