Polskie urzędy szastały milionami. Kupowały programy, których nawet nie instalowano
Urzędy dokonywały nie zawsze uzasadnionych zakupów oprogramowania – wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli. Nie dość, że kupowano niekoniecznie potrzebne programy, to nie przejmowano się skąd pochodzą i co się z nimi później dzieje.
„Oprogramowanie w jednostkach administracji publicznej winno być pozyskane legalnie i użytkowanie na mocy licencji udzielonej przez twórcę bądź uprawnionego dystrybutora” – podkreśla NIK. Najnowszy raport pokazuje, że nie zawsze się tak dzieje.
Według analizy zdecydowana większość jednostek administracji publicznej korzystała z oprogramowania nieautoryzowanego. Tak było w aż 88 proc. placówek. Takie programy nie miały wymaganych licencji czy wsparcia lub też posiadało nieaktualne wersje, co stanowiło zagrożenie.
W niemal połowie (47 proc.) podmiotów stan oprogramowania oznaczał ryzyko poważnego niebezpieczeństwa. Stwierdzono nawet przypadki instalowania programów bez poprawek krytycznych.
Lista grzechów jest naprawdę długa
41 proc. podmiotów korzystało z oprogramowania użytkowanego nielegalnie, taki sam procent – z niedopuszczonego do korzystania w danym urzędzie. Niewiele mniej, bo 35 proc. jednostek dysponowało aplikacjami w stadium EoL, czyli wycofywanymi z powodu kresu używalności – wylicza NIK.
W raporcie zaznaczano, że dzieje się tak dlatego, ponieważ „jednostki niedostatecznie monitorowały własne oprogramowanie i nie zapoznawały się każdorazowo z warunkami licencji danego programu”.
Większość jednostek deklarowała stosowanie blokady możliwości samodzielnego instalowania oprogramowania jako optymalnego mechanizmu kontrolnego. To, że rozwiązanie nie działa, potwierdza właśnie kontrola NIK, która wykazała korzystanie z nieautoryzowanego oprogramowania.
Oprogramowanie na urządzeniach mobilnych pozostawało zupełnie poza nadzorem
Żadna z jednostek nie zapewniła rozwiązań technicznych do monitorowania tego rodzaju oprogramowania, nie zadbała także o stosowne działania organizacyjne. Część podmiotów nie miała świadomości zagrożeń i konsekwencji związanych z instalowaniem i użytkowaniem oprogramowania na urządzeniach mobilnych, uznając, że służą one użytkownikom wyłącznie do prowadzenia rozmów telefonicznych, co nie tylko narażało jednostki na kary finansowe, ale również zagrażało bezpieczeństwu przetwarzanych w ten sposób danych
– podkreśla NIK.
Do problemów dochodziło już na samym etapie zakupów. Kontrola pokazała, że kupowano licencje, a później programy nie były nawet instalowane. Kupowano również na zapas - w liczbie większej niż faktycznie była potrzebna.
Jak zaznacza NIK kontrolerzy stwierdzili przypadki nieprawidłowego planowania i nabywania licencji, co kłóciło się z wymogiem optymalizacji i skutkowało w sumie niegospodarnością sięgającą 12,5 mln zł.
W wyniku kontroli skierowano do rzecznika dyscypliny finansów publicznych zawiadomienia dotyczące nieprawidłowości stwierdzonych w trzech jednostkach kontrolowanych, w dwóch przypadkach dotyczące udzielania zamówień publicznych z naruszeniem przepisów dot. przesłanek stosowania zamówienia z wolnej ręki na łączną kwotę ponad 9 mln zł i w jednym w związku z zaniechaniem prowadzenia audytu wewnętrznego. Ponadto do Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych skierowane zostało zawiadomienie dotyczące udzielania przez kontrolowaną jednostkę zamówień z naruszeniem przepisów określających przesłanki stosowania trybu zamówienia z wolnej ręki.
Na Spider's Web przeczytasz o podobnych przypadkach nieprawidłowości i wątpliwości: