REKLAMA

Test dekodera i telewizji Play Box TV. Ale to jest dobre

Na testy trafił do mnie dekoder odpowiedzialny za telewizję nowej generacji. Urządzenie o nazwie Play Box TV sprawiło, że mój telewizor odżył, a ja sam mogłem sprawdzić, jak wygląda przyszłość telewizji.

Test dekodera i telewizji Play Box TV. Ale to jest dobre
REKLAMA

Tak się akurat złożyło, że od lat jestem abonentem telewizji i internetu UPC, a za chwilę kończy mi się umowa na tradycyjną telewizję, więc urządzenie Play Box TV nie mogło trafić do mnie w lepszym okresie. Ale zanim przejdę do tego, co z tego wynikło po prawie miesiącu testów, czas na kilka słów o bohaterze tego testu.

REKLAMA

Play Box TV jest uroczym urządzeniem

Dekoder ma średnicę 123 mm i zaledwie 29 mm wysokości. Na froncie urządzenia znajduje się przycisk włączania i odbiornik podczerwieni. Z tyłu natomiast znajduje się gniazdo antenowe, optyczne wyjście audio, złącze HDMI, Ethernet oraz złącze zasilacza. Z boku jest wejście USB-A 2.0 oraz na kartę MicroSD.

Przeczytaj także:
- 5000 stref wygaszania. Ten telewizor zapowiada się na techniczny majstersztyk
- Dwa lata na rynku, miesiące testów i już wiadomo. Telewizyjna rewolucja Samsunga udała się
- Twierdzą, że zbudowali najlepszy telewizor na świecie. I byli uprzejmi mi go pokazać

Urządzenie ma od spodu podświetlenie LED, które informuje o tym, czy jest włączone i działa poprawnie. W skrócie - fioletowe światło oznacza, że wszystko jest w porządku, a czerwone, że dekoder jest albo w trybie czuwania albo jeżeli jest to pulsujące czerwone światło - nie ma połączenia z internetem. Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, to do tego, że matowy dekoder przyciąga drobinki kurzu. Na potrzeby zdjęć szorowałem go kilkanaście razy szmatką antystatyczną, ale i tak jakieś drobinki zaplątały się na zdjęciu.

Urządzenie działa pod kontrolą Android TV. Obsługuje kodeki video VP.9, H.264, H.265, oprócz tego urządzenie zapewnia wsparcie dla Dolby Vision, HDR10+, HDR10, HLG. Obraz jest streamowany w 4K. Pamięć RAM to 3 GB. Jeżeli chodzi o standardy połączeń Wi-Fi to mamy tutaj: 2x2, dual band, 802.11.ax. Obsługuje Bluetooth 5.0.

W pudełku znajduje się dekoder, pilot, 1,5-metrowy kabel HDMI, zasilacz, instrukcja obsługi oraz dwie baterie AAA do pilota. Sam pilot jest lekki, mam wręcz wrażenie, że zbyt lekki, bo wydaje się bardzo plastikowy. Ironiczny jest dedykowany przycisk Viaplay, który ma w planach opuszczenie Polski. Za chwilę będzie to bezużyteczny guzik, tak jak w starszych telewizorach mieliśmy przyciski od Rakuten TV.

Podłączenie Play Box TV

Instalacja jest tak banalna, że nie da się prościej. Wyjmujemy urządzenie z pudełka, wkładamy baterie do pilota, podłączamy do prądu i do telewizora, a następnie podążamy za instrukcjami. Jesteśmy proszeni podłączenie dekodera do internetu - albo po kablu albo za pomocą Wi-Fi, a następnie musimy się zalogować do usługi podając maila, na który zarejestrowaliśmy usługę.

Od razu możemy włączyć obsługę głosową realizowaną przez dobrze znanego Asystenta Google. Przez kolejne ekrany użytkownik jest prowadzony za rękę, a sama instalacja trwa kilka minut. Jeżeli mamy telefon z Androidem korzystający z tej samej domowej sieci, to konfigurację można przeprowadzić za jego pomocą.

Ważna uwaga - dekoder posiada złącze antenowe, więc można korzystać z telewizji kablowej, ale umówmy się - to strzelanie z armaty do wróbla, bo siłą urządzenia jest telewizja internetowa i to o niej musimy teraz porozmawiać.

Na czym polega usługa Play Box TV?

Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z dekoderem, który umożliwia odbiór telewizji i serwisów streamingowych, ale gdy przyjrzymy się szczegółom, to błyskawicznie wyłapiemy różnice w porównaniu z tradycyjnymi urządzeniami. Usługa Play Box TV daje możliwość oglądania telewizji internetowej oraz serwisów streamingowej. Do wyboru klienci mają trzy pakiety - w każdym z nich jest do 79 kanałów podstawowych, a różnią się liczbą punktów, które wchodzą w skład abonamentu.

Dwa podstawowe mają 25 punktów co miesiąc, a najdroższy ma ich aż 40. Co zrobić z punktami? Spersonalizować swoje centrum rozrywki. Punkty możemy wydać na subskrypcję w serwisach VOD, np.: pakiet standardowy Netflix to koszt 25 punktów miesięcznie, tyle samo kosztuje HBO MAX, a pakiet Canal+ to koszt 35 punktów.

Punkty można wydawać również na pakiety kanałów, np. z racji zbliżającej się fazy grupowej Ligi Mistrzów można zakupić pakiet, w którym uzyskamy dostęp do wszystkich meczów, albo zamiast tego wykupić pakiet z kanałami dla dzieci. Panuje pełna dowolność w wyborze pakietu, ogranicza nas wyłącznie liczba punktów.

Do wyboru jest kilkanaście pakietów, a użytkownik ma możliwość dokupienia dodatkowych punktów, gdyby te na jego koncie były niewystarczające. Należy jednak pamiętać, że nie ma sensu chomikować swoich punktów, bo te, które nie zostały wykorzystane do końca okresu rozliczeniowego po prostu przepadają. Trochę to smutne, ale z biznesowego punktu widzenia jest to zrozumiałe.

Siłą pakietów jest to, że możemy je dowolnie włączać i wyłączać. Daje to dużą elastyczność w konfigurowaniu swojego centrum rozrywki. Jako tester miałem pulę 140 punktów, więc mogłem włączyć praktycznie wszystko, ale nawet zwykły użytkownik będzie mógł sobie zrobić własną bogatą ofertę.

Czy same pakiety to coś nowego? Nie, bo to rozwiązanie rodem z telewizji kablowej, tylko znacznie wygodniejsze, bo nie musimy włączać pakietu na określony okres i nie musimy czekać na jego aktywację przez operatora. Dodatkowym bonusem jest możliwość dokupienia punktów, gdy ich nam zabraknie, a chcielibyśmy np. obejrzeć jakiś mecz w telewizji. Kilka klików na stronie Play i gotowe.

Garść ważnych informacji

Do działania urządzenia potrzebny jest internet, ale wystarczy już transfer na poziomie kilkunastu megabitów, żeby móc oglądać telewizję bez żadnych zacięć. Samo urządzenie nie musi być w naszym domu, możemy je zebrać ze sobą w dowolne miejsce w Polsce, np. na wczasy nad Bałtykiem i oglądać telewizję nowej generacji w deszczowe dni. Co więcej - Play deklaruje, że telewizja działa również poza Polską, na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Warto jednak pamiętać, że część kanałów ze względów licencyjnych nie będzie odbierać na internecie innym niż ten dostarczony przez Play.

Do urządzenia można podpiąć kilka kont Google, np. inne do telewizji, inne do YouTube. Sam korzystałem z takiego rozwiązania i nie wystąpiły żadne problemy podczas trwania testów.

Koniec teorii - czas na konkrety

Mój mały 40-calowy telewizor ma już swoje lata - kupiłem go w 2014 r. i dopiero ostatnio zacząłem rozważać jego wymianę na nowszy i większy model, bo wbudowane aplikacje chodziły coraz gorzej, korzystanie z YouTube było drogą przez mękę, a i Netflix zanim się namyślił, to miałem dość czasu, żeby zaparzyć sobie herbatę. Przez jakiś czas myślałem, że to wina połączenia Wi-Fi, ale nawet po kablu było słabo.

Dotychczasowy dekoder nie umożliwiał mi oglądania czegoś innego niż telewizja kablowa, więc żeby skorzystać z dobrodziejstw Amazona, HBO Max, czy Disney+ musiałem korzystać z Xboksa. Jak dobrze wiemy pad jest świetny do grania, ale już do obsługi filmów jest co najwyżej średni. Tymczasem podłączyłem dekoder do telewizora i oniemiałem. Jak to wszystko chodzi płynnie, wspomniane wyżej aplikacje uruchamiają się praktycznie w mgnieniu oka. Mój telewizor odżył.

Menu urządzenia jest przejrzyste i intuicyjne, trudno jest się w nim zgubić. Do prędkości jego działania nie mam zastrzeżeń. Maleńki minus, że nie można konfigurować poszczególnych zakładek, bo osobiście nie interesuje mnie wypożyczalnia filmów Google, więc najchętniej bym ją odpiął z menu.

Jeżeli chodzi o telewizję to widzimy w menu klasyczny układ - możemy ręcznie przeskakiwać kanały, możemy wpisywać ich numer, możemy wypowiedzieć komendę głosową, albo skorzystać z widoku wszystkich kanałów.

Oprócz tego kanały są pogrupowane tematycznie np. od 600 lecą kanały z bajkami, od 700 kanały muzyczne, 500 to sport itd. Niestety nie ma możliwości usunięcia z listy kanałów, których nie chcemy oglądać.

I tu się na chwilę zatrzymam, bo jedna rzecz przeszkadzała mi w trakcie testów. Otóż na liście kanałów telewizyjnych znalazły się serwisy VOD - Netlix, HBO Max, Canal+, co podczas przeskakiwania kanałów za pomocą przycisku następny kanał sprawia, że urządzenie na chwilę zatrzymuje się na danym serwisie. Niby nie trwa to długo, raptem kilka sekund, ale jest to widoczne i irytujące, bo inne kanały zmieniają się błyskawicznie.

To jedyna rzecz, która mi się nie spodobała, bo poza nią byłem zachwycony. Niektórzy użytkownicy zapytają czy dekoder jest wyposażony w nagrywarkę, więc spieszę poinformować, że nie. Niektóre programy można nagrać w chmurze, inne są dostępne przez 7 dni wstecz do obejrzenia z poziomu wybierania programu telewizyjnego.

Nagrywanie w chmurze obejmuje całość programu, nie można sobie wybrać kilkuminutowego wycinka, jak przy tradycyjnych rozwiązaniach. Jeżeli ktoś jest nastawiony na nagrywanie, to musi sobie poszukać innego urządzenia.

I to tak bardzo, że wiem już co zagości w moim domu

Już w trakcie testów skontaktowałem się opiekunem mojego budynku i wypytałem go ofertę z tą telewizją. Za chwilę powiem do widzenia tradycyjnemu dekoderowi, a przywitam się ponownie z uroczym dekoderem Play Box TV. To chyba najlepsza rekomendacja sprzętu i usługi, że testujący jest gotów faktycznie zapłacić za nie własne pieniędzy.

REKLAMA

Przejrzyj więcej naszych testów:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA