Ściana wody i skał o wysokości 250 metrów. Tak wyglądało potężne tsunami na Marsie
Tsunami na Marsie? Przecież tam nie ma wody w stanie ciekłym. Owszem, teraz nie ma, ale 3,5 miliarda lat temu Układ Słoneczny wyglądał zupełnie inaczej niż obecnie. Mars nie przypominał suchej, rdzawej planety, jaką dzisiaj możemy obserwować na nocnym niebie.
Badania Marsa prowadzone za pomocą satelitów znajdujących się na orbicie wokół Marsa, jak i za pomocą lądowników i łazików, które od lat bezustannie przemierzają powierzchnię Czerwonej Planety wskazują jednoznacznie, że choć obecnie Mars jest suchy, to w odległej przeszłości znacznie bardziej przypominał Ziemię. Wystarczy tutaj wspomnieć krater Jezero, po dnie którego obecnie jeździ łazik Perseverance. Wszystkie dane wskazują, że przez wiele milionów lat ów krater wypełniony był wodą.
Co więcej, wiele badań wskazuje, że znacząca część północnej półkuli planety przykryta była rozległym oceanem ciekłej wody. I to właśnie na tamte czasy - jakieś 3,4 mld lat temu - naukowcy datują potężne tsunami.
W Marsa uderza planetoida
Choć uderzeń planetoid w powierzchnię Ziemi znamy wiele, to najbardziej znanym wydarzeniem tego typu jest uderzenie 4-kilometrowej planetoidy w Półwysep Jukatan. Uderzenie zakończyło trwające ponad 150 mln lat panowanie dinozaurów na powierzchni Ziemi i pozostawiło po sobie jedynie potężny krater Chicxulub, którego ślady widoczne są do dzisiaj. Szacuje się, że do tego wydarzenia doszło ok. 65 mln lat temu.
Jak się jednak okazuje, na Marsie tego typu historie także się zdarzały i to znacznie wcześniej. 3,4 miliarda lat temu w powierzchnię oceanu pokrywającego północne niziny Marsa także uderzyła kilkukilometrowa planetoida. W najnowszej pracy opublikowanej w periodyku naukowym Scientific Reports naukowcy przekonują, że odkryli nawet krater, który powstał w wyniku tego uderzenia. Jest to krater Pohla o średnicy 110 kilometrów.
Symulacje wskazują, że w powierzchnię Marsa mogła uderzyć albo dziewięciokilometrowa planetoida (jeżeli natrafiła na twardy grunt) albo trzykilometrowa (jeżeli grunt był miękki). W pierwszej opcji uderzenie uwolniło energię rzędu 13 milionów megaton trotylu, w drugiej pół miliona megaton trotylu. Same liczby nic nie mówią, ale wystarczy wspomnieć, że największa bomba kiedykolwiek zdetonowana na Ziemi, tzw. car-bomba uwolniła energię rzędu 57 megaton trotylu. Mowa zatem o wprost niewyobrażalnej energii.
Efekt uderzenia planetoidy?
Uderzenie tak kolosalnego obiektu w powierzchnię oceanu mogło wywołać na Marsie potężne tsunami, charakteryzujące się falami o wysokości 250 metrów, które dotarło na odległość nawet 1500 km od miejsca uderzenia.
Naukowcy wskazują także, że ze względu na mniejsze przyciąganie grawitacyjne na powierzchni Marsa, owa ściana wody wymieszana ze skałami poderwanymi z dna oceanicznego nieco wolniej opadałaby na powierzchnię oceanu, a następnie lądu. Widok musiał być iście spektakularny.
Aż trudno uwierzyć, że tak spektakularne zdarzenia mogły mieć miejsce na Czerwonej Planecie, na której dzisiaj można jedynie usłyszeć delikatny szum wiatru i nic więcej. Choć nie. Gdybyśmy stanęli w dobrym miejscu na powierzchni Marsa, to zanurzeni w panującej tam od setek milionów lat ciszy, moglibyśmy usłyszeć szum mechanicznych kół pierwszych robotycznych mieszkańców planety. Wyobraźcie sobie, że są np. w kraterze Jezero miejsca, w których oprócz szumu wiatru nie było słychać nic od setek milionów lat, a już za kilka, czy kilkanaście dni, po milionach lat ciszy pojawi się tam łazik Perseverance z towarzyszącym mu dronem Ingenuity. Cóż, Mars jest pierwszą znaną ludzkości planetą zamieszkaną przez roboty, które przybyły tam z kosmosu.