REKLAMA

Niemcy pożegnały się z atomem. Prądu zabrakło im już pierwszej nocy. Cały świat się śmieje i puka w głowę

Niemcy ostatecznie przestały produkować energię elektryczną przy użyciu elektrowni jądrowych. To następstwo podjętej przed ponad dziesięcioma laty decyzji o odejściu od energii atomowej i przestawieniu całego niemieckiego sektora energetycznego na źródła odnawialne do 2045 roku. Jak to wygląda w praktyce? Nie najlepiej.

18.04.2023 05.37
elektrownia-atomowa
REKLAMA

Jak okazało się już pierwszej nocy po wyłączeniu ostatnich trzech elektrowni atomowych, Niemcy nie są w stanie wytworzyć niezbędnej im energii samodzielnie. Natychmiast przystąpiono do importu energii elektrycznej wytworzonej we francuskich… elektrowniach atomowych. Elektrownie węglowe wytworzyły w ciągu pierwszego dnia tyle energii, ile wytwarzały zamknięte trzy elektrownie atomowe.

REKLAMA

Niemcy zrezygnowały z energii atomowej i zaczęły... importować ją z Francji.

Jednak wcale nie oznacza to, że nie ma powodów do zmartwień. Całkowity potencjał energii, jaką mogą wytworzyć farmy wiatrowe w Niemczech, wynosi 66,5 GW. Pierwszego dnia bez energetyki jądrowej, czyli 16 kwietnia, wiatr był jednak źródłem jedynie około 4 GW. To oznacza, że nawet czterokrotny wzrost produkcji energii z wiatru zaspokoiłby jedynie połowę zapotrzebowania. Co z pozostałymi źródłami prądu? Oprócz wspomnianego importu z Francji, głównym jego źródłem były w niedzielę elektrownie węglowe. Nie jest to sytuacja wyjątkowa, bowiem w całym 2022 roku aż 31,05 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną w Niemczech było zaspokajane przez elektrownie węglowe. Było to o 8,4 proc. więcej niż w roku poprzednim. Tym samym Niemcy, zamiast zmniejszać, zwiększają emisję dwutlenku węgla i jednocześnie podnoszą udział węgla w ogólnym miksie energetycznym.

Staje się jasne, że w sytuacji, gdy najważniejsze z punktu widzenia źródeł energii wydaje się być ograniczanie emisji gazów cieplarnianych do atmosfery, Niemcy robią dokładnie na odwrót. Oczywiście, jak tłumaczą władze w Berlinie, jest to rozwiązanie tymczasowe. Fakt, docelowo, w 2045 r., cała energia w Niemczech ma pochodzić ze źródeł odnawialnych, ale co do tego czasu? Jak określiła to jedna z czeskich gazet, przypomina to „skok z samolotu bez spadochronu”.

Cała sytuacja jest o tyle zastanawiająca, że niemal w całej Europie, od Finlandii przez Słowację i Białoruś po Francję, powstają lub mają powstać nowe elektrownie i reaktory atomowe.

Nawet Greta Thunberg nie rozumie działań Niemiec

Wbrew temu, co się bowiem powszechnie sądzi, energetyka jądrowa to jeden z bezpieczniejszych sposobów produkcji prądu. Oczywiście, wszyscy znamy katastrofy z Czarnobyla i Fukushimy, jednak trzeba pamiętać, że w pierwszym przypadku przyczyną awarii był błąd ludzki, w drugim doszło do niekorzystnego splotu wypadków i błędnych decyzji, o które choćby z racji położenia elektrowni atomowych w Niemczech byłoby trudno. Elektrownia w Fukushimie znajdowała się bowiem nad samym brzegiem morza, w dodatku pracujące w niej reaktory były starego typu.

Postrzeganie energii atomowej przypomina to, jak przeciętny człowiek myśli na temat podróży samolotem. To jeden z najbezpieczniejszych i najmniej awaryjnych środków transportu, co bezsprzecznie potwierdzają niezliczone dane i analizy. Jednak z powodu tego, że jeśli już dojdzie do wypadku, następstwa są spektakularne i mówi o nich natychmiast cały świat, samoloty kojarzą się z katastrofami oglądanymi w wiadomościach lub katastroficznych filmach. Najniebezpieczniejszym środkiem transportu jest jednak samochód, ale raczej trudno o znalezienie kogoś, kto boi się nim jeździć, choć to właśnie w tym przypadku najłatwiej o śmierć.

REKLAMA

Nawet aktywistka klimatyczna Greta Thunberg, założycielka ogólnoświatowego ruchu Fridays for Future, uważa, że energia atomowa jest właściwym rozwiązaniem, przynajmniej na teraz, zanim nie osiągniemy takich poziomów produkcji prądu ze źródeł odnawialnych, które wystarczą na pokrycie wszystkich potrzeb. Według niej użytkowanie elektrowni atomowych jest zdecydowanie lepsze dla klimatu niż pozwalanie elektrowniom węglowym na emitowanie do atmosfery dwutlenku węgla za pomocą emisji ze spalania węgla. Również sąsiadująca z Niemcami Szwajcaria nie wykazuje większego zrozumienia dla posunięć swego większego partnera z północy:

Wyłączenie reaktorów nie przysłuży się ani krajowi, ani klimatowi: udział brudnych elektrowni węglowych w niemieckiej produkcji prądu rośnie w wyniku rezygnacji z energii jądrowej, także dlatego, że Niemcy muszą teraz radzić sobie bez rosyjskiego gazu. Jaki jest skutek? Uważane za bezpieczne i nowoczesne elektrownie jądrowe są likwidowane, podczas gdy we Francji i w Czechach nadal pracują reaktory, których stan budzi zastrzeżenia.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA