REKLAMA

Instagram ma gdzieś piratów drogowych. Mogą robić live’y i łamać prawo

Jeśli zastanawialiście się, czy Instagram zrobi coś z łamiącymi prawo celebrytami, którzy nagrywają live'y, prowadząc samochód, to odpowiadam: nie zrobi. To nie łamie naszego regulaminu, niech się celebryci sami pilnują - zdaje się tłumaczyć Meta.

Instagram ma gdzieś piratów drogowych. Mogą robić live’y i łamać prawo
REKLAMA

Kilka dni temu niejaka polska streamerka, niejaka Sidneuke, podczas jazdy samochodem prowadziła live’a na Twitchu. Już to zachowanie może podpadać pod przepisy prawa, choć de iure jeszcze nie jest jego złamaniem (dziewczyna telefon musiałaby trzymać w ręce). To jednak nie koniec, bo jest jeszcze kwestia zachowania ostrożności. W trakcie jazdy po jakiejś małej miejscowości dziewczyna zwróciła uwagę, że wokół biega pełno psów. Następnie spojrzała w telefon, zamiast na drogę, i... potrąciła psa.

REKLAMA

Jeśli szukać w jakiejś sytuacji, nawet patologicznej, plusów, to tu jeden jest ewidentny: lekkomyślna streamerka zwróciła uwagę wielu osób na istniejący od zawsze w polskiej sieci problem korzystania z telefonu podczas prowadzenia samochodu.

Aktywistka Maja Staśko postanowiła to nagłośnić i na swoim Instagramie od kilku dni publikuje dziesiątki dowodów na prowadzenie live’ów i nagrywanie filmów w trakcie prowadzenia samochodu przez znane postaci. To właśnie na Instagramie najczęściej można spotkać na live'ach ludzi, którzy jednocześnie prowadzą samochód. Materiałów jest mnóstwo. - To jest tak znormalizowane, że aż przezroczyste. Ludzie cały czas podsyłają mi kolejne skriny. Piszą, że sami czasem tak robili i nie zwracali na to uwagi. Przyzwolenie na prowadzenie i nagrywanie przestaje być powszechne. Elity dotychczas były przekonane, że są bezkarne, a dla zysków i łechtania ego mogą wszystko. Otóż nie - mówi Staśko w rozmowie z nami. 

O kwestii prowadzenia samochodu i korzystania z telefonu mówi kodeks drogowy, a dokładniej ustęp drugi w artykule 45: “kierującemu pojazdem zabrania się: 1) korzystania podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku”. Za takie zachowanie grozi mandat w wysokości 500 zł lub do 12 punktów karnych.

Tyle przepisy, ale nieostrożność na drodze i niezachowanie odpowiednich środków bezpieczeństwa może doprowadzić nawet do śmierci. Skupianie się na livie - nawet jeśli telefon jest podpięty na uchwycie - zamiast na jeździe, to proszenie się o kłopoty.

Zdają się o tym zapominać takie osoby jak choćby Grażyna Szapołowska, która - jak informuje Pudelek - już została zgłoszona na policję, czy aktorka Sonia Bohosiewicz, muzyk Nergal i modelka Monika Goździalska. Przykładów są dziesiątki i można by zrobić osobnego Excela dla wszystkich potencjalnych zabójców na drodze.

Instagram: niech się twórcy pilnują sami

Postanowiłem zapytać Metę, właściciela Instagrama, czy można coś zrobić z kierowcami ryzykującymi przez taką nieuwagę na drodze zdrowie i życie nie tylko swoje, ale i postronnych osób. Aleksandra Wrona z biura prasowego już w pierwszym zdaniu odpowiedzi w zasadzie zamknęła temat: “Nasze Community Standards określają rodzaj treści, których nie wolno udostępniać na Facebooku i Instagramie - koncentrują się one na treściach udostępnianych przez użytkowników, a nie na dyktowaniu, gdzie/kiedy mogą je udostępniać”.

Innymi słowy: Instagrama nie interesuje to, gdzie twórcy prowadzą live’y, tylko czy nie przekazują na nich zakazanych treści. A treścią nie jest samo prowadzenie samochodu, tylko to, co kierowca mówi do kamery, zatem wszystko jest po bożemu. Sprytne?

Aleksandra Wrona nawiązała też w odpowiedzi do przypadku Sidneuke i sugeruje, że taki live spadłby z Instagrama, bo zawierał przemoc wobec zwierząt. Jest to zakazane w Standardach Społeczności. Jednak w tych samych standardach nic o nagrywaniu live’ów zza kółka znaleźć się nie da.

Zapytałem więc wprost: czy jest to zabronione przez Metę?

Aleksandra Wrona przypomniała, że Meta nie będzie dyktowała twórcom, skąd mają nagrywać swoje live’y czy filmy. I dodała: “Obowiązkiem twórcy i osobistości politycznych jest zapewnienie, że przestrzegają oni odpowiednich przepisów prawa lokalnego. Jeśli lokalne organy regulacyjne podejrzewają naruszenie lokalnych przepisów, mają prawo do przeprowadzenia dochodzenia w oparciu o lokalne przepisy”.

REKLAMA

Czyli klasyka: niech się twórcy sami pilnują i niech pamiętają, że obowiązują ich lokalne przepisy. To typowe tłumaczenie platform społecznościowych, gdy dzieje się na nich coś niepokojącego. Ich regulaminy zabraniają spraw podstawowych jak hejt, przemoc czy poszanowanie dla odrębności. Jeśli jednak chodzi o bardziej przyziemne sprawy, które regulowane są na poziomie prawa, wtedy platformy rżną głupa.

Dlaczego rżną? Bo - jak nieoficjalnie nie raz tłumaczyli mi ich przedstawiciele - gdyby mieli się wikłać w lokalne sprawy, prawne i regulaminowe wątpliwości, jakie trafiają się im na całym świecie, musieliby wydawać fortuny na lokalne oddziały, biura i prawników. Dlatego umywają ręce. Obchodzi ich tylko ogół zasad zawartych w ich regulaminach. A pozostałe sprawy? Łamanie kodeksu drogowego? Live’y w czasie jazdy? “Zgłoście to sobie na policję, nas to nie interesuje”.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA