Chcą postawić wieżę, by był lepszy widok na miasto. O jej wyglądzie zadecydują mieszkańcy na Facebooku
Nie masz konta na społecznościowym portalu albo nie śledzisz tego, co wrzuca tam miasto - stracisz szansę na decydowaniu o tym, jak zmieni się krajobraz. Spodziewaliśmy się, że media społecznościowe wpłyną na demokrację, tylko nie wiadomo, czy kierunek jest właściwy.
Uwielbiam punkty widokowe, nawet jeżeli nie noszą oficjalnej nazwy, szczególnie jeśli znajdują się poza miastem i z nieznacznej odległości pozwalają obserwować charakterystyczne budynki. Ten z najlepszą panoramą Łodzi odkryłem najlepiej jak się da, czyli przez przypadek, myląc trasę i skręcając zbyt wcześnie. Po wjechaniu fatalną drogą na górkę ujrzałem imponujący widok. Niewiele trzeba – kamienisty szlak, pole, las za plecami, a miasto przed sobą.
W samym mieście też jest kilka imponujących punktów. Niektóre są bardziej znane, jak ten na Rudzkiej Górze, na której znajduje się nawet tor saneczkowy. Inne mniej – natknąć można się na nie przez przypadek na spacerze albo przeglądając internetowe mapy. Mają swój urok. Są zarośnięte, zapomniane, niestety często niesprzątane. Śmieci wypadałoby wprawdzie usunąć, ale ich dzikość jest dodatkową wartością. Nie wszystkim się to jednak podoba i w internetowych ocenach mieszkańcy dają o tym znać, pisząc, że gdyby nie chaszcze to mogłoby być milej.
W tym opanowywaniu terenu idzie się niestety za daleko. W Łodzi „ucywilizowana” zostanie Góra Rogowska. To projekt Łódzkiego Budżetu Obywatelskiego, który zakłada powstanie składającej się z trzech poziomów 12 m wieży.
Wieże widokowe to nowa plaga
Atrakcje turystyczne muszą mieć dziś wieże widokowe. Bez nich nie są wystarczająco atrakcyjne dla turystów. Dlatego kolejne gminy instalują na szczytach dodatkowe konstrukcje. Obszary Natura2000, rzeki, rezerwaty - to na nikim nie robi wrażenia. Trzeba patrzeć z góry, niczym władcy.
W maju otwarto wieżę widokową w Bożej Woli w gminie Kluczewsko. Kosztowała prawie milion złotych. Do końca roku powstać ma z kolei konstrukcja na górze Dzikowiec. Kiedy ogłoszono zamiar budowy podkreślono, że inwestycja będzie wyzwaniem, bo trudno dostarcza się niezbędny sprzęt przez las. W tej drobnej uwadze zawarty jest cały bezsens przedsięwzięcia. Mnóstwo ciężkiego sprzętu musi dostać się na górę, aby stworzyć coś, co powstało już w wielu innych miejscach
– narzekałem już wiosną.
Jak widać „wieżoza” zatacza coraz szersze kręgi i musi opanować nawet „płaskie” – choć wzniesienia koło Łodzi są miłym wyjątkiem - centrum. Można śmiało zaryzykować prognozę, że jeśli jeszcze nie macie w swojej okolicy wieży widokowej, to rozglądajcie się uważnie, bo lada moment może się to zmienić. Trzeba wyżej i wyżej, „mieć wielkie ambicje”. Siłownie na pustym placu to już oczywisty standard, trzeba wykazać się czymś bardziej imponującym. Na szczycie wzniesienia, owszem, już teraz jest ładnie, ale wyobraźcie sobie, co będzie, gdy dojdzie do tego 12 m różnicy!
Moim zdaniem nie będzie to przepaść tłumacząca powstanie konstrukcji, którą będzie widać z daleka. Już otaczamy się wiatrakami czy ogromnymi instalacjami fotowoltaicznymi, więc na dokładkę dostawmy kolejny punkt, który będzie widoczny z daleka.
Zamiast chronić miejsca wolne od wysokiej zabudowy, dokładna się konstrukcje – tylko po to, by podbić wrażenia
Teoretycznie w tym przypadku nie mamy do czynienia z efektem natury, więc trudno oburzać się na dodatkowe przekształcenie. Gdyby nie ludzka ingerencja wzniesienia zwyczajnie by nie było, choć z czasem zmieniło swój charakter. Górka powstała, bo w latach 60. zwożono gruz i płyty betonowe z budowanych wówczas wielkich osiedli. W latach 80. zasypano je ziemią i dlatego dziś „problemem” są rosnące drzewa, które zasłaniają widok. Dlatego wieża jest kompromisem. Można zachować widok i nie tracić zieleni. Tylko czy naprawdę trzeba?
„To będzie piękny widok” – zapowiada Łódź, zachęcając do głosowania na projekt wieży, który zostanie zrealizowany. Tymczasem nawet ten promocyjny filmik pokazuje, że miejsce już teraz jest urocze. Jest ławeczka, jest widok i to powinno w zupełności wystarczyć, żeby spojrzeć na miasto od innej strony. Jednak niestety nie wystarcza – trzeba dobitnie zaznaczyć swoją obecność. A gdy drzewa przysłonią wszystko? Trudno. Przebijające się miasto też może być ciekawe. Albo pozostanie obserwacja nieba. „Dziennik Łódzki” pisał, że „ze względu na usytuowanie na granicy lasu z dala od miejskich świateł można tu prowadzić obserwację nieba”, a w 2015 r. dało się zaobserwować nawet zorzę polarną.
„Wieżoza” nie jest jedynym problemem
Miasto przedstawiło trzy projekty wieży i to mieszkańcy wybiorą, który zostanie zrealizowany. Okazało się, że zadecydują o tym głosy na… Facebooku. A konkretnie reakcje – od serduszek, zaskoczonych min i łez zależeć będzie okoliczny krajobraz.
Miasto na swoich stronach informowało, że informacje o głosowaniu znajdziemy na facebookowym profilu. Myślałem, że ikonkowa ankieta będzie jedną z kilku form głosowania, ale nawet na promocyjnym filmiku podkreślono, że trzeba głosować reakcjami.
Ot, nowoczesne miasto – internet miał zapewnić bardziej bezpośrednią demokrację i zapewnia. To z pozoru drobna sprawa, ale jednak mająca wpływ na otoczenie, a tymczasem głos można oddać w internecie. Sympatycznie?
Nie do końca. Wszak nie każdy zainteresowany musi mieć konto na Facebooku. Owszem, może być trudno sobie to wyobrazić, ale jednak powinniśmy wziąć to pod uwagę.
Na dodatek dla żartu mogą zagłosować ci, którzy z Łodzią nie mają nic wspólnego. Wywiną wszystkim numer, wybierając wieżę nie taką, jakby chcieli sami mieszkańcy.
W przypadku mediów społecznościowych Łodzi jest jeszcze jeden problem. Facebookowy profil znany jest z dość kontrowersyjnych treści i z tego powodu nie wszyscy chcą go obserwować. Nie znajdziemy tam wyłącznie suchych informacji związanych z miastem, jest za to dużo specyficznego humoru.
Ostatnio głośno było również o zamieszczeniu nieprawdziwego zdjęcia przedstawiającego palący się napis Hollywood, które zwyczajnie wprowadzało w błąd. Doszło do tego, że Facebook zablokował fotkę siejącą dezinformację.
Abstrahując od tych dodatkowych faktów, zastanawiające jest to, czy właśnie tak powinna wyglądać bardziej bezpośrednia demokracja – od głosowań na Facebooku. Na dodatek, jak zwraca w komentarzu profil Przestrzeń dla Łodzi, zabrakło informacji nt. materiałów wykonania, powierzchni platformy czy wysokości. Mieszkańcy mający zadecydować widzą jedynie wizualizacje, które są „bardzo ogólnikowe” i nie przedstawiają detali.
Jak widać e-miasto w praktyce to konsultacje na Facebooku za pomocą emotikonek. Można było oczekiwać jednak czegoś innego.