Wyjątkowo głupiutki film, ale odmienił oblicze kina. Tron i inne filmy z przełomowymi efektami komputerowymi
Pełnometrażowy film Tron w dużej mierze składa się z obrazów generowanych komputerowo. Dziś to zdanie nie powinno robić na nikim wrażenia. Jednak w czasach, gdy powstawał animacja komputerowa była traktowana jak czarnoksięstwo. Do tego stopnia, że amerykańska Akademia Filmowa nazwała twórców Trona oszustami.
Dołącz do Amazon Prime z tego linku, skorzystaj z promocji (30 dni za darmo) i kupuj taniej podczas pierwszego Amazon Prime Day w Polsce.
Animacja komputerowa to dziś nie tylko kinowy, ale wręcz telewizyjny standard. Cyfrowa obróbka obrazu stała się nie tylko finansowo opłacalna, ale wręcz niejednokrotnie tańsza od posługiwania się tradycyjnymi metodami. CGI (Computer Generated Imagery) można spotkać nawet w prostych i tanich serialach obyczajowych - często za jego pomocą buduje się scenografię. Kiedyś jednak technika ta w zasadzie nie istniała.
Czytaj też:
Trudno wskazać ten jeden jedyny film, który pokazał entuzjastom kina i inwestorom w Hollywood, że grafika komputerowa to przyszłość filmowych produkcji. Niektórzy wskazują Terminatora 2 od Jamesa Camerona jako właśnie ten przełomowy film. Inni są zdania, że to Jurassic Park od Stevena Spielberga w właściwy sposób pokazał realny potencjał CGI. Trudno jednak zapomnieć o znacznie starszej produkcji. Filmu fabularnie zdaniem większości recenzentów wyjątkowo głupiutkiego. Ale na tyle wyprzedzającego swoje czasy, że odmówiono mu Oscara za efekty specjalne, bo twórcy oszukiwali.
40 lecie filmu Tron. Wielkiego i cudownego pokazu przyszłości grafiki komputerowej
Fabuła Trona w istocie wymaga dużych kompromisów intelektualnych ze strony widza. Opowiada historię programisty, który na skutek wypadku w laboratorium zostaje przeniesiony do systemu komputerowego. Okazuje się, że programy przez niego pisane są świadomymi istotami. A gry, które stworzył, realnymi zagrożeniami dla mieszkańców komputera. Bardzo lubię ten film, podobnie jak nakręcony wiele lat później sequel. Zgadzam się jednak z krytykami: jest strasznie głupi merytorycznie i fabularnie. Nie szkodzi.
Największym atutem filmu jest oczywiście jego warstwa wizualna (w przypadku sequela, do którego więcej wracać nie będziemy, również muzyczno-dźwiękowa). Twórcy zdecydowali się przedstawić wnętrze komputera (czy raczej ich wyobrażenie o tym wnętrzu) za pomocą grafiki komputerowej. By zrozumieć jak trudne było to przedsięwzięcie, pozwolę sobie przytoczyć kilka losowych faktów z produkcji filmu.
Na potrzeby filmu powstało 20 minut grafiki komputerowej. Typowa stacja robocza do tworzenia tej grafiki była wyposażona w raptem 2 MB RAM i 330 MB pamięci masowej. Na potrzeby renderowania grafiki musiał więc powstać specjalny algorytm - depth cueing - którego odmiana do dziś jest wykorzystywana w świecie gier wideo. Polega na usuwaniu z procesu rasteryzacji elementów sceny, których obserwator i tak nie widzi. W grach tak zwany Bufor Z (i jego odmiany) zapewnia przyrost wydajności i w efekcie płynności animacji. W przypadku Trona ów algorytm był koniecznością by móc wyrenderować pojedynczą klatkę obrazu. A o animacji nie było mowy: komputer przez sześć godzin renderował jedną klatkę obrazu, którą następnie rejestrowano kamerą, po czym artysta budował kolejną. Każda sekunda filmu to 24 klatki.
Efekt jednak się opłacił. Zapominając na chwilę o scenariuszu, trudno o bardziej rozpoznawalny wizulnie film od Trona. Co ciekawe, amerykańska Akademia Filmowa odmówiła nominowania filmu do Oscara w kategorii efektów specjalnych (Tron był jednak nominowany za kostiumy i dźwięk). Akademia uznała, że wykorzystanie komputerów to oszustwo (sic!), a więc tym samym wyklucza film z konkursu.
Najbardziej przełomowe filmy dla grafiki komputerowej. LISTA TOP 5
Mówiąc o najważniejszych filmach dla CGI nie da się nie wspomnieć o drugiej części Terminatora, która tak przy okazji jest jedną z najlepszych hybryd kina akcji i science-fiction w historii kina. Grafika komputerowa została wykorzystana przez twórców do stworzenia T-1000, a więc robota wykonanego z płynnego metalu. CGI umożliwiło nakręcenie kilku kadrów, w których robot przyjmuje swoją formę. Choć z drugiej strony Terminator 2 jest też triumfem tradycyjnych efektów specjalnych: wiele scen, które nowoczesny widz uzna, że z pewnością nakręcono komputerowo, są kadrami z planu filmowego i z fizycznymi rekwizytami.
Nie można też zapominać o Toy Story, pierwszym w historii pełnometrażowym filmie animowanym wyłącznie komputerowo. To właśnie on zapoczątkował modę na wysokobudżetowe animacje 3D dla dzieci. Wspaniały scenariusz, tona dobrego humoru i niespotykana wcześniej technologia zapewniły Toy Stoy gigantyczny komercyjny sukces. Choć wizualnie film ten zestarzał się z pewnym uszczerbkiem na godności.
Zanim jednak grafika komputerowa gościła przez całe długie minuty na ekranie, eksperymentowano z nią na znacznie mniejszą skalę. Taką jak 30-sekundowa animacja pierwszej w historii kina postaci wygenerowanej komputerowo. Mowa o rycerzu z Młodego Sherlocka Holmesa. Owa 30-sekundowa animacja była produkowana przez okrągłe sześć miesięcy.
Pierwszym filmem, w którym CGI jest trudne do dostrzeżenia - mimo wykorzystania na dużą skalę - jest z kolei Jurassic Park. Niezwykle umiejętne połączenie wysiłku legendarnego studia Stana Winstona zajmującego się fizycznymi efektami specjalnymi i magików komputerowych z Industrial Light & Magic zaowocowało widowiskiem, które jest do dziś wyjątkowo atrakcyjne wizualnie. A przy okazji nadal się broni jako świetny film przygodowy.
Opus magnum nowoczesnego kina w kategorii technicznej realizacji to jednak prawdopodobnie Avatar. Arcydzieło Jamesa Camerona (przynajmniej pod względem technologicznym - sam film nie każdemu się podoba) do dziś stanowi trudną do przeskoczenia poprzeczkę w kategorii komputerowych efektów specjalnych. Szczegółowość postaci i scenografii, jakość animacji i rozmach tego filmu prawdopodobnie zostaną pobite dopiero za sprawą jego sequela, który niebawem ma się pojawić w kinach.
Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider’s Web.