Huawei MatePad 11.5 S - pierwsze wrażenia. Tablet niesamowicie bliski ideału
Huawei MatePad 11,5 S to nowy przedstawiciel serii tabletów z matowym ekranem i jak dotąd najlepszy. Nie da się drugi raz zrobić pierwszego wrażenia, więc Huawei nie miał łatwego zadania.
Od razu uprzedzę, że to nie jest pełny test urządzenia, bo trudno o taki po raptem kilku dniach użytkowania. Traktujcie to jako notatki z pierwszych wrażeń, a nie pełnoprawną recenzję. Skoro ustaliliśmy pewne ramy, w których będziemy się poruszać, to nie pozostaje nam nic innego, jak wygodnie się rozsiąść i poczytać o tym, dlaczego MatePad 11.5 S to w obecnej chwili jeden z najlepszych możliwych wyborów w świecie Androida.
Ale przecież nie ma tutaj usług Google, więc o czym gadasz recenzencie z bożej łaski
I tu się moi drodzy mylicie. Za sprawą rozwiązania o nazwie microG, któremu poświęciliśmy osobny wpis, usługi Google działają na urządzeniach Huawei jakby były natywnie zainstalowane. Zapomnijcie o działaniu w chmurze jak w przypadku GBoxa, pożegnajcie udawanie innego telefonu w Sklepie Play. Odpalacie raz konfigurator microG, dodajecie tam swoje konto Google i gotowe, możecie instalować wszystko, tak jak w szczytowym okresie popularności marki w Polsce. Aplikacje działają płynnie, szybko i bez żadnego problemu. Dlatego jeżeli brak usług Google stał wam na przeszkodzie w nabyciu sprzętów Huawei, to ta bariera uległa rozbiciu.
Nawet trudno mi opisywać wrażenia z ich użytkowania, bo nie różnią się niczym od aplikacji występujących na innych tabletach. Instalujesz, uruchamiasz i po prostu działa.
Tablet może pochwalić się przyjemną specyfikacją
Ma 10-punktowy 11,5-calowy ekran LCD o rozdzielczości 2800 x 1840 pikseli (rozdzielczość 2,8K), moje ulubione proporcje 3:2, odświeżanie adaptacyjne w zakresie od 30 do 144 Hz, jasność 500 nitów, 100 proc. pokrycia gamy P3, a także całą masę certyfikatów potwierdzających, że tablet jest dobry dla oczu.
Tablet ma zaledwie 6,2 mm grubości, 177,2 mm szerokości i 261 mm wysokości, a jego waga wynosi 510 g. W zestawie jest ściereczka do ekranu, która świetnie się sprawuje. Trochę tego Huawei nie ogarnął, bo mógł wzorem rywala sprzedawać ją osobno za ciężkie pieniądze, ale najwidoczniej ich strategia biznesowa wymaga poprawy. Nawet ładowarkę dodał, co w dzisiejszych czasach jest wręcz zaskakujące.
Na polskim rynku występuje w wersji 8 GB RAM i 256 GB pamięci na dane, a pojemność akumulatora wynosi 8800 mAh (ładowanie z mocą do 22,5 W). Z tyłu znajduje się aparat o rozdzielczości 13 Mpix, a z przodu 8 Mpix. Nie zabrakło 4 głośników i dwóch mikrofonów.
Do mnie trafił w zestawie z akcesoryjną klawiaturą i rysikiem M-Pencil z technologią NearLink. Jeżeli zdecydujecie się na ten tablet, to nie żałujcie pieniędzy i dołóżcie do tych akcesoriów, bo znaczącą zmieniają sposób korzystania z urządzenia i zdecydowanie podnoszą komfort życia. Zwłaszcza że wersja bez klawiatury kosztuje w cenie regularnej 1899 zł, a zestaw z klawiatur 2199 zł. Jeżeli kupicie Huawei MatePad 11.5 S w dniach od 4 czerwca do 7 lipca 2024 r., to otrzymacie 200 zł rabatu od ceny detalicznej i wspomniany rysik za złotówkę. Aż mój wewnętrzny chytry bankier zaczął tańczyć z rękami w górze.
Jak się sprawuje matowy ekran?
Jestem fanem tego rozwiązania od czasu, gdy dwa miesiące temu trafił do mnie Huawei MatePad 11.5 PaperMatte Edition. Nie wiem jak się Huaweiowi to udało, ale wersja S jest jeszcze lepsza. Przez chwile byłem przekonany, że ktoś składając tablet pomyłkowo włożył ekran OLED, tak dobra jest jakość wyświetlania treści na tym tablecie.
W przypadku wersji bez S matowy ekran było widać praktycznie w każdej czynności, nie był przeszkadzający, ale np. w kolorowych filmach w serwisie YouTube nie oddawał pełnej ferii barw. Tymczasem ekran w najnowszym modelu jest znacznie lepszy, jaśniejszy, odwzorowuje więcej kolorów, bo ma szersze pokrycie gamy, jest żywszy.
