REKLAMA

Automaty zalały polskie ulice. Szkoda, że są bezużyteczne

Na jednym z facebookowych kont informujących o tym, co dzieje się na osiedlu, pojawiło się zdjęcie automatu, w którym można wymienić butle do nowoczesnych saturatorów. Samo urządzenie wyglądające na prywatną inicjatywę jednego z być może lokalnych przedsiębiorców przypomniało mi, jak powinna wyglądać sensowna automatyzacja.

Automaty zalały polskie ulice. Szkoda, że są bezużyteczne
REKLAMA

Dobra wiadomość jest taka, że to nie pierwszy taki przypadek. Niedawno na Spider’s Web pisałem o olejomacie – maszynie, która wydaje specjalne pojemniki na zużyty olej. Następnie wystarczy przelać go do opakowania, a potem zwrócić do automatu. Proste i sensowne, bo z wykorzystanym olejem po smażeniu zwykle powinno jeździć się do PSZOK-ów, których nawet w dużych miastach nie ma za wiele. Mieszkańcy z lenistwa, ale często i niewiedzy, przelewają ciecz do zlewu bądź toalety, co ma swoje fatalne konsekwencje.

W polskich miastach dochodzi przez to do zatorów kanalizacyjnych spowodowanych nagromadzeniem tłuszczów, odpadów higienicznych i innych substancji. „To generuje wysokie koszty napraw i utrzymania infrastruktury kanalizacyjnej” – tłumaczyli pomysłodawcy olejomatów.

REKLAMA

Tymczasem taki automat rozwiązuje problem, bo może stać blisko mieszkańców. Ułatwia życie i sprawia, że można postępować ekologicznie. Idealna sytuacja.

Uderzyła mnie pożyteczność tych maszyn

Zapomniałem, że właśnie tego powinno wymagać się do podobnych urządzeń. Coraz częściej widzimy na chodnikach automaty, które mają szokować: „wow, to tak się da?”. Z urządzenia dostępnego całą dobę wyjmiemy pizzę, kebaba, kupimy kwiatka albo sznurówki. Znajdą się też takie, które sprzedają… koszule.

Potrafię sobie wyobrazić scenariusz, w którym taka maszyna ratuje wieczór. Ktoś szykuje się do teatru, na koncert czy świętować urodziny kogoś bliskiego. Nagle w wyniku nieszczęśliwego zdarzenia ubranie brudzi się (ląduje na nim pita w pośpiechu kawa) lub psuje (zahaczamy o klamkę). W szafie nie ma już innej eleganckiej alternatywy, a sklepy są już zamknięte. Wtedy automat jest jak znalazł. Ale przyznajmy szczerze: jak często dochodzi do takich nieszczęśliwych zbiegów okoliczności? Ludzie nie chcą już jeździć do galerii handlowych, więc mamy uwierzyć, że na zakupy wybiorą się do automatu?

Koszulomat to tylko przykład, ale mówiący wiele. Stawiamy na automaty, bo wyglądają nowocześnie i intrygująco, jednak ich praktyczność pozostawia wiele do życzenia.

Polska staje się ojczyzną automatów, tylko ciągle nie wiem, czy naprawdę tylu maszyn potrzebujemy

Zwykle albo oferują to samo, co dawne sklepy czy kioski, ale robiąc to gorzej, bo mają mniejszy wybór produktów, albo stanowią konkurencję dla ludzkiej pracy. Automaty sprzedające kwiaty, pizzę czy kebaby mogą wyeliminować bardzo ważne miejsca na mapie miast i miasteczek – lokalne inicjatywy, punkty inne niż sieciówki.

Na dodatek chcą sprzedawać produkt masowy, powtarzalny, który ma spełnić podstawowe potrzeby – nakarmić głodnych o trzeciej nad ranem, by mogli zjeść w pośpiechu, nie zastanawiając się nad tym, co wkładają do ust. Czasami trzeba i tak, wiadomo, ale raczej nie chcielibyśmy, by gastronomia poszła w tym kierunku. A tymczasem co jakiś czas czytam, że kolejna tego typu maszyna stanęła na osiedlu i bardzo mnie to martwi.

A taki automat wymieniający butle z gazem? Nie spotkałem się z punktem, który zajmowałby się wyłącznie tym, więc nie jest żadną konkurencją dla sklepów. Fakt, że jest czynny całą dobę przez siedem dni w tygodniu, ma logiczne uzasadnienie – w końcu gaz skończyć może się nagle, np. w sobotę o godz. 23:00, a sklep otwarty będzie dopiero w poniedziałek.

Na pizzę, powiecie, też można mieć nagle ochotę, ale bardzo często już istnieją nocne restauracje. Automat wbrew pozorom niczego nie ułatwia, a nawet utrudnia, bo trzeba do niego dojść. Tak naprawdę jego cel jest bardzo powierzchowny – ma zwrócić uwagę, skusić kogoś zaciekawionego, który po spróbowaniu już raczej nie wrócić. Ma zachwycić iluzją nowoczesności i tylko tym.

Bardzo często w automatach możemy zobaczyć problem, który trawi współczesną technologię

Patrzymy na nowe sprzęty, możemy się nimi nawet zachwycić, ale jeśli zadamy sobie pytanie, czy naprawdę potrzebujemy najnowszego modelu, odpowiedź może być dla producenta niekorzystna. Zdarza nam się zwracać uwagę na brak faktycznego postępu czy wprowadzanie rozwiązań, które dobrze brzmią na papierze, ale niekoniecznie robią różnicę w codziennym użyciu.

REKLAMA

W olejomacie i osiedlowym nabojomacie zobaczyłem z kolei technologię, która rzeczywiście chce mi pomóc i odpowiada na potrzeby. Urządzeń nie postawiono po to, bo każdy chce mieć automat, więc pomysłodawcy naśladują innych, żeby dołączyć do trendu. Jeśli już mamy wpuszczać sporych rozmiarów urządzenia na nasze chodniki, to chciałbym, żeby rzeczywiście starały się rozwiązać jakiś problem.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-03-27T18:42:43+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T14:54:23+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T14:46:30+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T09:39:05+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T06:03:00+01:00
Aktualizacja: 2025-03-26T16:33:07+01:00
Aktualizacja: 2025-03-26T14:37:09+01:00
Aktualizacja: 2025-03-26T12:27:29+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA