Test hulajnogi Predator Extreme - inni powinni kopiować ten pomysł, jest świetny
Pierwsza hulajnoga elektryczna Predatora została zaprezentowana światu podczas finałów Intel Extreme Masters 2024 w Katowicach. Kilka miesięcy później jadę na niej przez piękny katowicki las, zachwycony unikalnym pomysłem który powinien być standardem w innych hulajnogach.
Przede mną wyrasta największy wróg każdej hulajnogi: krawężnik. Kto jechał elektrycznym jednośladem wie, jak bolesna bywa próba pokonania tej miejskiej przeszkody. Nie mam tutaj nawet na myśli wysokiego krawężnika oddzielającego chodnik od jezdni, ale drobny próg między asfaltem i obniżonym podjazdem. Wjazd na niego sztywną hulajnogą trzęsie i boli tak, że czuć to między zębami.
Tymczasem testując hulajnogę Predator Extreme tego progu nawet nie poczułem. - Ale jak to, już?! - rzucam w myślach, jadąc dalej. Dzięki podwójnej amortyzacji z przodu i z tyłu oraz dużym kołom o średnicy 10 cali próg był nieodczuwalny. W porównaniu ze sztywnymi hulajnogami wypożyczonymi na kilometro-godziny mamy do czynienia z zupełnie innym poziomem. Predator bardzo tutaj pulsuje unikalną konstrukcją.
Predator Extreme:
- Moc silnika: typowo 350W / max 960W
- Maksymalna prędkość: 32 km/h
- Podjazd: 18 stopni
- Akumulator: 10500 mAh
- Zasięg: do 35 km
- Czas ładowania: 4 godziny
- Udźwig: 100 kg
- Masa: 23 kg
- Inne: dołączone kierunkowskazy, wodoodporność IPX5, przednia i tylna amortyzacja
Predator Exteme to elektryczna hulajnoga o unikalnej konstrukcji, która świetnie amortyzuje i wygładza jazdę.
Z przodu mamy do czynienia z podwójnym amortyzatorem na widelcu, charakterystycznym dla rowerów i skuterów. To niecodzienne rozwiązanie, które nie tylko wyróżnia hulajnogę wizualnie, ale także sprawia, że przednie koło może wziąć na siebie znacznie więcej uderzeń i nierówności. Różnica względem typowej konstrukcji hulajnogi, z pojedynczym amortyzatorem zaraz nad kołem, jest absurdalnie duża.
Podczas jazdy po chodniku ułożonym z kostki brukowej trzęsienie znika kompletnie. Wjeżdżając na progi nie dochodzi do szarpnięć. Jazda po drobnym żwirze jest szokująco gładka. Wszelkie korzenie i dziury przestają być dużymi problemami, a stają się drobnymi niedogodnościami, jak na rowerze górskim.
Jak dobra jest amortyzacja hulajnogi Predator Extreme, czuję, delikatnie skacząc podczas jazdy.
Czuję wtedy niespotykane w hulajnogach elektrycznych bujanie, sprawiające wrażenie „rozciągania” w przód i tył. To praca amortyzacji, by pląsy prawie 100-kilogramowego tucznika nie przełożyły się na niedogodności podczas jazdy. Jestem pod wielkim, naprawdę wielkim wrażeniem jak dobra jest amortyzacja w tej maszynie. To efekt unikalnej konstrukcji, która przybliża Predatora do skuterów i motorynek.
Przedni amortyzowany widelec jest uzupełniany klasyczną amortyzacją tylną, a także dużymi kołami o średnicy 10 cali, z charakterystycznym off-roadowym bieżnikiem opon. Pompowane, gumowe koła to pierwsza linia frontu jeśli chodzi o wstrząsy i wibracje, dlatego warto oddać również im, że robią świetną robotę.
Składając elementy zawieszenia w całość, wyłania się nam hulajnoga, którą śmiało możemy zabrać w las lub na wieś, eksplorując dzikie drogi bez grama asfaltu. Nie tylko te szerokie, żwirowe, obficie uczęszczane przez rowerzystów, ale także bardziej wymagające single tracki z korzeniami, na których trzeba się schylać, by nie dostać gałęzią w twarz. Z kolei podczas jazdy po mieście komfort jest tak gigantyczny, że nie da się go porównać z typowymi hulajnogami miejskimi.
Na gigantyczny komfort podczas jazdy wpływa unikalne rozwiązanie, w którym się absolutnie zakochałem.
Mowa o osobnych platformach na stopy po lewej i prawej stronie. W zasadzie wszystkie hulajnogi są wyposażone w środkowy podest, na którym stawiamy stopy jedna za drugą. Tymczasem Predator Exteme zamiast podestu ma wystające boczne platformy, po lewej i prawej stronie. Tam, gdzie znajduje się zazwyczaj podest, umieszczono za to wyjmowany akumulator wraz z jego osłoną.
Brzmi dziwacznie? Dla mnie - zapalonego amatorskiego rowerzysty - wręcz przeciwnie. Mając 183 cm wzrostu oraz mocno ponad 90 kg wagi, możliwość stania na hulajnodze w lekkim rozkroku jest DIAMETRALNIE wygodniejsza niż stanie na ciasnej środkowej platformie, stopa za stopą. Nie będę się wdawał w anatomiczne szczegóły, ale kierowca zyskuje sporo luzu.
Do tego, co kapitalne, przenosząc środek ciężkości na jedną ze stóp możemy skręcać hulajnogą, bez manewrowania kierownicą. Świetna sprawa, zwłaszcza podczas pokonywania mniej ostrych zakrętów. Wystarczy po prostu nieco się przechylić w odpowiednim kierunku. To rozwiązanie błyskawicznie wchodzi w krwiobieg i potem mocno go brakuje na klasycznej hulajnodze.
Do tego stojąc w lekkim rozkroku jestem po prostu stabilniejszy. Lepiej radzę sobie z nagłym hamowaniem, stopa nigdy nie ucieka mi poza platformę, a przechył do tyłu lub do przodu jest znacznie pewniejszy. Różnica jakościowa jest dla mnie GIGANTYCZNA.
Mankamentem bocznych platform jest natomiast sam start. Odpychając się na typowej hulajnodze ze środkowym podestem nie ma problemu z zachowaniem równowagi. Na Predatorze trzeba z kolei natychmiast postawić drugą stopę na drugiej platformie. Inaczej maszyna przechyli się w jedną ze stron. Mamy więc zmodyfikowaną kolejność rozruchu: najpierw jedna stopa, potem od razu druga, dopiero potem manetka prędkości. Trzeba się przyzwyczaić, ale zalety bocznych platform radykalnie przewyższają tę niedogodność.
Do tego inżynierzy Predatora sprawili, że platformy na stopy są składane. Co za tym idzie, nie będziemy się na nie nadziewać np. podczas wnoszenia hulajnogi na drugie piętro bloku mieszkalnego albo podczas omijania jej w ciasnym garażu. Łydki i piszczele mogą odetchnąć z ulgą.
Predator Extreme otrzymał też szereg innych ciekawych, dobrze przemyślanych rozwiązań, z wodoodpornością na czele.
Hulajnoga Predatora otrzymała ocenę wodoszczelności IPX5. Oznacza to, że bez problemu możemy wziąć ją w teren podczas deszczowego dnia, nawet w środku ulewy. Kałuże, opady, śnieg - Predator się tego nie boi. Aż żałuję, że nie mam okazji przetestować tej hulajnogi zimą. Ciekawe jak opony z takim bieżnikiem spiszą się na śniegu, bo test na żwirze oraz drobnym piachu przeszły pomyślnie.
Pozostając w okolicach kół, trzeba wspomnieć o przednich oraz tylnych hamulcach tarczowych, bardzo przydatnych np. podczas off-roadowej jazdy między drzewami, kiedy nagle trzeba zahamować. Dzięki unikalnej konstrukcji i innemu środkowi ciężkości niż w typowych hulajnogach, nie ma się wrażenia, że Predator chce wystrzelić hamującego kierownicę niczym z procy albo z katapulty.
