Wyciekły dane pracowników Ministerstwa Cyfryzacji. Dostał je nie ten „Kowalski” co trzeba
Chwila nieuwagi i informacje poszły nie do tej osoby, co trzeba. Wszystko przez takie samo nazwisko. Czasami najciemniej pod latarnią i nawet pracownicy Ministerstwa Cyfryzacji mogą łatwo się pomylić.
O wycieku poinformował użytkownik Twittera Turkuć Podjadek. Ujawnił pismo przesyłane do pracowników. W treści czytamy, że doszło do naruszenia danych osobowych poprzez udostępnienie w elektronicznym systemie obiegu dokumentów tabeli ze „składnikami wynagrodzeń obecnych i byłych pracowników Ministerstwa Cyfryzacji za rok 2024”.
Udostępnienie to było jakkolwiek niezamierzone i wynikało ze zbieżności nazwisk osób widniejących w instancji EZD, niemniej jednak w jego efekcie doszło do naruszenia ochrony danych osobowych polegającego na utracie ich poufności.
- podkreślono w dokumencie.
W piśmie potwierdzono, że naruszenie ochrony danych osobowych zostało zgłoszone do prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych
Poza tym przypomniano, że pracownicy mają prawo do wniesienia skargi, a także „prawo do skorzystania ze środka ochrony prawnej przed sądem”. Uczulono również pracowników, że muszą szczegółowo weryfikować dane adresata.
Ministerstwo Cyfryzacji potwierdziło autentyczność pisma serwisowi CyberDefence24.pl. Poufne źródło portalu zdradza zaś, że incydent nie dotyczył wszystkich pracowników resortu.
Na Spider's Web piszemy więcej o wycieku danych:
W tym przypadku – przynajmniej według ministerstwa – ryzyko zaistnienia poważnych konsekwencji wycieku jest niskie
W końcu mimo wszystko dane zostały w ministerialnej rodzinie. Choć niektórym na pewno nie spodobał się fakt, że informacje zaczęły krążyć. Dla nas wszystkich to jednak cenna lekcja, bo jak widać diabeł tkwi w szczegółach. Zawsze powinniśmy sprawdzać, do kogo wysyłamy wiadomość, podobnie jak analizować, kto do nas pisze i na jakiej stronie się znajdujemy.
