Warto kupić nową grę Nintendo za 60 zł? Tyle kosztuje niszczenie przyjaźni w Kirby's Dream Buffet - recenzja
Gdy Nintendo wydaje zupełnie nową grę dla Switcha w cenie 60 złotych, można być pewnym, że coś jest nie tak. Właśnie tyle kosztuje Kirby's Dream Buffet i dlatego postanowiłem dać tytułowi szansę. Kosztowało mnie to przyjaźń z kilkuletnim kuzynem.
Nowa gra od Nintendo? No to jak nic 219 - 249 złotych. Posiadacze Switcha wiedzą, że produkcje Wielkiego N uwielbiają trzymać cenę. Japończycy nie są także znani z nakładania na swoje tytuły rabatów większych niż 30 proc. Dlatego część gier z kilkoma latami na karku wciąż kosztuje 200 złotych, co w przypadku konsol innych producentów wydaje się nie do pomyślenia.
Gdy więc to samo Nintendo wydaje zupełnie nową grę za raptem 60 złotych, możemy być pewni: coś jest mocno nie tak. Właśnie tyle kosztuje Kirby's Dream Buffet, któremu dałem szansę, zaintrygowany podejrzaną kwotą. Okazało się, że finalnie przyszło mi zapłacić znacznie, znacznie wyższą cenę. Przepraszam, kuzynie!
Kirby's Dream Buffet za 60 złotych to połączenie Fall Guys i Katamari. Turlasz się i jesz ile możesz.
Założenie gry jest banalnie proste: gracz ląduje na pełnym jedzenia torze przeszkód, musząc doturlać się do mety. Po drodze pożera przekąski, systematycznie rosnąc. Im jesteśmy więksi, tym łatwiej nam spaść z kładek i mostów, ale tym jesteśmy silniejsi podczas kolizji z rywalami: NPC bądź trójką innych graczy. w Kibry's Dream Buffet można grać we dwoje na jednym ekranie bądź do czterech osób dzięki sieci.
Bycie wielkim i obżartym ma jeszcze jedną istotną zaletę: jest nam wtedy łatwiej podczas przerywników battle royale, rozdzielających kolejne wyścigi na torze przeszkód. Podczas takich starć gracze próbują wypchnąć się poza arenę, zderzając się ze sobą oraz jedząc kolejne przekąski, systematycznie rosnąć.
Po kilku wyścigach i pojedynkach na losowych mapach dochodzi do podsumowania turnieju. Wygrywa ten z graczy, któremu udało się zjeść jak najwięcej łakoci i który jak najmniej schudł na skutek niepowodzeń - wypchnięcia poza arenę, zsunięcia się z kładki i tak dalej. Na finalnym ekranie dochodzi do ostatecznego ważenia. Uczestnicy otrzymują punkty doświadczenia, dzięki którym wchodzą na nowe poziomy i odblokowują elementy kosmetyczne. To tyle.
Na papierze Kirby's Dream Buffet brzmi świetnie. Niestety, w praktyce gra nie powala. Ani rozgrywką, ani zawartością.
Torów przeszkód oraz aren jest stosunkowo mało. Powtarzalność otoczenia jest wysoka, z kolei sama rozgrywka - chociaż posiada kilka ciekawych mechanik, jak driftowanie na dopalaczu - jest bardzo płytka. W połączeniu z takim sobie sterowaniem od razu czuć, że mamy do czynienia z eksperymentalnym projektem, robionym gdzieś w piwnicy głównej siedziby Nintendo przez studentów i nowych pracowników. Nie ma tutaj przesadnej magii Wielkiego N ani miłości do samego Kirby'ego.
To nie tak, że Kirby's Dream Buffet jest grą złą. Ona jest po prostu bardzo przeciętna. Nijaka. Powtarzalna. Pozbawiona głębi. Fall Guys, chociaż podobne w założeniach, okazuje się znacznie ciekawsze, bardziej emocjonujące, bardziej zróżnicowane i zabawniejsze. Podskórnie czuła to moja młoda kuzynka, która po rozegraniu paru sesji z Dream Buffet poprosiła o powrót do Super Mario Odyssey oraz rewelacyjnego Kirby and the Forgotten Land.
Niestety, ten sam Dream Buffet znacząco nadwyrężył relację między mną oraz młodym, 9-letnim kuzynem.
Kirby's Dream Buffet to potężne narzędzie posiadające tę samą upiorną właściwość, co część innych gier Nintendo, jak Super Mario Party. Gra potrafi niszczyć przyjaźnie. Jest tak skonstruowana, że konfrontacji nie da się uniknąć. Nawet, jeśli unikam mojego kuzyna na torze przeszkód, potem i tak muszę zepchnąć go w odmęty słodkiego królestwa podczas etapów battle royale. Nasze starcie jest nieuniknione.
W przeciwieństwie do takich produkcji jak Mario Kart 8 Deluxe, w Kirby's Dream Buffet nie możemy zachować pozornej neutralności, starając się nie wchodzić sobie w drogę. Albo pozwoliłbym młodemu kuzynowi wypchnąć mnie poza mapę, albo doprowadzę go do płaczu. Możecie przypuszczać, którą opcję wybrałem. Co prawda zwycięstwo nad 9-letnim dzieckiem to nie coś, co wpiszę sobie do CV, ale młody musi się uczyć życia.
Jeśli jednak ktoś zapytałby mnie, czy Kirby's Dream Buffet jest warte tych 60 złotych, odpowiadam: nie.
Co było smaczne:
- Cena (jak na gry od Nintendo) na poziomie 60 zł
- Możliwość gry w 2/4 osoby
Co siadło mi na żołądku:
- Fall Guys jest znacznie lepsze, opiera się na podobnym schemacie
- Mała liczba torów oraz aren, duża powtarzalność
- Płytka, średnio dopracowana rozgrywka
- Straciłem kuzyna
Jeżeli macie ochotę na grę podobnego typu, o wiele lepiej uruchomić Fall Guys. Zwłaszcza, że niedawno było do zgarnięcia za darmo na Epic Games Store. Za te samo 60 złotych można kupić wiele świetnych, długich i dopracowanych gier na Switcha - również dla dzieci - korzystając z wyprzedaży w cyfrowym eShopie. Może nie będą to tytuły bezpośrednio od Nintendo, ale małe ma to znaczenie, gdy w Kirby's Dream Land charakterystycznej magii Wielkiego N również nie uświadczymy. Nawet mimo licencjonowanego różowego żarłoka.