To pierwsza taka planetoida. Żeby ją zobaczyć, trzeba patrzeć w Słońce
Planetoid rozmiarów wszelakich w Układzie Słonecznym znajdziemy całe miliardy. Mimo to zaledwie dwa lata temu naukowcy odkryli nietypową kategorię planetoid, która jak na razie ma tylko jedną przedstawicielkę. To się nazywa unikat. Jak na unikat przystało, obiekt ten nawet nazwę ma unikalną: Ayló’chaxnim.
Jeżeli ktoś chciałby spojrzeć na planetoidę, wystarczy w nocy wyciągnąć teleskop, włączyć aplikację przedstawiającą położenie co ciekawszych planetoid na niebie i skierować tam teleskop. Wbrew pozorom zadanie nie powinno być aż takie trudne. Jakby nie patrzeć w znajdującym się między orbitami Marsa i Jowisza Pasie Planetoid obiektów o średnicy większej niż jeden kilometr jest niemalże dwa miliony, z czego naukowcom udało się zidentyfikować połowę. Mniejszych obiektów znajdziemy tam wielokrotnie więcej.
Co więcej, równie dużo planetoid znajdziemy też za orbitą ostatniej planety Neptuna, w tzw. Pasie Kuipera, a kolejne, bardziej lodowe w odległym, rozległym i niewidocznym z Ziemi Obłoku Oorta. Żeby nie było, planetoidy poruszające się po nierównych orbitach eliptycznych znajdziemy także nieco bliżej nas. Jakby nie patrzeć, istnieje także cała grupa planetoid zbliżających się do Ziemi, których orbity przecinają orbitę naszej planety wokół Słońca. Są to tak zwane planetoidy grupy Apolla oraz Ateny. Najbliżej Słońca znajdują się natomiast planetoidy z grupy Atiry, które poruszają się po orbitach znajdujących się całkowicie wewnątrz orbity Ziemi. Czasami obiekty te zbliżają się na niewielką odległość od orbity Ziemi, ale nigdy jej nie przekraczają.
A gdyby tak poszukać jeszcze bliżej Słońca?
Ayló’chaxnim jest obiektem absolutnie wyjątkowym, choć być może niejedynym w swojej kategorii. Mowa tutaj o planetoidzie, której cała orbita schowana jest wewnątrz orbity Wenus. Oznacza to, że w żadnym punkcie swojej orbity wokół Słońca skała ta nie znajduje się dalej od Słońca niż Wenus. O ile odległość Wenus od Słońca wynosi 0,72 AU, to Ayló’chaxnim oddala się od naszej gwiazdy dziennej na maksymalnie 0,65 AU. Choć może się to wydawać zaskakujące, to jak na razie jest to jedyny znany astronomom obiekt tego typu. Co więcej, Ayló’chaxnim został odkryty dopiero dwa lata temu. Wcześniej naukowcy podejrzewali, że takie obiekty po prostu nie istnieją.
Jakby tego było mało, wszystkie badania wskazują, że tak naprawdę rozmiary owej tajemniczej planetoidy nie pasują do teorii. Tak dużych obiektów wewnątrz orbity Wenus po prostu nie powinno być. Modele Układu Słonecznego dopuszczają istnienie w tym rejonie obiektów o średnicy maksymalnie do około 1 kilometra. Tymczasem Ayló’chaxnim ma średnicę ok. 1700 metrów. To z kolei wskazuje, że być może planetoida znajduje się w tym nietypowym regionie tylko przez chwilę i za jakiś czas wyleci z powrotem w zewnętrzne rejony Układu Słonecznego.
Obserwacje planetoidy przeprowadzone zarówno za pomocą Zwicky Transient Facility, ale także innych teleskopów naziemnych wskazują, że pod wieloma względami przypomina ona typową planetoidę typu S z Pasa Planetoid. Może to wskazywać na jej pierwotne pochodzenie. To z kolei mogłoby oznaczać, że obiekt, który zbliżył się do Słońca być może przeleciał na swojej trasie za blisko Wenus, przez co trajektoria jego lotu została zmieniona na taką, która mieści się w całości wewnątrz orbity Wenus. Zważając na to, że taki obiekt bardzo chętnie chce uciec ze swojego nowego domu fakt, że wciąż go tam oglądamy wskazuje, że jest on tam od niedawna.
Astronomowie podejrzewają, że Ayló’chaxnim znalazł się wewnątrz orbity Wenus w ciągu ostatniego miliona lat. Jaki los czeka taką planetoidę? Mówiąc najprościej jest on nieciekawy. Jeżeli wskutek interakcji grawitacyjnych z innymi planetami Ayló’chaxnim ostatecznie nie opadnie na Słońce, to w ciągu najbliższych 30 mln lat zderzy się z jedną z planet skalistych, przy czym Wenus jest tu najbardziej prawdopodobnym kandydatem na jej koniec. Szansa na to, że ta pozornie niegroźna skała uderzy w Ziemię wynosi zaledwie 0,16 proc. na przestrzeni najbliższych 50 mln lat. Owszem, nie jest to zero, ale też włosów z głowy raczej sobie nie powinniśmy rwać, szczególnie że szansa na wybuch megawulkanu na powierzchni naszej planety w ciągu najbliższych stu lat wynosi 1 do 6 i jakoś nikt sobie z tego zagrożenia nic szczególnego nie robi.
Nie zmienia to faktu, że naukowcy chcą w najbliższym czasie skierować więcej teleskopów na rejon między Słońcem a orbitą Wenus, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie ma tam więcej planetoid tego typu. Może się okazać, że w tym pozornie spokojnym miejscu jest nie tylko Ayló’chaxnim, ale cała masa planetoid z grupy Ayló’chaxnim. To by było zaskoczenie.