Ostatnio Apple chwalił się, że w nowym iPadzie Pro zastosował powłokę antyrefleksyjną, ale inżynierowie pracujący nad tym rozwiązaniem powinni rozebrać na części pierwsze tablet Huaweia, bo ten zrobił to lepiej. Ekran daje radę nawet w pełnym słońcu. Na tym zdjęciu słońce znajduje się centralnie za moimi plecami, a na ekranie jestem w stanie bezproblemowo czytać tekst. Trochę magia, trochę technologia, a efekt jest piorunujący. Producent w informacji prasowej chwali się, że ekran odbija 99 proc. padającego na niego światła. Jestem przekonany, że ten brakujący 1 proc. odjęto z czystej kurtuazji, żeby nie brzmiało to zbyt idealnie.
Ekran nie męczy wzroku, ma dużą powierzchnię roboczą dzięki proporcjom 3:2, wygodnie się go obsługuje, a co najważniejsze - pisze się po nim wspaniale. Nie wiem jakie czary zostały tutaj odprawione, ale efekt jest zdumiewający. Zresztą, zobaczcie jak wygląda ta tapeta na matowym ekranie. Przecież od niej wręcz bije kolorami.
Rysik to król, nie zapraszam do dyskusji
Może nie jestem Picasso, a Matejko, gdyby zobaczył moje malowidła, nigdy nie dokończyłby "Bitwy pod Grunwaldem", ale za to polubiłem używanie rysika. Leży pewnie w dłoni, a dużym plusem w stosunku do wersji bez S jest możliwość ładowania go bezpośrednio z tabletu przy użyciu indukcji. Siedziałem sobie wygodnie na balkonowej kanapie, a rysik wykonywał całą magię za mnie. Złapałem się nawet na tym, że w pewnej chwili gryzłem go tak, jakby to był ołówek (przepraszam następnego recenzenta, to było podświadome).
Serio, nawet korzystanie ze stron internetowych jest wygodniejsze przy użyciu rysika niż bez niego. W zestawie są dwie końcówki - biała do notowania i przezroczysta do malowania. Jestem rebeliantem, więc robiłem jedno i drugie za pomocą tej samej końcówki, mam nadzieję, że nikt tego nie sprawdza później i nie wysyła mandatów.
Za pomocą rysika można również obsługiwać zrzuty ekranu, robić szybkie odręczne notatki, przechwytywać treści itd. Sam rysik wręcz tańczy po ekranie, ale jednocześnie nie traci przyczepności.
W zestawie miałem również klawiaturę, która jak to u Huawei jest bardzo wygodna, o przyjemnym skoku, a dodatkowo działa również bezprzewodowo, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby odłączyć ją od tabletu, ten postawić na nóżce na stoliku, a samemu usiąść z samą klawiaturą na kanapie. Polubiłem ten sposób pisania, a sama klawiatura jest niezbędnym elementem tabletu, bo dzięki niej małe urządzenie zamienia się w pełnoprawny laptop, na którym udało mi się napisać kilka obszernych wpisów.
Oprogramowanie umila pracę
W tym roku Huawei chwali się autorską aplikacją GoPaint, która już samą nazwą wskazuje, co robi najlepiej. Zapewne przez chwilę pomyślicie, że to Paint, ale nie do końca, bo tutaj mamy np. obsługę warstw, jak np. w Photoshopie. Obsługuje ich aż 240, więc można tworzyć naprawdę wielowarstwowe grafiki. Do tego mamy ponad 100 rodzajów wzorów pędzli, ołówków itd. Wręcz chce się szkicować, poprawiać, doskonalić technikę.
Do pracy nad aplikacją zatrudniono grafików z chińskiej Akademii Sztuki, dlatego pełna jest rozwiązań, które docenią inni graficy. Sam ze swoim stylem godnym Nikifora czułem się wręcz niezręcznie w tej aplikacji, ale dzięki samouczkowi stworzyłem pierwsze dzieła. Nie zdziwię się jeżeli ten tablet stanie się hitem wśród rysowników.
Kolejną aplikacją są Notatki, gdzie można dać wykazać się rysikowi. System świetnie rozpoznaje odręczne pismo, umożliwia tworzenie różnych notesów o zróżnicowanej fakturze, dzięki czemu ma się wrażenie korzystania z prawdziwych zeszytów.
Działają intuicyjnie, nie trzeba się doktoryzować z ich obsługi, a przy tym są naprawdę wygodne. Dodajmy do tego możliwość wstawiania wzorów geometrycznych, wykresów itd., a w efekcie otrzymujemy miejsce do robienia notatek jak za dawnych lat.
Więcej o tabletach Huawei przeczytasz w:
A jak z codzienną pracą?
Tablet jest lekki i cienki, dzięki czemu naprawdę dobrze leży w dłoni i nie chce się go wypuszczać. Konsumpcja treści należy do przyjemnych za sprawą świetnego ekranu i dobrych podzespołów. Zapomnijcie o zacięciach, spowolnieniach i nierównej pracy - Huawei MatePad 11.5 S to ten wzmocniony, jak w samochodach. Mam wrażenie, że właśnie obcuję z jednym z najlepszych urządzeń na Androidzie, jakie powstały. Trudno się do czegokolwiek przyczepić, bo nawet brak usług Google został rozwiązany.
Pomyślałbym tylko nad zmianą nazwy albo dodawaniem numerków generacji, bo można się pogubić, skoro tak samo nazywał się tablet, który debiutował w zeszłym roku. A na pełną recenzję zapraszam już niedługo.