REKLAMA

W bazie SpaceX wybuchł silnik od Starshipa. Wbrew pozorom to dobra wiadomość

Pamiętacie jeszcze ten wspaniały okres w historii SpaceX, gdy niemal co kilka dni eksplodował, a to zbiornik na paliwo do Starshipa, a to w końcu spadający z wysokości 10 km i próbujący wylądować prototyp rakiety? Wtedy aż dało się czuć następujący po każdej porażce postęp i wprowadzane niemal na żywo udoskonalenia. Ciąg eksplozji jednak ustał po tym, jak Starship w końcu bezpiecznie wylądował po podskoku na 12 km.

06.12.2022 07.04
W bazie SpaceX wybuchł silnik od Starshipa. Wbrew pozorom to dobra wiadomość
REKLAMA

Od tego czasu firma tak naprawdę przez wiele długich miesięcy czekała na zakończenie przez Federalną Administrację Lotnictwa przeglądu wpływu SpaceX na środowisko w Boca Chica i na zezwolenie na pierwszy orbitalny start Starshipa i Super Heavy. Siłą rzeczy eksplozje ustały.

REKLAMA

A co to eksplodowało?

Podczas przeprowadzanych niedawno testów doszło do eksplozji silnika Raptor. Na powyższym wideo widać to w okolicach 23 sekundy filmu. Choć z pewnością eksplozji nie można porównać do wybuchu spadającej z nieba 50-metrowej rakiety, to jednak sama eksplozja przynajmniej wskazuje, że coś tam w kompleksie Boca Chica w Teksasie się dzieje i inżynierowie nie przysypiają z nudów.

Warto tutaj podkreślić, że w przypadku SpaceX eksplozje nie stanowią porażki, bowiem są one wynikiem przyjętego przez firmę podejścia do rozwoju technologii. Pracujący silnik czy rakieta zmuszane są do przekraczania granic i celowo doprowadza się do ich zniszczenia, aby - monitorując cały proces - sprawdzić, gdzie są jego granice, a następnie wprowadzić odpowiednie modyfikacje, które mogłyby te granice przesunąć. To właśnie w ten iteracyjny sposób firmie Muska udało się w ciągu kilku tygodni zamienić pierwsze prototypy Starshipa w 50-metrowy kolos, który faktycznie jest w stanie spadając z nieba wykonać spektakularny obrót z pozycji poziomej do pionowej i bezpiecznie wylądować.

REKLAMA

Tak czy inaczej, eksplozja w Boca Chica powinna cieszyć miłośników eksploracji przestrzeni kosmicznej. Oznacza ona bowiem, że SpaceX wciąż pracuje nad swoimi rakietami i jest nadzieja na to, że Elon już po zaoraniu Twittera wróci do planów podboju Marsa. Choć i tam jest irytujący, to znacznie mniej niż wtedy, gdy bawi się w króla demagogii i populizmu na swojej własnej platformie społecznościowej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA