Kryzys, mówicie? iPhone 14 Pro sprzedaje się tak dobrze, że Apple nie nadąża z produkcją
Inflacja-sracja. Apple nie tylko ogłosił właśnie rekordowe wyniki finansowe (po raz kolejny), ale ma też problem z zapewnieniem stałego dopływu swoich nowych smartfonów na sklepowe półki. iPhone 14 Pro sprzedaje się tak dobrze, że fabryki nie nadążają. Kryzys? Jaki kryzys?
Albo klienci Apple’a przegapili notkę o globalnym kryzysie, albo kupno nowego iPhone’a jest ważniejsze od tego, by mieć co do garnka włożyć, albo po prostu w wielu regionach świata nie jest to aż tak luksusowy towar, jak w Polsce. Nie wiem jak inaczej wytłumaczyć fakt, że podczas gdy iPhone 14 Plus sprzedaje się tak źle, że Apple drastycznie obciął produkcję, horrendalnie drogi iPhone 14 Pro i 14 Pro Max sprzedaje się jak świeże bułeczki. I – trzymając się piekarniczej analogii – piekarnia nie wyrabia z wypiekaniem kolejnych porcji.
iPhone 14 Pro to hit. Apple nie nadąża z produkcją.
Podczas kwartalnej rozmowy z inwestorami, Tim Cook przyznał, że firma nie nadąża z produkcją swoich najdroższych modeli, na które jest ogromne zapotrzebowanie; większe, niż zakładano przedpremierowo, a warto przypomnieć, że według wiosennych doniesień, Apple zamówił rekordowe nakłady produkcyjne swoich nowych smartfonów.
Rzecz to o tyle niesamowita, że iPhone 14 Pro i iPhone 14 Pro Max podrożały, i to nie mało, i to nie tylko w Polsce. Apple podszedł do sprawy w najbardziej biznesowo wyrachowany sposób, jaki tylko jest możliwy – w regionach, gdzie firma robi największy wolumen sprzedaży, cena pozostała bez zmian. Tam zaś, gdzie iPhone ma znikomy procent udziałów rynkowych (jak w Polsce), ceny poszybowały pod niebiosa, co Apple i jego zwolennicy tłumaczą oczywiście kursami walut. Trudno jednak brać te tłumaczenie na poważnie, podczas gdy sam Apple przelicza 1000 dol. inaczej dla każdej kategorii sprzętowej.
Kryzys nie kryzys – nowy iPhone musi być.
Ogromne zapotrzebowanie na iPhone’a 14 Pro i 14 Pro Max jest oczywiście uzasadnione. To jedyne modele w nowym portfolio, które wprowadzają jakieś realne zmiany względem poprzedników, nawet jeśli to „tylko” rozdzielczość aparatu i dynamiczna wyspa zastępująca notcha. iPhone 14 według ostatnich doniesień sprzedaje się słabo, co jest zrozumiałe, bo to w sumie iPhone 13 z aparatem i procesorem żywcem wyjętym z iPhone’a 13 Pro. iPhone 14 Plus z kolei sprzedaje się tak słabo, że Apple obciął produkcję, co… również nie jest zaskakujące, bo to smartfon dla nikogo, który różni się od mniejszej czternastki jedynie rozmiarem ekranu i akumulatora, a kosztuje mnóstwo pieniędzy.
Tym niemniej nieco zaskakujący jest fakt, że najlepiej sprzedającymi się modelami są te najdroższe. Świadczy to o tym, że albo kryzys finansowy nie jest (jeszcze) aż tak głęboki, jak nam się wydaje (a przynajmniej nie we wszystkich regionach świata), albo o tym, że… 15 lat wybitnego marketingu tak silni wbiło się w nasze konsumpcjonistyczne jaźnie, że czy kryzys, czy nie kryzys, nowy iPhone musi być.