Kradzież danych na lotnisku Chopina. Służby w akcji
Nie ma dzisiaj cenniejszych rzeczy niż dane i właśnie o tym miało przekonać się lotnisko Chopina. Co wiemy o incydencie z kradzieżą danych?
Media obiegły informacje, które jeżą włos na głowie. Na lotnisku Chopina w Warszawie miało dojść do poważnego incydentu dotyczącego danych. Według Radia ZET jeden z pracowników Polskich Portów Lotniczych, zajmujący się kwestiami informatycznymi zgrywał na dysk wewnętrzny wrażliwe dane. Pracownik został przyłapany na tym procederze, zwolniony z pracy, a o sprawie została poinformowana Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która otrzymała również dysk, na którym miały znajdować się informacje techniczne dotyczące lotniska oraz dane pasażerów.
ABW potwierdziło, że otrzymała zgłoszenie dotyczące tego incydentu, ale nie ujawnia więcej danych, bo aktualnie trwa postępowanie.
Co wydarzyło się na lotnisku Chopina? Czy to akcja szpiegowska?
Trochę więcej światła na sprawę rzuca oświadczenie lotniska Chopina:
Lotnisko uspokaja, że dane pasażerów linii lotniczych są bezpieczne, bo po prostu lotnisko nie ma do nich dostępu, więc nie mogły znaleźć się na dysku pracownika. Zgłoszenie do ABW brzmi groźnie, ale takie są procedury, bo lotnisko jest obiektem krytycznym, więc ma szczególny parasol ochronny. Procedury bezpieczeństwa zadziałały, więc możemy spać spokojnie.
Patrzcie na to krytycznie
Zapewne przestraszyliście się tak samo jak ja, gdy miesiąc temu przeczytaliście, że na lotnisku Chopina eksplodowała walizka z materiałem biologicznym. Zanim kliknęliście w artykuł widzieliście oczami wyobraźni rannych, zabitych, kto grał w Call of Duty: Modern Warfare 2, ten od razu pomyślał sobie o pewnej misji, jednym słowem spodziewaliście się tragedii. Tymczasem okazało się, że to był news rodem z Radia Erewań. Owszem walizka wybuchła, ale nie zawierała materiałów wybuchowych, tylko pojemnik z suchym lodem, który się rozszczelnił. Przewoził go egipski naukowiec, który nie zgłosił suchego lodu podczas odprawy, a co powinien był zrobić. Walizka wybuchła na półce w sortowni, nikomu nic się nie stało, a ten materiał biologiczny, który został uwolniony, to próbki z komórkami płuc chomika.
Nagłówki brzmiały gorzej niż w rzeczywistości i mam dziwne przeczucie, że w tym przypadku również tak jest. Lotniska są zabezpieczone, wszelkie próby podłączenia zewnętrznych nośników do komputerów są monitorowane, a jak widać - incydent został od razu zauważony.
Więcej o lotniskach przeczytacie w: