Dlaczego nakrętki są przyczepione do butelek? Tak Unia kładzie na kolana dorosłych chłopów
Nierozsądna Unia Europejska zajmuje się nakrętkami, a w tym czasie innowacyjne Chiny produkują tanie samochody elektryczne – grzmią oburzeni internauci. Porównanie kwieciste, ale wynikające z pewnego niezrozumienia sytuacji.
Swego czasu po przeczytaniu książki "Homo Sapiens: Ludzie są lepsi niż myślisz" postanowiłem, że nie dam się porwać narracji, że jako ludzkość jesteśmy beznadziejni i nie zasługujemy na nic dobrego. Łatwo znaleźć argumenty potwierdzające taką obserwację. Tymczasem autor Rutger Bregman przekonywał, że wiele historii sugerujących podobne wnioski to mity, a my potrzebujemy nowego spojrzenia na człowieka. Nie cynicznego, a realistycznego, odcinającego się od powtarzanych kłamstw na nasz temat.
I próbuję, wierzcie mi, próbuję jak tylko mogę trzymać się tego postanowienia: jesteśmy lepsi niż myślimy. Są jednak chwilę, gdy pękam i wydaje mi się, że będzie coraz gorzej i że naprawdę nic nie da się zrobić. Cytując klasyka z polskiej piłki: „jesteśmy beznadziejni i tyle mam do powiedzenia”. Co gorsza, ta chwila słabości dopada mnie nie w naprawdę kryzysowych momentach dla świata, ale tych najdrobniejszych, kiedy nie mogę nawiązać choćby odrobiny porozumienia z drugą stroną.
Tym momentem jest obserwacja ludzi na poważnie walczących z plastikową zakrętką
Nie dość, że pojedynek trwa zaskakująco długo – ponad rok – to jeszcze przybiera na sile. Cynicznie wykorzystują to niektórzy politycy, choć faktycznie nie można wykluczyć, że poważnie uważają, że to jedyny sposób na napicie się z butelki:
Patrząc na to, jak rozwiązują ten problem, nabieram podziwu, że udało im się w ogóle wyjść z domu, pokonując po drodze tyle przeszkód. Spodnie z nogawkami, do których trzeba trafić nie jedną, a dwiema nogami – a przecież można się pomylić i włożyć ręce! Sznurówki, które należy zawiązać uważając, by nie przywiązać palca – tyle wyzwań. A ta przeklęta Unia dorzuca kolejne kłody pod nogi.
Jeden z walczących zamieścił filmik z samochodu, pokazując, że jadąc nie da się „wygodnie” napić. Siedząc w pojeździe prawdziwie ograniczającym wolność – konieczność zapinania pasów, przestrzegania przepisów, nieprzekraczania prędkości, opłacenia OC, obowiązkowego przeglądu – marudził, jak to przez złą Unię żyje w niewoli.
Jednocześnie ta mała zakrętka jest wielkim zagrożeniem życia dla zdrowia dorosłych mężczyzn oraz dowodem na to, że Unia Europejska zajmuje się… drobiazgami
Logika podpowiada, że skoro to nieistotna sprawa, to wystarczy przesunąć nakrętkę, ewentualnie najpierw nalać napój do kubka i po problemie. Ale nie: ta unijna „głupotka” kładzie na kolana dorosłych chłopów. Tych samych, którzy przecież twierdzą, że kiedyś to były czasy, mężczyzna był prawdziwym herosem z krwi i kości, golił się toporem i żuł tytoń, a nie chodził w kolorowych koszulach czy obcisłych spodniach. Ci synowie tamtych czasów płaczą jednak, gdy trzeba odkręcić korek. Nic tu nie ma sensu. Choć właśnie może jak niezbyt pięknie, ale trafnie ujął to jeden z komentatorów sportowych: tylko kupy się to trzyma.
Plastikowa nakrętka stała się politycznym symbolem
Czytam, że innowacyjne Chiny budują tanie elektryki, podczas gdy nasza Unia zajmuje się drobiazgami. Nie chcę wchodzić w geopolityczne spory, napomknę tylko, że ten innowacyjny kolos będzie miał problem, gdy okaże się, że zarówno Stany, jak i Europa jednak nie zechcą ich fantastycznych rozwiązań. Wbrew pozorom Chiny potrzebują świata zachodniego, bo same w sobie nie są w stanie zapewnić popytu na wytwarzane przez siebie dobra, tym bardziej że od miesięcy eksperci zwracają uwagę, że tamtejsza gospodarka wcale nie jest w dobrym stanie. No i naprawdę: auto elektryczne to nie jest coś, co zbawi świat. To przykre, że niektórzy tak łatwo dali sobie wmówić, że nasz świat pełen wartości jest gorszy od zamordystycznych systemów tylko dlatego, że te czasami mogą pochwalić się ciekawymi technologicznymi nowinkami.
Owszem, chciałbym, żeby Unia Europejska w sprawach ochrony klimatu w wielu sprawach działała „bardziej”. Jednocześnie mogę stać na stanowisku, że walka z plastikowymi nakrętkami jest potrzebna. Z prostego powodu: kiedy są osobno, ze względu na rozmiar trudniej zabrać je do recyklingu. I jest większe prawdopodobieństwo, że gdzieś się zawieruszą.
- Chodzi o to, żeby nakrętki nie zalegały w lasach, jeziorach czy rzekach. Od strony recyklera to, czy butelka ma nakrętkę, czy też nie jest naprawdę kompletnie obojętne. To ani nie przeszkadza, ani nie pomaga – mówił „Wyborczej” Sławomir Pacek, prezes stowarzyszenia Polski Recykling.
Według szacunków zakrętka ma od 3 do 5 proc. masy butelki
Nie jest to najcenniejszy surowiec, ale też szkoda byłoby, gdyby się marnował. A tak się dzieje w przypadku, gdy korek sam ląduje w koszu, z dala od butelki. - Im mniejszy odpad, tym trudniej go później wysortować – mówił serwisowi prawo.pl Piotr Szewczyk, zastępca dyrektora Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych Orli Staw i prezes Rady RIPOK. Teraz materiał będzie przetworzony.
Według unijnych raportów wykonane z tworzyw sztucznych zakrętki i wieczka używane do pojemników na napoje należą do artykułów jednorazowego użytku z tworzyw sztucznych najczęściej znajdowanych na plażach w Unii. Nikt nie mówi, że wyeliminowanie samotnych nakrętek naprawi świat, powstrzyma katastrofę klimatyczną i da radość na Ziemi. To działanie jedno z wielu. Na dodatek takie, które bardzo łatwo wprowadzić i wyegzekwować.
Będziemy mieć mniej śmieci, odzyska się więcej plastiku. Tyle i aż tyle. Jak dla mnie zmiana na plus. Oczywiście za kilka lat, gdy nakrętek w parkach, lasach czy plażach będzie mniej, nikt z tych dziś krytykujących nie powie, że faktycznie rozwiązanie się sprawdziło. Za to znajdzie sobie inny powód, by narzekać, jak to nam źle się żyje i wolność jest ograniczana.