Firma na Seszelach sprzedaje dane milionów Polaków i zarabia krocie
Zła wiadomość: dane wielu Polaków są dostępne. Dobra: zdrożały, bo żeby wejść w ich posiadanie trzeba zapłacić znacznie więcej, niż swego czasu były wyceniane. To oczywiście śmiech przez łzy, bo sprawa jest poważna. Ministerstwo cyfryzacji rozkłada ręce: handel odbywa się poza granicami Polski, więc nie można nic zrobić.
Za opłatą spółka zarejestrowana na Seszelach udostępnia dane ksiąg wieczystych, których właścicielem jest formalnie resort Zbigniewa Ziobry - donosi Interia. Okazuje się, że dotyczy to milionów Polaków.
Księga wieczysta nazywana jest "dowodem osobistym nieruchomości" i przedstawia jej stan prawny
Problemy zaczęły się dużo wcześniej. W 2013 roku "Rzeczpospolita" donosiła o wyciekach danych 16 mln hipotek. Firma, która weszła w posiadanie materiałów, działa do dziś - na Seszelach. Ze śledztwa Interii wynika, że obecnie "operuje na oficjalnych danych należących do ministerstwa Zbigniewa Ziobry". Jak sama się chwali, źródłem danych jest Ministerstwo Sprawiedliwości, więc klienci mają "gwarancję, że dane uwidocznione na portalu odpowiadają danym zawartym w Centralnej Bazie Danych Ksiąg Wieczystych".
Aby wejść w posiadanie danych należy znać jedynie numer bądź lokalizację działki. Rzecz jasna trzeba zapłacić, ale poznanie informacji na temat dowolnej działki kosztuje zaledwie 40 zł. Im ktoś chce poznać więcej szczegółów, tym taniej go to wyniesie. Trzy numery to wydatek rzędu 100 zł, a 1500 zł pozwoli wejść w posiadanie detali na temat stu działek.
Seszelska spółka dysponująca danymi milionów Polaków działa i ma się świetnie. Za niecałe sto złotych udało nam się kupić trzy księgi wieczyste działek z różnych stron Polski. Informacje o żądanych rekordach otrzymaliśmy zaledwie w kilka sekund. Okazało się też, że problemem nie jest na przykład zakup dokumentów dotyczących polityków z pierwszych stron gazet - relacjonuje Interia.
Gdy chce się oficjalnie zdobyć takie informacje, trzeba nie tylko podać więcej danych, ale i więcej zapłacić (odpis zupełny księgi wieczystej kosztuje 60 zł). Nic więc dziwnego, że tylko ta jedna spółka chwali się zyskami w milionach - w ciągu czterech lat zarobiła przeszło 4 mln zł. Celowo użyłem określenia "ta jedna spółka", bo ponoć polskie władze wiedzą o co najmniej czterech działających w ten sposób.
Skąd pochodzą dane?
Sęk w tym, że tego nikt nie wie. - Jeśli chodzi o dostęp do danych, są tylko dwie opcje: albo ktoś jest wyjątkowo "uprzejmy" w Ministerstwie Sprawiedliwości i je udostępnia, albo system jest nieszczelny i łatwo z niego wyciągnąć dane, jeśli ktoś wie, jak to zrobić – twierdzi w rozmowie z serwisem Paweł Szramka, poseł i szef partii Dobry Ruch.
Z kolei minister cyfryzacji Janusz Cieszyński mówi Interii, że rząd ma związane ręce, bo rzecz dzieje się poza granicami Polski. Ministerstwo sprawiedliwości złożyło zawiadomienie, a sprawą ponoć zajmuje się prokuratura.
Szukając (marnych) pozytywów w sprawie: głowa do góry, nasze dane są coraz więcej warte. Zwykle cyberprzestępcy sprzedawali je za grosze. Ba, nawet swego czasu polskie urzędy nie uznawały ich za specjalnie wartościowe. Gdy UODO karało Morele za wyciek danych, urząd wycenił dane jednego klienta firmy na nieco ponad złotówkę. A tu proszę - 40 zł za informacje na temat nieruchomości!