Praktycznym rozwiązaniem jest wyjmowana, wymienna bateria 10500 mAh, ładowana do pełna w nieco ponad 4 godziny. Akumulator znajduje się pod osłoną, a jego wyjęcie to procedura złożona z czterech kroków, z czego połowa to zdejmowanie zabezpieczeń. Nie ma więc mowy o przypadkowym usunięciu baterii.
Spodobało mi się, że hulajnoga Predatora od razu ma schowane wszystkie przewody w podłużnym materiałowym pokrowcu. Ten jest na zamek, więc jeśli chcemy uwolnić okablowanie kierownicy, nic nie stoi nam na przeszkodzie. Warto też wspomnieć o stale włączonym oświetleniu przednim i tylnym. Światło jest ciągłe w trybie jazdy Mid oraz High, natomiast w trybie jazdy Eco miga, oszczędzając energię akumulatora.
Niestety, jest kilka elementów, które wymagają dopracowania.
Zacznę od rzeczy fundamentalnej - przyspieszenia. Predator Extreme w najszybszym trybie High tak wyrywa się do galopu, że przednie koło dosłownie odrywa się od ziemi. To efekt innego środka ciężkości niż w typowej hulajnodze. Kapitalna sprawa podczas hamowania, ale problematyczna przy dużym i nagłym przyspieszeniu. Jadąc pod górkę i szybko dociskając manetkę do oporu, przednie koło lubi odrywać się od podłoża. Dlatego zachęcam do nauki jazdy w dwóch wolniejszych trybach, a dopiero potem przejście na High.
Będąc przy manetce, nie jestem wielkim fanem jej działania. Przyspieszenie jest bardziej skokowe niż liniowe, co daje się we znaki zwłaszcza podczas używania najszybszego trybu jazdy.
Dla części problemem będzie brak składanego drążka kierownicy. Sam rozumiem wybór Predatora - producenci postawili na solidną i wytrzymałą konstrukcję, idącą w parze z wyczynowym charakterem maszyny. Dlatego zamiast jednego regulowanego drążka w pudle z hulajnogą znajdziemy aż dwa, krótszy i dłuższy, oba sztywne. Dla kogoś, kto np. przewozi hulajnogę w bagażniku, oznacza to konieczność rozkręcania Predatora w dwóch miejscach: na mostku i na łożysku układu kierowniczego.
Nieco problematyczna jest także sama waga hulajnogi, chociaż mniej niż w modelach konkurencji. Predator Extreme to sprzęt o masie 23 kg, co daje się we znaki podczas wnoszenia go na drugie piętro, do mieszkania. Szczęśliwie Predator posiada kilka łatwych w uchwycie rurek, za które można go złapać podczas wnoszenia/znoszenia. Ponadto te 23 kg to i tak mniej niż masa wielu modeli innych producentów z podobnego przedziału cenowego, wynosząca od 25 do nawet 32 kg.
Najwyższy czas porozmawiać o osiągach. Tutaj Predator gra zaskakująco… miejsko.
Patrząc na unikalny, drapieżny design Predatora można by przypuszczać, że inżynierowie producenta zaproponują nietypowe rozwiązanie dotyczące akumulatora, silnika oraz mocy. Tymczasem testowana hulajnoga posiada klasyczne podzespoły charakterystyczne dla hulajnóg miejskich z tej wyższej półki.
Zacznijmy od silnika. Predatora napędza jednostka napędowa o nominalnej mocy 350W, a maksymalnej 960W. To parametry charakterystyczne dla hulajnóg miejskich, podczas gdy część off-roadowych potworów posiada dwa silniki o dwu- lub trzykrotnie większej mocy. Predator Extreme też nadaje się na off-roadową przygodę, ale z przewyższeniami do 18-20 stopni. Mamy więc do czynienia z miejsko-żwirowo-terenową hybrydą.
Silnik o mocy 350W jest przy tym bardziej niż wystarczający by błyskawicznie rozpędzić Predatora do prędkości 20 km/h, czyli wymaganego polskim prawem limitu dla hulajnóg elektrycznych. Możliwości jednostki napędowej są jednak większe, bo drzemiąca w Predatorze moc - chociaż zablokowana - pozwala rozpędzić się do ok. 32 km/h. Oczywiście nie zezwalają na to przepisy obowiązujące na terenie naszego kraju.
Z kolei zasięg akumulatora o pojemności 10500 mAh pozwala na przejechanie do 35 km. To jednak wynik w najwolniejszym trybie Eco, dla osoby ważącej mniej niż 80 kg. Cięższa osoba taka jak ja, korzystająca z dwóch szybszych trybów jazdy, może liczyć na 22 - 26 km realnego zasięgu bez obawy o utratę energii.
Liczę, że inżynierowie Predatora Exteme zainspirują naśladowców, bo mamy do czynienia z naprawdę ciekawym projektem.
Testowany Predator jest sprzedawany w Polsce w sugerowanej cenie 5499 zł. To spora kwota, ale musimy brać pod uwagę, że popularne hulajnogi z wysokiej półki o dużej mocy i dużym zasięgu kosztują 5999 zł i więcej. Predator jest więc tańszy, choć i jego osiągi są skromniejsze.
W przypadku hulajnogi Predator płaci się głównie za unikalny projekt, doskonałą amortyzację oraz możliwość jazdy po zróżnicowanym terenie. Wygląd też robi swoje, bo bez wątpienia mamy do czynienia z jedną z najciekawiej wyglądających hulajnóg elektrycznych jakie kiedykolwiek powstały. Predator zdecydowanie przykuwa wzrok, czuć to po wyjeździe na miasto.
Największym atutem jest jednak sam wysoki komfort jazdy, osiągnięty przy pomocy bocznych platform na stopy. Te, w połączeniu ze świetną amortyzacją i wysoką sterownością, sprawiają że podróż hulajnogą elektryczną to sama przyjemność. Żadna inna testowana przeze mnie hulajnoga w podobnym przedziale cenowym - a nawet wyższym - nie oferowała tak komfortowej jazdy. Asfalt, chodnik, żwir - Predator sunie tak, że nie chce się schodzić.
Tutaj dochodzimy do ciekawego dylematu: większy komfort jazdy czy więcej kilometrów na jednym ładowaniu? Nie ma jednej dobrej odpowiedzi. Sam wolę wygodniejszą podróż, ale łatwo mi to pisać jako mieszkańcowi świetnie skomunikowanych Katowic. Dlatego jasno wskazuję ograniczenia Predatora, jakimi są silnik oraz akumulator. Jednocześnie nie przeszkadza mi to twierdzić, że testowany jednoślad to najwygodniejsza elektryczna hulajnoga z jaką miałem do czynienia. Nawet modele za 8-9 tys. zł nie oferują takiego feelingu.
Największe zalety:
- Najwygodniejsza hulajnoga elektryczna z jaką miałem do czynienia
- Rewelacyjna amortyzacja
- Unikalna konstrukcja z przednim widelcem
- Boczne platformy na stopy to rewelacja
- Świetny wygląd
- Dwa drążki kierownicy i kierunkowskazy w zestawie
- Pełne ładowanie w 4 godziny
- Świetnie spisuje się w terenie, zwłaszcza na leśnych i polnych trasach
- Bardzo dobre hamowanie, kierowcy nie wyrzuca do przodu
- Skuteczne skręty przy przesunięciu środka ciężkości
Największe wady:
- Praca manetki
- Przeciętna moc i zasięg
- Brak kluczyka/stacyjki
Świetna amortyzacja na klasycznym widelcu i boczne platformy na stopy to coś, co koniecznie chcę zobaczyć w kolejnych modelach hulajnóg. Najlepiej równie wygodnych, ale o większym zasięgu i z większym udźwigiem maksymalnym.