Ta maszyna do pisania nic nie potrafi i jest koszmarem ergonomicznym. W 24 godziny zarobiła prawie 1,4 mln zł
Wygląda jak klawiatura z małym ekranem, kosztuje tyle, co przeciętny smartfon i możesz na nim tylko i wyłącznie pisać. Freewrite Alpha w ciągu 24 godzin zarobił blisko 1,4 mln zł, a ja jestem ciekaw, czy w komplecie z zakupem dają też voucher do fizjoterapeuty.
Zupełnie szczerze mówiąc, szalenie podoba mi się idea Freewrite. Oryginalną maszynę do pisania testowałem w 2016 r. i było to przedziwne, ale… odświeżające doznanie. Urządzenie służące wyłącznie do pisania? Bez rozproszeń? Do tego tak stylowe? Biorę!
Pierwsza generacja Freewrite od firmy Astrohouse była produktem dość ubogim w funkcje, jednak z czasem firma zaczęła dodawać to, co niezbędne, z automatycznym zapisem w chmurze przede wszystkim. W 2018 r. do oryginalnej maszyny dołączył jej mniejszy kompan – Freewrite Traveler – który zamknął maszynę do pisania w obudowie odrobinę przypominającej Nintendo 2DS. Klawiaturę mechaniczną zastąpiła niskoprofilowa klawiatura nożycowa, a zamykana klapa nie tylko drastycznie zmniejszyła rozmiar urządzenia, ale także pozwoliła ustawić wyświetlacz pod nieco wygodniejszym kątem.
Minus? Freewrite Traveler kosztuje 3107 zł w chwili pisania tego tekstu (przy obecnym kursie dolara za kilka dni może to być jeszcze więcej pieniędzy). Nawet licząc w walucie amerykańskiej, to wciąż mnóstwo pieniędzy. Za tyle można mieć przyzwoity laptop, a nie hipsterski gadżet.
Dlatego też Freewrite opracował zupełnie nowe urządzenie. Maksymalnie minimalistyczne, w pełni funkcjonalne, a przy tym kosztujące tyle, co niedrogi smartfon, a nie porządny laptop. I jeśli myślisz, że nikt o zdrowych zmysłach czegoś takiego nie kupi, to pomyśl jeszcze raz.
Freewrite Alpha to hit.
Astrohouse rozpoczął kampanię nowego sprzętu na Indiegogo zaledwie wczoraj, a już dziś 948 osób wpłaciło łącznie 1371206 zł. Wymaganą kwotę – ok. 124 tys zł – Freewrite zgarnął w kilka minut od publikacji. Do końca zbiórki pozostało jeszcze 29 dni, więc nie ma wątpliwości, że kwota na liczniku wzrośnie, a Freewrite Alpha powstanie.
O ile jednak Freewrite Traveler był sporym krokiem naprzód względem pierwszego modelu Freewrite, tak Freewrite Alpha robi krok do przodu i dwa kroki wstecz. Oczywiście wszystko w imię oszczędności: nowe urządzenie kosztuje 1346 zł na Indiegogo, a w regularnej sprzedaży ma być sprzedawane za 1746 zł. To blisko dwukrotnie mniej niż Traveler, choć funkcjonalność obydwu urządzeń jest z grubsza taka sama.
Krokiem naprzód jest zastosowanie klawiatury mechanicznej, zamiast klawiatury nożycowej. Dzięki zastosowaniu przełączników Kailh Choc V2 udało się uzyskać równie niski profil, co w Travelerze, a do tego urządzenie ma zintegrowaną podstawkę pod nadgarstki, więc dłoniom powinno być tu naprawdę dobrze. Urządzenie ma też rozmiar 215 x 320 x 18 mm i waży raptem 850g, więc dobrze będzie również nosić je w torbie czy plecaku, bo zajmie tam niewiele więcej miejsca, niż przeciętny zeszyt w formacie A4.
O wiele gorzej będzie jednak szyi użytkownika, bo Freewrite wrócił do nieruchomego, pochylonego pod kątem 15 stopni ekranu. Który w dodatku jest osadzony tak blisko klawiatury i jest tak wąski, że mieści się na nim ledwie 6 linijek tekstu czcionką 15pt lub 4 linijki czcionką 26pt. Nawet na grafikach promocyjnych widać, że aby cokolwiek na tym ekranie zobaczyć, trzeba kierować wzrok prosto w dół, więc już po krótkiej chwili zacznie nas boleć kark, a długotrwałe użytkowanie takiego sprzętu grozi poważnymi implikacjami zdrowotnymi. Freewrite powinien dorzucać gratisowy voucher dla fizjoterapeuty, bo bez tego się nie obejdzie.
Co gorsza, w przeciwieństwie do dwóch poprzednich modeli, Alpha nie korzysta z ekranu e-ink, lecz z antyodblaskowego ekranu LCD, wyglądającego na żywcem wyjęty z ubiegłego stulecia. Nie emituje on co prawda szkodliwego, niebieskiego światła, ale na tym kończą się jego zalety.
Mikroskopijny ekran wymusił też zmiany w układzie menu, które będzie jeszcze mniej czytelne niż w poprzednich generacjach. Innymi słowy, może i Freewrite Alpha jest urządzeniem minimalistycznym, ale tutaj ten minimalizm został pociągnięty nieco za daleko.
Rozumiem ideę, nie kupuję wykonania.
Im dłużej pracuję „w internecie” (do tego pisząc) tym bardziej zaczynam doceniać rolę przedmiotów jednofunkcyjnych. Takich, które nie rozpraszają, nie ciągną w różne strony, tylko pozwalają skupić się na jednej konkretnej rzeczy.
Gdy piszę te słowa, mam otwarte cztery okna (Word, Edge, Slack, Spotify), podzielony na pół ekran, a w przeglądarce tuż obok odłożone na później karty z zakupami, filmami na YouTubie do obejrzenia i setką innych rozpraszaczy. Ach, byłbym zapomniał, na wyciągnięcie ręki jest też Steam, Epic… Jedyny powód, dla którego jestem w stanie się skupić na pracy w takich warunkach jest taki, że przez lata ostro ćwiczyłem sztukę zanurzania się w pracy niezależnie od okoliczności. Wyjazdy służbowe, konferencje i praca na lotniskach sprawiły, że koncepcja „idealnego miejsca” przestała istnieć. Istniał tylko „idealny mindset”.
Freewrite produkuje urządzenia, które ułatwiają wejście w ten idealny mindset. Pozwalają wyciąć wszystko inne i skupić się wyłącznie na literkach. Bardzo podobała mi się ta koncepcja w przypadku pierwszego Freewrite’a, ale nie potrafię się pogodzić ze sposobem rozwinięcia tej koncepcji. Freewrite Alpha może i nie kosztuje majątku, ale wygląda na urządzenie biedne i niebezpiecznie wręcz niewygodne. Co z tego, że można pisać na nim bez rozpraszaczy, skoro błyskawicznie rozproszy nas strzykanie w karku lub ból głowy?
Na zakup Freewrite Alpha w promocyjnej cenie macie czas jeszcze przez 29 dni. Urządzenie trafi do pierwszych użytkowników w lipcu 2023 r.