Nie mogą oglądać telewizji, gdy wieje wiatr. - To wina wiatraków - mówią
W gminie Żółkiewka z wiatraków większość jest zadowolona, a wójt przedstawia twarde wyliczenia, pokazując, ile społeczność zarobiła na farmach wiatrowych. Obawy się nie sprawdziły. Jest tylko jeden istotny problem – czasami obejrzenie ulubionego programu bywa problematyczne, jak twierdzą niektórzy mieszkańcy.

Finałowa scena w filmie lub serialu. Za chwilę wszystko stanie się jasne. Albo, podkręćmy dramaturgię, inny scenariusz – ulubiona drużyna przeprowadza ostatnią akcję. Jeśli podanie dotrze do napastnika, a ten pewnym strzałem pokona bramkarza, zespół zdobędzie puchar, awansuje do finału, utrzyma się w lidze lub dokona się inna wyczekiwana rzecz. Skrzydłowy pędzi z lewej strony, dośrodkowuje, zamieszanie w polu karnym i… obraz ginie! No tak, za oknem wichura, więc jak zwykle są problemy z telewizją!
Tak właśnie może dziać się w gminie Żółkiewka, przynajmniej według niektórych relacji. W rozmowie z „Nowym Tygodniem” część mieszkańców sugeruje, że przy silniejszych podmuchach wiatru łopaty wiatraków kręcą się szybciej, co z kolei wpływa na problemy z odbiorem telewizji.
- Pierwszy raz o czymś takim słyszę, nie sądzę by to była wina wiatraków – odpowiada w rozmowie z lokalnym serwisem Jacek Lis, wójt Żółkiewki.
Jeśli problemy faktycznie występują, to wina leży wyłącznie po stronie wichury, sugeruje polityk. Nie ma co w to mieszać wiatraków.
Sugestie, że wiatraki negatywnie wpływają na odbiór telewizji, pojawiły się jednak już przed laty w innych regionach Polski
W 2008 r. Interia donosiła, że to właśnie farma wiatrowa na terenie gminy Mogilno spowodowała znaczące zakłócenia w odbiorze.
„Byłam u jednej z rodzin i zobaczyłam, jak wyglądają zakłócenia. Rzeczywiście na dłuższą metę nie da się tego wytrzymać” – komentowała sołtyska. Rozwiązaniem problemu miało być ściągnięcie specjalnego sprzętu aż z Danii.
W 2012 na podobne utrudnienia narzekano gminie Żurawica. Inwestor, który postawił wiatraki, kupił mieszkańcom zestawy do odbioru telewizji satelitarnej. O podobnej interwencji w okolicach Łodzi w 2020 r. słyszałem sam – zakłócenia zaczęły występować po postawieniu trzech wiatraków w odległości ok. 2,5 km od posesji. Kłopoty udało się rozwiązać za pomocą zakupu wzmacniacza, tunera i okablowania, a wszystko to na koszt firmy.
Nie tak dawno na możliwe trudności z oglądaniem ulubionych programów telewizyjnych zwrócili uwagę mieszkańcy gminy Szubin, którzy sprzeciwili się pomysłowi, by w ich okolicy wyrosły ogromne wiatraki. Petycję podpisało przeszło 400 osób.
Mieszkańcy boją się, że spadnie wartość działek, dobra jakościowo ziemia nie będzie uprawiana i że na terenach zajętych przez wiatraki nie będzie można się budować. Na dodatek niepokoi ich hałas, a nawet to, że przez działające turbiny pogorszy się zasięg telewizyjny i radiowy - informowaliśmy na łamach Spider's Web.
Udokumentowanych przypadków pogorszenia jakości sygnału jest jednak niewiele
Nie licząc rzekomych problemów z telewizją, w gminie Żółkiewka z farm wiatrowych są więcej niż zadowoleni.
- Na terenie naszej gminy mamy 13 elektrowni wiatrowych. Czy jestem z tego zadowolony? Dość powiedzieć, że rok w rok do naszego budżetu z tytułu podatków od tych wiatraków wpływa ok. 1 mln zł – mówi „Nowemu Tygodniowi”, Jacek Lis, wójt Żółkiewki.
Wójt przyznaje, że bez tych środków niemożliwe byłyby liczne inwestycje. Pieniądze pozyskiwane dzięki wiatrakom przeznaczane są na wkład własny. Podobnie jest w gminie Potęgowo, na terenie której na przełomie lat 2025/26 będzie łącznie 79 turbin wiatrowych. Remonty dróg, nowe wozy strażackie czy autobusy szkolne – na to wszystko bez dodatkowego wpływu do budżetu, który zapewniają farmy wiatrowe, mieszkańcy nie mogliby liczyć.