Trochę dron, trochę myśliwiec. Niemcy budują Wunderwaffe
W erze bezzałogowych systemów walki Niemcy pokazują, że nie mają zamiaru zostać w tyle. Podczas trwającego właśnie Paris Air Show zaprezentowano projekt, który może stać się jednym z filarów nowoczesnych systemów obrony powietrznej.

Firmy Diehl Defence oraz POLARIS Raumflugzeuge GmbH ogłosiły zawarcie strategicznego porozumienia. W jego ramach powstaje AirLAS – Airborne Launching and Attack System – czyli bezzałogowa platforma bojowa zdolna do przenoszenia i odpalania słynnych pocisków IRIS-T.
IRIS-T to jeden z najbardziej zaawansowanych pocisków krótkiego zasięgu używanych przez NATO. Rozwój tej broni rozpoczął się jeszcze w latach 90., a dziś z IRIS-T korzystają m.in. Niemcy, Norwegia, Szwecja, Włochy i Hiszpania oraz Ukraina.
Jego zasięg sięga około 25 km, a prędkość przekracza 3 Machy, co czyni go jednym z najgroźniejszych pocisków typu „wystrzel i zapomnij” w swojej klasie.
Do tej pory IRIS-T był domeną myśliwców – wykorzystywano go m.in. na Eurofighterach czy F-16. Teraz jednak Diehl Defence zamierza zintegrować go z bezzałogową maszyną od POLARIS. I nie będzie to zwykły dron, lecz wielokrotnego użytku bezzałogowy statek powietrzny, który ma latać szybko, wysoko i długo – bez ryzyka utraty pilota.

AirLAS: nowy wymiar mobilnej obrony powietrznej
Nowy system, nazwany AirLAS, ma rozwiązać wiele problemów współczesnych systemów obrony przeciwlotniczej. W dobie szybko zmieniających się zagrożeń, takich jak drony kamikadze, pociski manewrujące czy samoloty piątej generacji, klasyczne systemy naziemne często nie nadążają z reakcją.
AirLAS to propozycja stworzenia mobilnego, wielodomenowego systemu, który może działać nie tylko w powietrzu, ale również – w przyszłości – z lądu, a nawet z morza.
Co to oznacza w praktyce? Bezzałogowiec może patrolować wybrany obszar przez wiele godzin, czekając na sygnał do działania. Gdy pojawi się zagrożenie, system natychmiast odpala IRIS-T – precyzyjnie, szybko i bez potrzeby wysyłania załogowego samolotu na niebezpieczną misję.

Testy już w tym roku. W planach także kosmos
Diehl i POLARIS planują pierwsze testy lotnicze AirLAS już w drugiej połowie 2025 r. Jeśli zakończą się sukcesem, system może trafić do produkcji seryjnej w ciągu kilku lat.
Ale to nie wszystko – projekt opiera się na wcześniejszym kontrakcie podpisanym przez POLARIS z niemieckim resortem obrony w lutym 2025 r. W jego ramach powstaje dwustopniowy, w pełni wielokrotnego użytku pojazd hipersoniczny, zdolny do poziomego startu i lądowania.
Ten pojazd, prócz funkcji bojowych, ma również służyć jako platforma badawcza i nośnik satelitów. Dzięki możliwości zamontowania jednorazowego drugiego stopnia POLARIS może w przyszłości oferować tani transport satelitów na niską orbitę.
To pokazuje, że projekt nie kończy się na wojsku – ma potencjał komercyjny i naukowy.
Więcej na Spider's Web:
Przyszłość bezzałogowego pola walki
AirLAS ma być modułowy i otwarty na integrację z innymi systemami – zarówno tymi istniejącymi, jak i przyszłymi. W planach jest m.in. włączenie go w program FCAS – europejską odpowiedź na amerykański projekt myśliwca szóstej generacji.
Dzięki zdolności do operowania bez pilota i długiego utrzymywania się w powietrzu AirLAS może stać się nieocenionym narzędziem do walki w środowiskach silnie nasyconych wrogimi systemami obrony.
Co więcej, system może działać nie tylko jako środek obrony, ale też jako ofensywna platforma uderzeniowa – szczególnie jeśli w przyszłości zostanie uzbrojony w broń hipersoniczną.
NATO i nowa filozofia walki
Zarówno Diehl, jak i POLARIS jasno wskazują: świat zmierza ku rozproszonej i zautomatyzowanej wojnie, gdzie priorytetem są elastyczność, przeżywalność i błyskawiczna reakcja. W tym kontekście połączenie sprawdzonego uzbrojenia z nowoczesnymi, wielokrotnego użytku bezzałogowcami może okazać się kluczowe dla utrzymania przewagi technologicznej przez siły NATO.
Czy AirLAS trafi do uzbrojenia Bundeswehry? To prawdopodobne – tym bardziej że Niemcy mocno inwestują obecnie w technologie przyszłości, od FCAS po systemy hipersoniczne. Jeśli projekt wypali, możemy być świadkami narodzin zupełnie nowej kategorii uzbrojenia: bezzałogowych myśliwców uzbrojonych w rakiety powietrze-powietrze.
A to oznacza, że przyszłość wojny w powietrzu właśnie przelatuje nad naszymi głowami – i nie potrzebuje już pilota.