REKLAMA

Zapomnijcie o Sony i Bose. Technics EAH-AZ100 to nowe rozdanie w słuchawkach premium - recenzja

Na rynku słuchawek TWS premium pojawił się nowy intrygujący gracz - flagowe Technics EAH-AZ100. Marka-legenda obiecuje referencyjną jakość dźwięku, ale także skuteczne ANC, wysoką wygodę noszenia i solidny czas pracy na baterii. Czy Technics AZ100 są realnie warte swojej wysokiej ceny wynoszącej 1299 zł? Sprawdzamy to.

Zapomnijcie o Sony i Bose. Technics EAH-AZ100 to nowe rozdanie w słuchawkach premium - recenzja
REKLAMA

Słuchawki True Wireless Stereo (TWS) – te małe pchełki - stały się niemal przedłużeniem naszych uszu, takim codziennym niezbędnikiem jak klucze czy telefon. Wpychamy je do uszu w drodze do pracy, na siłowni, czy po to, by odciąć się od świata i posłuchać czegoś fajnego – na przykład ulubionego podcastu kryminalnego, aby droga do biura minęła szybciej.

Rynek dosłownie pęka w szwach od najróżniejszych modeli, a producenci prześcigają się w obietnicach dźwięku tak czystego, że słychać myśli realizatora (ta, jasne). W tym gąszczu ofert, gdzie każdy krzyczy "moje najlepsze!" naprawdę trudno jest wyłowić coś, co faktycznie gra jak złoto, a nie tylko ładnie wygląda na zdjęciach.

REKLAMA

I tu na scenę wchodzi Technics EAH-AZ100. Marka-legenda (w kuluarach) - sama nazwa budzi respekt. Ale czy te konkretne słuchawki to faktycznie taka perełka, jak mówią? Spędziłem z nimi mnóstwo czasu, męczyłem je w różnych warunkach – od podróży pociągiem, po wieczorne spacery z psem – i teraz postaram się wam opowiedzieć, co i jak, bez owijania w bawełnę.

Dźwięk, dźwięk i jeszcze raz dźwięk: Serducho AZ100 (i to jakie)

Zacznijmy od mięska, czyli od tego, co w słuchawkach dla ludzi kochających muzykę (a nie tylko szpan) jest najważniejsze – jakości dźwięku. Powiem szczerze - Technics EAH-AZ100 robią coś niesamowitego. Po prostu kopara opada, a na twarzy pojawia się głupkowaty uśmiech audiofila, który właśnie usłyszał coś ekstra.

To jest przeżycie, które autentycznie przestawiło mi w głowie oczekiwania odnośnie słuchawek bezprzewodowych w tej cenie. Powiem więcej - niektóre sporo droższe modele mogą się przy nich zawstydzić.

Pierwsze wrażenie po włożeniu AZ100 do uszu i odpaleniu kawałka, który znam na wylot - na przykład Bohemian Rhapsody Queen? Czysta, nieskrępowana radocha, jakbym odkrywał tę piosenkę na nowo, słyszał te wszystkie warstwy wokalne i gitarowe solo z niespotykaną dotąd klarownością. Scena dźwiękowa, jaką te maleństwa potrafią namalować jest zdumiewająco szeroka, pełna powietrza, a jednocześnie precyzyjna jak skalpel chirurga – rzadka kombinacja.

Każdy instrument, każdy głos ma tu swoje miejsce, nic się nie zlewa w bezkształtną papkę. Słuchając skomplikowanych aranżacji z musicalu Hamilton, gdzie hip-hop miesza się z orkiestrą i wieloma głosami naraz miałem wrażenie, że mogę bez problemu śledzić każdą postać i każdy bit. Niesamowite uczucie jak na takie małe coś w uchu.

Separacja instrumentów to kolejny temat, gdzie AZ100 błyszczą na najwyższym poziomie. Nawet w najbardziej zakręconych, gęstych kawałkach od Weezera, gdzie mamy przesterowane gitary, mocną perkusję i wiadomo jakie wokale, te Technicsy radzą sobie genialnie. Słychać wyraźnie każdą gitarową zagrywkę, linię basu, a wokal jest czysty i czytelny, nie ginie w hałasie.

