REKLAMA

To już nie są sprzęty dla przeciętnego Polaka. Apple znów jest u nas symbolem statusu

Panie Areczku, nowe sprzęty Apple’a są dla zarządu. Dla pana mamy co najwyżej zeszłorocznego iPada, a najlepiej to pójdzie sobie pan kupić jakiś tablet z Androidem. Po kilku latach niezwykłej opłacalności Apple wraca w Polsce tam, gdzie zawsze był – na piedestał ekskluzywności.

ipad-pro-m2-2022-3
REKLAMA

Albo ktoś w Apple’u postradał zmysły, albo księgowi Tima Cooka są do reszty wyrachowani i sprawdzają wytrzymałość portfeli klientów, albo sytuacja społeczna i ekonomiczna na świecie naprawdę przestała być zabawna. Albo wszystko na raz. Inaczej nie da się wyjaśnić tego, co właśnie wydarzyło się z cenami iPadów i tego, co ostatnio dzieje się ze wszystkimi cenami sprzętu z nadgryzionym jabłkiem.

REKLAMA

Czytaj również:

Ceny nowego iPada są absurdalne.

Nie da się tego nazwać inaczej. Nowe iPady 10 gen. i iPady Pro podrożały o blisko 30 proc. względem poprzednich generacji, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. U nas z kolei, za sprawą wciąż słabnącej złotówki, wzrosła także cena starych iPadów i to o niebagatelne 25 proc. Podrożały także akcesoria, a nowa klawiatura do najtańszego iPada kosztuje tyle, co… niegdyś kosztował najtańszy iPad.

Tablety Apple’a przez wiele lat święciły tryumfy na rynku nie tylko dlatego, że jako jedyne robiły coś więcej niż tylko powiększały aplikacje z telefonów na duży ekran, ale także dlatego, że były rozsądnie wycenione. Nawet w Polsce, gdy do wyboru był jakiś za przeproszeniem gówno-android potrafiący nic, a iPad za 1500 zł, to wybór iPada był oczywistością. Dziś gdybym komuś znajomemu zaproponował zakup iPada za 2899 zł (!) w wersji 64 GB (!) z piórkiem za 600 zł (!) wymagającym przejściówki do ładowania (!), to zostałbym zabity śmiechem. No, w najlepszym wypadku politowaniem.

 class="wp-image-2506671"

Jednak nie tylko ceny iPadów sięgnęły absurdu. Miesiąc temu to samo zrobił iPhone. Za miesiąc to samo zrobi Mac. A jeśli ceny nowych komputerów Apple’a wzrosną proporcjonalnie do podwyżek telefonów i tabletów, pozwolić będzie sobie mogła na nie garstka youtuberów krezusów, podobnie zresztą jak już dziś iPad Pro czy nowy iPhone 14 Pro jest nabytkiem dostępnym tylko dla promila najbardziej zamożnych konsumentów.

A to prowadzi do jednej smutnej konkluzji:

Apple w Polsce znów stał się symbolem statusu.

Ktoś zapyta: jak to „stał się”? Przecież zawsze był! Ale to nie do końca prawda. Owszem, przez wiele lat produkty marki Apple otaczała aura ekskluzywności, choćby dlatego, że ich dostępność w Polsce była mocno ograniczona. Sam jeszcze pamiętam wyprawy po iPhone’y do Niemiec czy abstrakcyjnie wysokie ceny MacBooków, nim jeszcze Apple oficjalnie otworzył się na partnerstwo z polskimi sklepami. Mniej więcej do czasu premiery iPhone’a X produkty Apple’a – zasłużenie – były uznawane za produkty ekskluzywne. Przez wielu kupowane głównie po to, by epatować statusem społecznym, a przez jeszcze większe grono ludzi pogardzane z tego samego powodu.

A potem wszystko się zmieniło i do dziś nie wiem, czy była to sprytna zagrywka Tima Cooka, czy naturalna kolej rzeczy. Po premierze iPhone’a X wszyscy producenci smartfonów zaczęli podnosić ceny. Podobnie rzecz się miała na rynku komputerów – producenci maszyn z Windowsem sukcesywnie zrównywali ceny z tym, co oferował Apple. Aż tu nagle z Cupertino zaczęły wypływać sprzęty obiektywnie rozsądnie wycenione. iPhone XR, iPhone 11, iPhone 12, iPhone 13, iPhone SE, tani iPad, MacBook Air M1, Mac Mini M1… każdy z tych sprzętów deklasował konkurencję w swojej kategorii cenowej pod wieloma względami.

iPhone 14 i iPhone 14 Plus - plecki class="wp-image-2503194"

Przez ostatnie trzy lata (ostatnie dwa, jeśli chodzi o komputery) doszło do sytuacji, w której po raz pierwszy zacząłem regularnie polecać znajomym kupno produktów Apple’a i sam również te produkty zacząłem kupować. Bo mając do wyboru przeciętny smartfon z Androidem za 3000 zł, a rewelacyjnego iPhone’a za 3000 zł, trzeba się na wiadome części ciała zamienić, by wybrać to pierwsze. Tak samo wyglądała sytuacja z tabletami i laptopami. Przez ostatnie dwa lata trzeba było mieć naprawdę solidne argumenty, by nie kupić Maca Mini czy MacBooka Air M1, które pod względem wydajności i energooszczędności złoiły cały rynek PC, jak długi i szeroki.

Za miesiąc o tej porze, gdy Apple zakończy swój doroczny cykl premier i towarzyszących mu podwyżek, po tym krótkim okresie hossy nie pozostanie ślad. A Apple na powrót stanie się w Polsce marką premium, zarezerwowaną dla najbardziej zamożnych, bo nikt inny nie będzie mógł sobie pozwolić na słuchawki za 1500 zł, tablet za 3000 zł, telefon za 5200 zł czy komputer za 15 tys. zł. W najtańszej konfiguracji.

iPhone 14 i iPhone 13 - plecki class="wp-image-2503143"

Znów wrócimy do czasów, gdy użytkownicy sprzętów Apple’a będą traktować innych z pogardą i sami będą pogardzani, na podobnej zasadzie jak kierowcy 15-letnich Golfów pogardzają kierowcami nowych Porsche. W rzeczywistości, w której rosnącej liczby ludzie nie stać na ogrzewanie domu, a chleb zaraz dobije do granicy 10 zł za bochenek, trudno o większy rozdźwięk społeczny niż ten między ludźmi zarabiającymi najniższą, czy nawet średnią krajową, a tymi, którzy kupują tablet i telefon za najniższą lub średnią krajową.

Oczywiście nie powinniśmy się nawzajem oceniać przez pryzmat kupowanej elektroniki użytkowej, ale wszyscy wiemy, jak jest. Podziały społeczne istnieją. Posiadane sprzęty tylko je uwypuklają, a tak drastyczne podwyżki u marki, która jest uznawana za tę najbardziej „premium”, tylko te podziały pogłębią.

Apple testuje cierpliwość konsumentów.

Druga strona medalu jest taka, że ta struna w końcu musi pęknąć. Apple na przestrzeni tego roku już kilkukrotnie testował wytrzymałość portfeli swoich klientów w innych częściach świata niż USA (choć tam też się zdarzało). Jednocześnie firma chce co kwartał raportować rekordowe zyski, więc możemy chyba bezpiecznie założyć, że nawet gdy kurs złotówki się poprawi a sytuacja ekonomiczna na świecie nieco uspokoi, Apple cen nie obniży. Bo klienci będą przyzwyczajeni do tego, że znów płacą Apple Tax. I będą to robić – przynajmniej w mniemaniu Apple’a – z uśmiechem na twarzy, byle tylko kupić nowego iPhone’a, iPada czy Maca. Dział marketingu z Cupertino już o to zadba.

MacBook Pro 16 z czipem M1 Max class="wp-image-2112687"
MacBook Pro 16 z czipem M1 Max
REKLAMA

Pozostaje pytanie, kiedy klienci stracą cierpliwość. Kiedy przestaną tolerować absurdy i nieuzasadnione podwyżki, i po prostu się do Apple’a odwrócą. W trakcie pisania tego tekstu napisał do mnie znajomy z pytaniem, czy to dobry moment na zakup Maca, choć nie wie, czy przy obecnej polityce Apple’a chce mieć z tą firmą cokolwiek wspólnego. I prawdę mówiąc: ja też nie wiem. Na co dzień korzystam z iPhone’a 13 Pro i uwielbiam ten telefon, ale gdyby dziś się np. zepsuł to wiem, że nie mógłbym sobie pozwolić na kupno nowego modelu. Bardzo chciałem kupić Maca i wiem, że w tym miesiącu jest ostatni moment, by zrobić to w jakkolwiek rozsądnej cenie. Tylko kupię i co potem? Dam się zamknąć w złotą klatkę, w której czynsz z roku na rok tylko wzrasta?

Dla jasności – nie uderzam w jakość sprzętów Apple’a. Bo to są sprzęty (zazwyczaj) fenomenalne, dalece odjeżdżające jakością konkurencji w większości segmentów. Nie jestem tylko pewien, czy odjeżdżają konkurencji aż tak daleko, by usprawiedliwić tak wysokie ceny zakupu. I nie jestem pewien, czy obecny kurs obrany przez Apple’a nie brzydzi mnie na tyle, by całkowicie porzucić myśli o zakupie jakiegokolwiek sprzętu z nadgryzionym jabłkiem w logo, jakkolwiek magiczny by nie był.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA