Na orbicie szykuje się katastrofa wszech czasów. NASA "głęboko zaniepokojona"
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) pęka, a jej stan techniczny gwałtownie się pogarsza. Jeśli dodamy do tego fakt, że Donald Trump, prezydent USA, przykręcił NASA kurek z pieniędzmi, to mamy gotowy przepis na katastrofę.

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) od ponad dwóch dekad orbituje wokół Ziemi, będąc symbolem współpracy międzynarodowej i technologicznego triumfu. Ale teraz, jak ostrzegają eksperci NASA, ISS wkracza w najbardziej niebezpieczny okres swojego istnienia.
Członkowie panelu doradczego ds. bezpieczeństwa NASA wyrazili "głębokie zaniepokojenie" stanem stacji i ostrzegają przed rosnącym ryzykiem związanym z jej starzeniem się i problemami technicznymi.
ISS: kolos na glinianych nogach
Podczas publicznego spotkania panelu ds. bezpieczeństwa padły mocne słowa. Rich Williams, jeden z członków grupy, powiedział wprost: „ISS weszła w najbardziej ryzykowny okres swojego istnienia”. Zwrócił uwagę na szereg narastających zagrożeń, które – choć znane od lat – zaczynają się kumulować i mogą prowadzić do bardzo poważnych konsekwencji.
Jednym z przykładów jest Zwiezda – rosyjski moduł stacji, a konkretnie jego przedsionek, tzw. PrK. Już od kilku lat obserwowane są tam mikropęknięcia, których przyczyna do dziś pozostaje nieznana.

Amerykańscy i rosyjscy inżynierowie próbują ustalić, co za nie odpowiada i jak można temu zaradzić. Problem w tym, że efekty tych analiz nadal nie przyniosły rozwiązania. Tymczasem ISS wdraża prowizoryczne procedury bezpieczeństwa – m.in. ogranicza się proces zmian ciśnienia we wspomnianym przedsionku.
Co istotne, to właśnie ten fragment stacji służy jako łącznik z portem dokującym. Innymi słowy – jest to newralgiczny element całej konstrukcji. Jeśli zawiedzie, skutki mogą być katastrofalne.
Spadająca stacja? Bez planu B może być groźnie
Choć koniec eksploatacji ISS planowany jest na 2030 r., coraz głośniej mówi się o konieczności wcześniejszej deorbitacji – czyli bezpiecznego sprowadzenia stacji z orbity i zniszczenia jej w atmosferze.
NASA podpisała kontrakt z SpaceX na budowę specjalnego pojazdu deorbitacyjnego (USDV), który ma przeprowadzić ten skomplikowany manewr. Problem? Statek ten nie istnieje jeszcze nawet na papierze.
A jeśli coś pójdzie nie tak, zanim USDV zostanie dostarczony, ryzyko przypadkowego rozpadu ISS nad Ziemią wzrośnie – i to „o rzędy wielkości” – jak ostrzega Williams. W takim scenariuszu istnieje realna obawa, że odłamki stacji mogłyby spaść na zamieszkane tereny, narażając ludzi na poważne niebezpieczeństwo.

ISS bez tlenu, bez części, bez planu?
Jakby tego było mało, ISS zmaga się również z innymi problemami – bardziej przyziemnymi, choć nie mniej groźnymi. Brakuje części zamiennych do systemów podtrzymywania życia, co oznacza, że nawet drobna awaria może skutkować poważnymi trudnościami w zapewnieniu astronautom bezpiecznych warunków pracy.
Dodajmy do tego opóźnienia w dostawach zaopatrzenia. Nowy statek transportowy Dream Chaser od Sierra Space zalicza kolejne poślizgi – jego pierwszy lot przesunięto na końcówkę lata.
Z kolei misja NG-22 Cygnus od Northrop Grumman została całkowicie skasowana po tym, jak statek uległ uszkodzeniu podczas transportu. A to właśnie te misje odpowiadają za dostarczanie żywności, wody, powietrza i części zamiennych na ISS.
Więcej o Międzynarodowej Stacji Kosmicznej na Spider's Web:
2,6 miliarda dolarów rocznie – i wciąż za mało
Zgodnie z planem operacyjnym NASA na rok budżetowy 2024, agencja przeznaczyła 993 miliony dolarów na utrzymanie i operacje ISS oraz dodatkowe 1,63 mld d. na transport załogi i ładunku. To razem ponad 2,6 mld dol. rocznie. Dla porównania – w roku 2023 kwoty były zbliżone: 1,03 mld dolarów na operacje ISS i 1,64 mld na transport.
A jednak – jak twierdzi NASA – to wciąż za mało. Koszt budowy USDV i infrastruktury potrzebnej do jego wystrzelenia może wynieść ponad 1 mld dol. Jeśli środki na to będą pochodzić z obecnego budżetu ISS, może to „nadmiernie obciążyć” zdolności NASA do prowadzenia normalnych i awaryjnych operacji na orbicie.
Eksperci ostrzegają: to właśnie niedobory finansowe są dziś źródłem niemal wszystkich zagrożeń dla stacji.
- W miarę zbliżania się końca programu, łatwo ulec pokusie ograniczania zasobów – mówi Williams. – Dla ISS kluczowe jest utrzymanie odpowiedniego budżetu i zasobów aż do momentu jej bezpiecznego powrotu do atmosfery.
Przyszłość w zawieszeniu
Choć eksperci nie tracą wiary w zespół zarządzający ISS, który przez lata wykazywał się "znakomitym poziomem operacyjnym", nie kryją obaw. Z każdym rokiem ryzyko związane z eksploatacją stacji będzie tylko rosło, a na horyzoncie nie widać jeszcze gotowych alternatyw – komercyjne stacje kosmiczne dopiero raczkują, a USDV to wciąż projekt na papierze.
Czy Międzynarodowa Stacja Kosmiczna doczeka 2030 r. w jednym kawałku? A może jej koniec nastąpi szybciej, niż się spodziewamy?