Detaliczność? O rany, to jest dopiero jazda. Te słuchawki wyciągają z nagrań tyle smaczków i drobiazgów, że głowa mała. Rzeczy, które na innych słuchawkach giną gdzieś w tle albo są zamazane. Słuchając albumów Tylera, The Creatora, na przykład IGOR, byłem pod wrażeniem, jak AZ100 radzą sobie ze wszystkimi dziwnymi połamanymi samplami, warstwami syntezatorów i efektami na wokalu. Jeśli chodzi o wstęp do wspomnianej płyty IGOR’S THEME, to dopiero teraz usłyszałem, jak dobrze jest skonstruowany. Słychać każdy niuans produkcji, małe smaczki, które tworzą klimat, a jednocześnie głos Tylera jest zawsze czytelny i obecny.

Tony wysokie – tutaj Technics też odrobił lekcję na szóstkę. Są krystalicznie czyste, lekkie, pełne powietrza, ale – i to super ważne – nigdy nie walą po uszach ostrością czy syczeniem, nawet jak się podkręci głośność przy bardziej agresywnym kawałku rockowym czy trapowym bicie. Są gładkie jak pupcia niemowlaka, świetnie kontrolowane. Dodają muzyce blasku, ale nie męczą. Mogłem w nich słuchać muzyki godzinami podczas długiej pracy przy komputerze i... nic - zero zmęczenia słuchu.

Średnica – czyli wokale i większość instrumentów – to dla mnie kwintesencja naturalności. Jest ciepło, przyjemnie, ale przede wszystkim muzykalnie i angażująco. Głosy ludzkie - czy śpiewane partie w Hamiltonie, czy charakterystyczny, czasem przetworzony wokal Tylera, The Creatora - brzmią tak prawdziwie, tak namacalnie, że miałem ciarki na plecach. Czułem emocje, nie tylko technicznie poprawny dźwięk. Instrumenty, żywe gitary w kawałkach Weezera, czy bogate aranżacje orkiestrowe brzmią bogato, z odpowiednim ciężarem i barwą, bez żadnych dziwnych podbić czy wycięć. To jest serce muzyki i AZ-100 traktują je z najwyższym szacunkiem.

Bas w tych Technicsach to mały skurczybyk. W pozytywnym sensie. Jest niesamowicie głęboki, potrafi kopnąć jak trzeba – słuchając BBNO$ czułem charakterystyczny, mocny i sprężysty bas fizycznie, ale nigdy nie przytłaczał on wokalu czy reszty bitu – i jest przy tym świetnie kontrolowany. Czuć każde uderzenie stopy perkusyjnej w rocku, każdą niską nutę syntezatora w hip-hopie. Potrafi zejść tak nisko, że czuć wibracje w klatce piersiowej, ale nigdy nie zaczyna dominować i zamulać reszty, jak w niektórych basowych słuchawkach. Zapomnijcie o buczącym, rozlazłym basie. Tutaj jest punktualnie, dynamicznie i z fajną różnorodnością – czuć różnicę między basem w kawałku Queen a syntetycznym basem u Tylera.

Momentami aż zatykało mnie z wrażenia. Jest świetnie, jak na takie małe TWS-y. Czy idealnie? Pewnie dla purystów zawsze coś się znajdzie, co będzie przeszkadzać, ale dla mnie w tej cenie, a nawet porównując z droższymi zabawkami – jest to brzmienie cholernie bliskie ideału. Technics pokazał klasę. Dźwięk kompletny, dojrzały i dający masę frajdy. Konkurencja może się uczyć.

Uszy ci podziękują (za wygodę)

Dźwięk dźwiękiem, ale słuchawki trzeba jeszcze nosić, czasem przez wiele godzin. Co z wygodą? Czy nie będą cisnąć albo wypadać? Na szczęście Technics AZ100 i tutaj spisują się na medal. Kształt tych pchełek jest przemyślany, ergonomiczny, ładnie siadają w uchu. Czułem, jakby były robione na miarę mojego ucha, a nie jakiegoś uniwersalnego manekina.

Są też stosunkowo małe i lekkie. To ważne, bo dzięki temu praktycznie zapominałem, że mam je w uszach. Przejechałem w nich pociągiem z Tarnowa do Warszawy i z powrotem – kilka godzin w jedną stronę – i zero bólu uszu, zero dyskomfortu. Słuchałem muzyki i podcastów, a słuchawki jakby nie istniały. Duży plus dla ludzi, którzy sporo podróżują albo pracują w słuchawkach.

A jak z trzymaniem się w uszach? Też jest dobrze. Nie są to może słuchawki typowo sportowe do biegania maratonów, ale do normalnego użytkowania – szybki marsz na autobus, lekki trucht po parku, jakieś ćwiczenia w domu czy na siłowni bez skakania jak szalony – trzymają się pewnie.

Nawet podczas odkurzania czy mycia naczyń, kiedy kręciłem głową na wszystkie strony, siedziały pewnie. Ani razu nie miałem stracha, że któraś mi wypadnie i poleci w kałużę lub do zlewu. Nie trzeba ich co chwilę nerwowo poprawiać.

W pudełku dostajemy też cały arsenał gumek w różnych rozmiarach. I to super sprawa, bo każde ucho jest inne. Warto poświęcić 5 minut, żeby przymierzyć i znaleźć te idealne dla siebie. To nie tylko kwestia wygody, ale też jakości dźwięku (szczególnie basu) i tego, jak dobrze słuchawki izolują nas od hałasów z zewnątrz. Bez dobrego uszczelnienia nawet najlepsze słuchawki nie zagrają dobrze.

Dzięki temu, że słuchawki dobrze leżą w uszach i mamy tyle gumek do wyboru, już samo pasywne tłumienie jest całkiem niezłe. Sporo hałasu z otoczenia, tj rozmowy w biurze czy szum ulicy, po prostu znika. Ale prawdziwa zabawa zaczyna się jednak, gdy włączymy ANC, czyli aktywną redukcję szumów. I tutaj muszę przyznać, że byłem mocno zaskoczony.

Technics nie jest królem ANC jak Bose czy Apple, ale system w AZ-100 naprawdę daje radę. Testowałem je w hardkorowych warunkach – na głośnym lotnisku w Balicach czy w Barcelonie, gdzie ciągle coś brzęczy i gada przez megafony, jak również w samolocie do Londynu. I wiecie co? Było dobrze. Jednostajny wkurzający huk silników czy szum klimy był ładnie wycięty, zmienił się w delikatny, znośny szum.

Mogłem wreszcie spokojnie obejrzeć film na tablecie bez wciskania słuchawek na siłę w uszy i podkręcania głośności na maksa. Nie jest to absolutna bańka ciszy jak w AirPodsach Pro 2, które potrafią wyciąć prawie wszystko, łącznie z myślami sąsiada. AZ-100 przepuszczają trochę więcej głosów czy nagłych dźwięków – płacz dziecka dwa rzędy dalej nadal był słyszalny, ale już nie wwiercał mi się w mózg tak jak bez ANC. Redukcja jest na tyle skuteczna, że podróż staje się o niebo przyjemniejsza. Jest solidnie, bez nieprzyjemnego uczucia ciśnienia w uszach. Dla mnie bomba.

Akcesoria i cena: jest dobrze, chociaż... etui mogłoby być lepsze

Pogadajmy o rzeczach bardziej przyziemnych – co tam w pudełku piszczy i ile za to cudo trzeba zapłacić. W eleganckim kartoniku, oprócz słuchawek, mamy oczywiście etui ładujące, wspomniany wcześniej wypasiony zestaw gumek (serio, jest ich sporo, chyba z pięć rozmiarów) i krótki kabelek USB-C do ładowania. Standard, ale solidny. Nic więcej nie trzeba do szczęścia.

Szczególnie te gumki zasługują na pochwałę. Widać, że ktoś pomyślał, że ludzie mają różne uszy i dał narzędzia, żeby sobie to dobrze dopasować. Mała rzecz, a cieszy i pokazuje, że producent nie olewa klienta.

Cena – 1299 zł. Nie jest to mało - trzeba przyznać. Słuchawki lądują w tej wyższej półce cenowej. Ale jak się weźmie pod uwagę ten genialny dźwięk, świetną wygodę, solidne ANC i ogólnie dobre wykonanie samych słuchawek, to ta cena nagle zaczyna wyglądać całkiem sensownie. Wiesz, za co płacisz – za jakość audio z najwyższej półki, a nie tylko za znaczek.

Jak się popatrzy na konkurencję, która często za podobne albo nawet gorsze granie woła więcej kasy, oferta Technicsa wygląda rozsądnie. To dobra inwestycja, jeśli dźwięk jest dla ciebie priorytetem. Przyjemność ze słuchania muzyki na takim poziomie jest warta tych pieniędzy.

Małe zgrzyty: etui i aplikacja

Żeby nie było przesadnie słodko, czas na małe marudzenie. Idealnie nie jest. Pierwsza rzecz, która trochę mnie zawiodła to etui ładujące. Jest małe, zgrabne, matowe, całkiem fajne. Ale ten materiał - no cóż, czuć, że to nie jest ten sam poziom premium, co same słuchawki. Sprawia wrażenie trochę tańszego, mniej solidnego.

Zawias w tym etui też nie jest jakiś idealnie pewny. Brakuje fajnego, satysfakcjonującego trzaśnięcia przy zamykaniu, jak w niektórych innych słuchawkach. Działa, ale wydaje się taki delikatniejszy, nie stawia oporu. Nie żebym się bał, że się rozleci, ale w porównaniu z pancernymi etui konkurencji czuć różnicę. I czuć też wyraźnie większą chybotliwość na boki względem AirPodsów Pro 2, które są w mojej kieszeni od ponad dwóch lat. Trochę szkoda, bo psuje to ogólne wrażenie premium.

Ogólnie mam wrażenie, że słuchawki krzyczą: "jestem premium", a etui tylko cicho mruczy
"no, ja też tu jestem". Nie psuje to funkcjonalności, ale estetycznie i dotykowo mogłoby być lepiej. Trochę jakby na etui przyoszczędzili, żeby zmieścić się w cenie.

Druga sprawa to aplikacja Technics Audio Connect. Ma sporo funkcji – są EQ, ustawienia ANC, można sobie skonfigurować sterowanie dotykowe, zaktualizować soft. Wszystko fajnie. Ale jej obsługa.., powiedzmy, że trzeba się przyzwyczaić. Czasem miałem wrażenie, że trzeba mieć doktorat z obsługi, żeby to ogarnąć.

Znalezienie niektórych opcji wymaga chwili szukania i klikania w różnych nie zawsze logicznych miejscach. Chciałem na przykład szybko zmienić ustawienie EQ przed wejściem do pociągu i musiałem przeklikać się przez trzy ekrany, zanim znalazłem odpowiednią opcję.

Aplikacja raczej nie wygra konkursu piękności, jest dość surowa. Działa, pozwala sporo ustawić, ale trzeba mieć do niej trochę cierpliwości. Nie jest to poziom aplikacji od Sony czy Apple, które są dopracowane i intuicyjne.

Łączność Multipoint jest super… gdy działa

Technics chwali się, że AZ100 można podłączyć do trzech urządzeń naraz. Laptop, tablet, telefon – i wszystko gra, płynnie się przełącza. Super sprawa, prawda? W teorii tak. W praktyce bywa różnie. Idealne do ćwiczenia cierpliwości.

Zdarzało mi się, że przy podłączeniu do dwóch, a zwłaszcza trzech urządzeń, pojawiały się małe, ale zauważalne lagi. Szczególnie wkurzające przy oglądaniu filmów – dźwięk potrafił być lekko przesunięty względem obrazu. Podobnie było w grach, gdzie reakcja dźwiękowa była spóźniona.

Wyobraźcie sobie taki scenariusz - słuchacie podcastu na telefonie, dostajecie powiadomienie na laptopie, dźwięk się przełącza, ale jak wracacie do podcastu, to przez chwilę jest lekki desynchron. Albo oglądacie coś na tablecie, zadzwonił telefon – super, że przełączyło, ale potem film na tablecie miał sekundę laga, zanim dźwięk zaskoczył.

Im więcej urządzeń podłączonych, tym problem narastał. Jak słuchawki były połączone tylko z jednym urządzeniem, to wszystko śmigało idealnie bez zarzutu. Ale multipoint na trzy urządzenia nie zawsze działał tak płynnie, jak bym chciał.

Jeśli potrzebujesz superstabilnego połączenia z wieloma urządzeniami i jesteś wrażliwy na najmniejsze opóźnienia, to weź to pod uwagę. Może jakaś aktualizacja softu to poprawi? Kto wie. Na razie to fajna funkcja, ale z małym haczykiem.

Technics EAH-AZ100 i bateria. Ta trzyma BARDZO długo

Co nam po super dźwięku, jak słuchawki zdechną w połowie drogi do pracy albo podczas długiego lotu. Na szczęście pod względem czasu pracy Technics EAH-AZ100 naprawdę dają radę i nie ma się specjalnie do czego przyczepić. Z włączonym ANC producent obiecuje aż do 10 godzin działania na jednym, pełnym naładowaniu samych pchełek.

Spokojnie można przejechać pół Polski albo przesłuchać kilka albumów bez stresu. Jeśli jesteś fanem kodeka LDAC i chcesz wycisnąć absolutnie najlepszą jakość dźwięku, to czas pracy trochę spadnie – do około siedmiu godzin. Nadal nieźle, ale warto o tym pamiętać, jeśli planujesz długie sesje odsłuchowe w najwyższej rozdzielczości. Do tego dochodzi oczywiście etui ładujące, które dorzuca kolejne godziny zabawy.

Z doładowywaniem w etui mamy do dyspozycji aż 28 godzin z włączonym ANC (lub około 18 godzin przy korzystaniu z LDAC). To oznacza, że przy typowym użytkowaniu możesz zapomnieć o ładowarce na kilka dni.

Samo ładowanie etui odbywa się standardowo – albo przez port USB-C (kabelek jest w zestawie), albo bezprzewodowo, kładąc je na dowolnej ładowarce zgodnej ze standardem Qi. Wygodne, bezproblemowe i takie, jakiego oczekujemy od tej klasy sprzętu. Mała dioda LED z przodu etui informuje nas o stanie naładowania.

Zero zaskoczenia – jest naprawdę dobrze

Czas zebrać to wszystko w jedno i wydać ostateczny werdykt. Po długim czasie z Technics EAH-AZ100 mogę śmiało powiedzieć – te słuchawki robią robotę. Przede wszystkim dźwiękiem - to jest absolutny top w swojej cenie, a droższe modele często nie mają startu. Brzmienie jest po prostu świetne – zrównoważone, detaliczne, mega przyjemne i angażujące. Sprawia, że chce się słuchać muzyki non stop.

Do tego dochodzi super wygoda noszenia, dobre dopasowanie dzięki kupie gumek w zestawie, całkiem skuteczne ANC i cena, która w tym kontekście jest uczciwa. Mamy produkt cholernie bliski ideału dla kogoś, kto kocha muzykę i szuka jej w najlepszej jakości w formie TWS.

Jasne, są te drobne minusy – etui mogłoby być z lepszego plastiku (trochę czuć oszczędność), aplikacja wymaga przyzwyczajenia (i mogłaby być ładniejsza), a multipoint czasem potrafi rozczarować (zwłaszcza przy trzech urządzeniach). Ale szczerze? Te wady bledną przy jakości dźwięku. To trochę jak narzekanie, że w Ferrari jest mało miejsca na zakupy – niby prawda, ale nie o to w nim chodzi.

Kupić, czekać, odpuścić?

Na koniec najważniejsze pytanie - czy warto wydać te 1299 zł na Technicsy AZ100 już teraz? Jeśli jesteś kimś, kto naprawdę jara się dźwiękiem, słuchasz muzyki świadomie, szukasz tej głębi, detali i naturalności, a do tego kasa się zgadza – to moim zdaniem tak, warto brać je od razu. Przyjemność, jaką dają podczas odsłuchu, jest ogromna i rekompensuje inne drobiazgi.

REKLAMA

A dla kogo te słuchawki mogą nie być najlepszym wyborem? Jeśli jesteś osobą, dla której liczy się absolutnie każdy detal i szukasz ideału pod każdym względem, to te drobne wkurzenia związane z etui, aplikacją czy multipointem mogą cię irytować na dłuższą metę, nawet mimo świetnego dźwięku.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-22T18:06:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-22T13:33:42+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA