Kupiłem smartfon za małą fortunę. Teraz już wiem, że będę potrzebował tego dodatku

Lokowanie produktu: Media Expert

Smartfony potrafią dziś zapewnić piorunującą jakość wideo - to fakt. Faktem jest też to, że w wielu przypadkach oferują naprawdę świetną stabilizację obrazu, co sprawia, że nasze nagrania wyglądają dużo bardziej profesjonalnie. Ale jeśli myślimy o nagrywaniu materiałów telefonem na poważnie, nie obejdzie się bez zakupu co najmniej jednego dodatku.

29.11.2023 07.09
Kupiłem smartfon za małą fortunę. Teraz już wiem, że będę potrzebował tego dodatku

Moja najnowsza historia jest nie tylko prawdziwa, ale i prosta - kupiłem niedawno smartfona z najwyższej półki, żeby pobawić się z jego pomocą w tworzenie materiałów wideo. Odpowiedniego, dużego aparatu wprawdzie nie zamierzam porzucić, ale biorąc pod uwagę jakość, jaką oferuje ten telefon i fakt, że zawsze mam go przy sobie - wydawał się świetnym uzupełnieniem wideo-arsenału.

Jednym z powodów wyboru właśnie tego smartfona była chwalona wszędzie stabilizacja w trakcie nagrań. Zapłaciłem więc małą fortunę, odebrałem przesyłkę, skonfigurowałem sprzęt, włączyłem aplikację aparatu, włączyłem stabilizację i… błyskawicznie przypomniałem sobie, jaki jest problem z takim typem stabilizacji. Smartfon nie tylko najpierw poinformował mnie, że w tym trybie rozdzielczość wideo zostaje zredukowana z 4K do 2,8K (co oznacza mniejszą swobodę przy kadrowaniu po nagraniu), ale i że ma za mało światła, żeby skutecznie stabilizować obraz.

W niektórych sytuacjach pewnie nie będzie to większym problemem, w innych natomiast będzie całkowicie dyskwalifikujące. Do tego smartfon trzymany tak, jak trzyma się smartfona przy nagrywaniu, nawet przy wybitnej stabilizacji i w idealnych warunkach, nie zawsze pozwoli na wykonanie takich ruchów, jak chcielibyśmy otrzymać w efektownych nagraniach.

Na szczęście nie byłem tym problemem przesadnie zaskoczony. Wręcz przeciwnie - byłem na niego przygotowany, wiedząc już, co rozwiąże jeden i drugi problem.

Tym, czego potrzeba, jest oczywiście gimbal.

Mogłoby się wydawać, że w czasach oferowanej przez producentów smartfonów wbudowanej stabilizacji, takie rozwiązanie nie jest potrzebne. Błąd - zresztą szybkie zerknięcie do oferty DJI, czyli producenta, od którego mam już drona, kamerkę i gimbala do „dużego” aparatu, pokazuje, że argumentów za zakupem zewnętrznego stabilizatora wciąż jest sporo. Do tego kwota, którą wydamy, nie będzie nieprzyjemnie wysoka, a różnice w jakości nagrań mogą być porażające.

I żeby te argumenty nie pozostały tylko niewypowiedzianym, teoretycznym zagraniem, spróbujmy najpierw szybko odpowiedzieć na pytanie:

Dlaczego w ogóle wciąż warto kupić gimbala?

Podstawowe powody - przynajmniej w moim przypadku - pozostają niezmienne. Jest to:

  • możliwość zachowania pełnej rozdzielczości nagrania, co przełoży się albo na możliwość łatwiejszego kadrowania w postprodukcji, albo po prostu na możliwość publikacji materiałów w 4K bez skalowania „w górę” materiałów nagranych w niższej rozdzielczości;
  • fakt, że fizycznej stabilizacji obrazu jest całkowicie obojętne, w jakich warunkach nagrywamy. Wieczór, rano, środek nocy, środek dnia - zawsze będzie działała dokładnie tak samo i zawsze uzyskamy dokładnie takie same efekty.

Dodatkowo efekty płynności wynikające z używania mechanicznego gimbala nie będą zależeć ani trochę od tego, jakiego mamy smartfona. Może być nowy, stary, drogi, tani, może mieć dobrą albo kiepską wbudowaną stabilizację - dla zewnętrznego stabilizatora nie ma to żadnego znaczenia. Więc jeśli planujemy zacząć nagrywać telefonem albo chcemy przenieść nasze materiały o poziom wyżej, to nie zawsze musimy pożegnać się z kilkoma tysiącami, które trzeba wydać na nowy telefon. Stabilizacja jest w stanie zrobić naprawdę gigantyczną różnicę, często większą niż wszystko inne.

Argumentów za zakupem gimbala jest jednak więcej. Tym bardziej, że potrafi często to, czego nie potrafi nasz telefon.

I nigdy nie będzie potrafił.

Przykładowo, trzymając się wciąż oferty DJI, Osmo Mobile 6 - pozostający sprzętem, który zmieści się w kieszeni - oferuje... wbudowaną teleskopową przedłużkę. Można ją oczywiście wykorzystać jako prosty kijek do selfie, ale na dobrą sprawę pozwala to na spore zwiększenie naszych możliwości kreatywnych - np. zmianę punkty widzenia na nagraniach, nagrywanie siebie lub innych z kompletnie nowych perspektyw, rejestracja materiałów w miejscach, do których inaczej byśmy nie sięgnęli. Drobny dodatek, ale potrafi naprawdę zmienić dużo, szczególnie jeśli mamy przekonanie, że klasyczne kadry już nam się znudziły.

Osoby szukające naprawdę kreatywnych rozwiązań zresztą będą mogły skorzystać w przypadku Osmo Mobile 6 z szeregu innych opcji. I tak na przykład z boku urządzenia umieszczono specjalną rolkę, która pozwoli nam płynnie regulować przybliżeniem smartfonowej kamery, bez konieczności dotykania ekranu i generowania wibracji na nagraniu. Osmo Mobile 6 i Mobile SE oferują też tryby działania, których można się spodziewać po stabilizatorze - podążania, zablokowanej osi poziomej, FPV (gimbal podąża w tym kierunku, w którym go skierujemy, idealne do dynamicznych nagrań), a także efektowny SpinShot, czyli rotację dookoła własnej osi.

Próba odtworzenia tych rozwiązań na smartfonie będzie bardzo trudna i niekoniecznie uda nam się uzyskać zamierzony efekt. A przecież Osmo Mobile 6 i Mobile SE oferują jeszcze więcej - wliczając w to m.in. timelapse, hyperlapse i motionlapse (gwarantuję, że wygodniej przy ich tworzeniu jest trzymać telefon na gimbalu albo gimbalowym statywie niż w ręce), a także możliwość automatycznego wykonywania zdjęć panoramicznych.

Pakiet narzędzi kreatywnych - podanych tutaj w przystępnej formie, nawet dla całkowicie początkujących - jest więc gigantyczny. Do tego są jeszcze dwie rzeczy, których nasz smartfon już na pewno nie potrafi.

Bez dotykania, ale za to ze śledzeniem.

Zarówno DJI Osmo Mobile 6, jak i Osmo SE, wyposażone są w dwa niesamowicie przydatne systemy - szczególnie, jeśli ktoś jest zmuszony do samodzielnego nagrywania.

Po pierwsze, pozwalają na zdalną obsługę za pomocą gestów, co sprawia, że łatwiej jest np. zrobić zdjęcie grupowe albo rozpocząć nagrywanie w momencie, kiedy faktycznie tego chcemy, a nie biegać ciągle od gimbala do miejsca, gdzie planujemy nagrywać czy sięgać cały czas po smartfon z aplikacją DJI Mimo.

Po drugie, oba stabilizatory oferują ActiveTrack w wersji 6.0, czyli system śledzenia wybranego obiektu znajdującego się w kadrze. Wystarczy, że oznaczymy np. siebie, kogoś innego albo naszego psa, a gimbal sam będzie już dbał o to, żeby dany obiekt lub osoba - niezależnie od jej i naszych ruchów - znajdowała się we wskazanym miejscu nagrania. Przyda się to zarówno tym, którzy nagrywają dynamiczne akcje, jak i tym, którzy po prostu chcą nagrywać siebie, a nie mają żadnego operatora i jednocześnie nie chcą, żeby ich nagranie było całkowicie statyczne. Miałem okazję testować już przez dłuższy czas ActiveTrack 6.0 i spisuje się on naprawdę dobrze - jest nawet w stanie powrócić do śledzenia wskazanego obiektu w sytuacji, kiedy ten na chwilę zniknie z kadru i potem do niego powróci.

I to wszystko dostajemy w trybie natychmiastowym.

Telefon do gimbala montuje się z wykorzystaniem specjalnego, magnetycznego uchwytu, który pozwala błyskawicznie podłączyć albo odłączyć smartfona - w zależności od tego, co i jak chcemy akurat nagrać. DJI Osmo Mobile 6 ma tutaj małą przewagę nad Osmo SE, bo włącza się automatycznie od razu po tym, jak zostanie rozłożony - więcej nie musimy już nic robić, możemy po prostu zacząć nagrywanie. Do tego Mobile 6 jest minimalnie bardziej kompaktowy i odrobinę lżejszy, jeśli dla kogoś liczy się każdy gram i milimetr.

Poza tym możliwości jednego i drugiego stabilizatora są bardzo zbliżone. Jeden i drugi obsłuży telefony o masie do nawet 290 g i maksymalnej szerokości do 8,4 cm, oba też naładujemy z wykorzystaniem USB-C oraz połączymy ze smartfonem przez Bluetooth 5.1 i aplikację DJI Mimo. Osmo Mobile 6 wytrzyma wprawdzie trochę krócej na jednym ładowaniu (niecałe 6,5 godziny kontra 8 godzin), ale i tak można uznać, że jeden i drugi sprzęt wytrzymają cały dzień intensywnego nagrywania, a i Osmo Mobile 6 naładujemy szybciej (niecałe 1,5 godziny kontra nieco ponad 2 godziny).

To którego gimbala wybrać? DJI Osmo Mobile 6 czy Mobile SE?

Po moich doświadczeniach z DJI - można spokojnie wybrać któregokolwiek i cieszyć się z roboty, jaką wykona, bo zrobi ją po prostu dobrze. Ostateczną decyzję uzależniłbym przede wszystkim od dwóch czynników.

Pierwszym jest oczywiście cena. DJI Osmo Mobile 6 kosztuje obecnie 799 zł, natomiast Osmo Mobile SE - 549 zł. Więc jeśli nie chcemy przesadnie rozciągać naszego budżetu, możemy spokojnie przyjąć, że DJI Osmo Mobile SE zrobi wszystko, czego potrzebujemy.

Z drugiej strony, DJI Osmo Mobile 6 nie kosztuje znowu wyraźnie więcej, a jest odrobinę bardziej kieszonkowy, zaoferuje kilka ciekawych dodatkowych opcji, z pokrętłem do regulacji zbliżenia oraz automatycznym uruchomieniem po rozłożeniu i automatycznym uruchomieniem aplikacji DJI Mimo po podłączeniu telefonu.

Kto wie, może właśnie te ułamki sekund będą nas dzielić od rejestracji materiału, który później stanie się hitem internetu albo wspaniałą rodzinną pamiątką?

Lokowanie produktu: Media Expert
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze