REKLAMA

Sonda, która ma nas obronić przed uderzeniem planetoidy, jest już gotowa

Europejska Agencja Kosmiczna ESA właśnie ukończyła budowę sondy w ramach programu obrony planetarnej Hera. Sonda, która ma uczestniczyć w programie obrony Ziemi przed asteroidami powstała w zakładach firmy OHB SE w Bremie w Niemczech.

05.09.2023 11.36
Sonda DART zmieniła trajektorię planetoidy Dimorphos. Udało się!
REKLAMA

Misja ESA mająca na celu obronę Ziemi przed asteroidami została zaprojektowana i zbudowana w dwóch połówkach. Teraz, dzięki skomplikowanej operacji, zostały one połączone w jeden statek kosmiczny, gotowy do pełnowymiarowych testów, które ocenią na ile jest zdolny do działania w kosmosie.

REKLAMA

Międzynarodowa Obrona Planetarna

Operacja połączenia miała miejsce w zakładach OHB w Bremie, w Niemczech. Polegała ona na podniesieniu na 3 metry modułu misji nazwanej na części greckiej bogini Hery ponad moduł napędowy i następnie stopniowym, precyzyjnym wsuwaniu go na miejsce. Proces trwał trzy godziny. Moduły zostały w tym celu umieszczone w specjalnie skonstruowanych w tym celu stalowych klatkach, co zapewniło precyzję ich dopasowania co do kilku dziesiątych milimetra.

Hera to europejski wkład w międzynarodowy program obrony planetarnej. Głównym celem tej misji jest jeszcze nie obrona, a ocena działania „impaktora kinetycznego”, czyli mówiąc wprost pocisku, który ma uderzyć w asteroidę. Celem tego jest wypracowanie metod, które pewnego dnia mogą być wykorzystane do odchylenia trajektorii potencjalnej asteroidy, która będzie stanowić zagrożenie dla Ziemi. Metoda ta polega na modyfikacji trajektorii asteroidy poprzez wystrzelenie statku kosmicznego, który pędząc z prędkością kilku kilometrów na sekundę, stanowić będzie wspomniany pocisk.

Ze wszystkich analizowanych przez naukowców metod zepchnięcia asteroidy potencjalnie zagrażającej naszej planecie, ta jest najbardziej zaawansowana. Jest tak, ponieważ opiera się ona na wykorzystaniu dostępnych i niedrogich technologii statków kosmicznych.

Czas na drugi etap

Po zeszłorocznym zderzeniu misji DART z asteroidą Dimorphos, które doprowadziło do zmiany jej orbity i przy okazji wznieciło niemały obłok pyłu, czas na kolejny etap. Program misji Hera zakłada powrót na asteroidę Dimorphos kolejnej sondy, która ma z bliska wykonać zbliżenie krateru pozostawionego przez uderzenie DART. Misja zajmie się również pomiarami masy i składu Dimorphosa, a także większej asteroidy Didymos, wokół której krąży ta pierwsza.

Start Hery jest wyznaczony na październik 2024 r. To optymalny termin do tego, by lot i spotkanie z asteroidą zakończyły się sukcesem. Trzeba pamiętać o tym, że Dimorphos znajduje się na orbicie wokółsłonecznej (podobnie jak np. Mars). To oznacza, że lot w jego kierunku musi odbyć się w odpowiednim momencie, kiedy asteroida jest w dogodnej pozycji względem Ziemi. Dzięki temu można zaplanować podróż tak, by sonda dotarła do swego celu jak najszybciej, żeby zaoszczędzić czas a także paliwo. Ze względu na dość napięty harmonogram i konieczność startu już za rok, sonda została pomyślana jako całość składająca się z dwóch oddzielnych członów, nad którymi prace mogły być prowadzone równolegle.

Całość składa się z modułu napędowego i modułu określanego jako „rdzeń” sondy. W module napędowym znajdują się zbiorniki paliwa, które umieszczone są w centralnym cylindrze wykonanym z tytanu. To centralny element statku, który wraz z systemem rur i przewodów oraz oczywiście silnika będzie miał za zadanie doprowadzić sondę do asteroidy w ciągu dwóch lat podróży w przestrzeni kosmicznej. Po dotarciu na miejsce sondę będzie czekała seria skomplikowanych manewrów, które umieszcza ją na orbicie miniukładu, jaki tworzą dwie orbitujące wokół siebie asteroidy Dimorphos i Didymos.

Drugi moduł, będący rdzeniem lub mózgiem całej misji mieści komputer pokładowy, systemy niezbędne do funkcjonowania misji oraz instrumenty naukowe, które po tym, jak moduł napędowy wykona swoje zadanie, przystąpią do właściwej pracy.

Moduł rdzeniowy powstał w OHB w Niemczech, natomiast moduł napędowy powstał w miejscowości Avio niedaleko Rzymu we Włoszech. Obydwa elementy zostały następnie połączone w jedno w zakładach w OHB w Bremie.

Jak opisuje to Paolo Martino, inżynier systemów Hery:

REKLAMA

Podobny proces łączenia dwóch modułów jest często stosowany w misjach telekomunikacyjnych, ale są to zazwyczaj standardowe projekty. Po raz pierwszy zastosowano go do misji w głębokim kosmosie, na znacznie bardziej doraźnych zasadach. Oba moduły są teraz połączone na zawsze, tak jak będą w przestrzeni kosmicznej, z wyjątkiem poważnych, nieoczekiwanych problemów. Jeśli zajdzie taka potrzeba, nadal możemy uzyskać dostęp do jednostek wewnętrznych przez panele boczne. Następnie dodamy kilka jednostek ładunkowych na górnym pokładzie statku kosmicznego, które otrzymamy bezpośrednio od producentów, gdy Hera przeniesie się do następnego przystanku.

Miejmy nadzieję, że reszta prac przy sondzie Hera przebiegnie równie bezproblemowo, co dotychczas i że już za nieco ponad rok ESA wyśle z sukcesem niezwykle ważną sondę, której badania mogą pewnego dnia uratować Ziemię przed zderzeniem z asteroidą.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA