REKLAMA

Coś innego. Nothing Phone (1) - pierwsze wrażenia

Brytyjscy celnicy w końcu uwolnili nasz egzemplarz recenzencki Nothing Phone (1). A skoro i tak jesteśmy już po premierze, to zamiast silić się na pospieszną recenzję, damy sobie nieco więcej czasu na testy. Dziś jednak przyjrzymy się, co czyni ten telefon wyjątkowym, a co jest wyłącznie wytworem maszyny niemiłosiernego hajpu, która wyśrubowała oczekiwania pod sufit. Czy Nothing Phone faktycznie jest tak wyjątkowy, jak zajawiają to jego twórcy?

Nothing Phone (2)
REKLAMA

Carl Pei, czyli założyciel Nothing, to były szef OnePlusa i w przypadku premiery nowego telefonu swojej nowej firmy wykorzystał wszystkie sztuczki wyniesione z premier starych telefonów w starej firmie. To znaczy, że od tygodni byliśmy karmieni zajawkami, do tego stopnia, że premiera była wyłącznie formalnością, bo wszystko było wiadomo na długo przed nią – i to z oficjalnych źródeł, a nie z wątpliwej jakości przecieków. Atmosfera wokół Nothing Phone (1) była podkręcana do niemożliwego poziomu i teraz, kiedy w końcu mam ten telefon w swoich rękach, czuję się, jakby ktoś upuścił ze mnie powietrze. Choć nie do końca.

REKLAMA

Początkowo planowałem zmieścić w tym tekście tak wiele gier słownych ze słowem „nic”, jak tylko się da. Jako że zrobił to już każdy tester pod słońcem, w tym tekście wyzwaniem będzie nie użyć ani jednej – nawet jeśli Nothing Phone jest niczego sobie i nic by się nie stało, gdyby rozwlec nieco ten tekst pisaniem o niczym. Ech, chyba nic z tego nie będzie; przynajmniej się starałem, a przecież lepszy rydz niż nic, prawda?

No dobra, to naprawdę koniec. Przejdźmy do pierwszych wrażeń.

Nothing Phone (1) intryguje od pierwszego kontaktu.

Telefon nie przyjeżdża do nas w klasycznym, prostokątnym opakowaniu, lecz w paczce, której kształtem i stylem blisko do płyty winylowej. Opakowanie nie otwiera się też klasycznie, do góry, odsłaniając zawartość, lecz na krawędzi, skąd telefon jest wysuwany i wpada w nasze ręce. To drobiazg, ale już na starcie pozwala odnieść wrażenie, że mimo nazwy mamy do czynienia z czymś innym i ciekawym.

I rzeczywiście, gdy wysuniemy telefon z pudełka, nie ma żadnych wątpliwości, że to najładniejszy telefon w swoim przedziale cenowym i bezwzględnie jeden z najciekawiej zaprojektowanych telefonów w ogóle. Odsłonięte plecki na żywo prezentują się jeszcze lepiej niż na zdjęciach i choć osobiście bardziej podoba mi się czarna wersja wykończenia, tak biała na żywo również prezentuje się wspaniale.

Nothing Phone 1 class="wp-image-2265606"
Nothing Phone 1

Bardzo doceniam też płaskie krawędzie oraz – alleluja! – symetryczne ramki ekranu. To się nie zdarza, nawet w najdroższych smartfonach z Androidem, więc tym bardziej warto przyznać Carlowi Pei bonusowe punkty za ten drobny szczegół.

 class="wp-image-2265609"
Nothing Phone 1

Niektórzy mówią, że Nothing Phone (1) wygląda jak iPhone 12 z przezroczystymi pleckami. Osobiście uważam, że jest w tym dużo racji, ale że wcale nie jest to opinia na niekorzyść urządzenia. Wprost przeciwnie; design tego telefonu zdaje się puszczać oczko do odbiorcy. Logo na pleckach jakby przypomina jabłko, ale bliżej mu do bomby w saperze. Układ aparatów przypomina ten z iPhone’a 12, ale bez paskudnej, wielkiej wyspy dookoła. Front jest symetryczny, ale pozbawiony brzydkiego wcięcia w ekranie.

 class="wp-image-2265633"
Nothing Phone 1

A też jednocześnie projektantom udało się stworzyć telefon, który ma bardzo skomplikowane wzornictwo na pleckach, a mimo to jako całość prezentuje się spójnie i minimalistycznie. Od strony wizualnej Nothing Phone podoba mi się jak żaden smartfon z Androidem od bardzo dawna, no, może nie licząc ROG Phone’a 6.

 class="wp-image-2265618"
Nothing Phone 1

Oczywiście nie da się mówić o stylistyce Nothing Phone nie mówiąc o LED-ach na pleckach, czyli Glyph Interface, ale prawdę mówiąc… ten aspekt telefonu na żywo podoba mi się najmniej. Przede wszystkim, żeby w ogóle korzystać z LED-ów, trzeba odkładać telefon ekranem do dołu, co jest proszeniem się o porysowany ekran. Kociarzom też nie polecam, bo gdy tylko rozświetliły się diody, moje koty od razu dopadły do telefonu jak do nowej zabawki, a wszyscy wiemy, jak to się prędzej czy później skończy.

 class="wp-image-2265624"
Nothing Phone 1

Sama funkcjonalność glifu sprowadza się póki co do błyskania w rytm 10 retro-dzwonków i dźwięków powiadomień oraz wskazywania poziomu naładowania, gdy podłączymy ładowarkę. Również, gdy położyć np. słuchawki na pleckach, to diody zalśnią na moment, żeby zasygnalizować start ładowania zwrotnego.

 class="wp-image-2265639"
Nothing Phone 1

Fajny bajer, ale tylko bajer. Nie rozumiem np., dlaczego nie mogę odpalić całych plecków telefonu jako latarki, podczas gdy można wykorzystać cały glif w roli flasha podczas robienia zdjęć czy nagrywania wideo.

 class="wp-image-2265627"
Nothing Phone 1

A skoro sobie narzekam, to ponarzekam jeszcze na dwie kwestie, które od razu mogę ocenić jednoznacznie na meh – motorek wibracyjny i głośniki stereo. Wibracje... są. Nie są tragiczne, ale nie są też dobre. Głośniki stereo są za to naprawdę słabiutkie, a co więcej, grają bardzo nierówno – przynajmniej w moim egzemplarzu głośnik dolny gra wyraźnie głośniej niż głośnik górny, do tego przesterowując na wyższych poziomach głośności.

 class="wp-image-2265636"
Nothing Phone 1

Od strony oprogramowania coś mi się tu nie zgadza.

O ile doświadczenie hardware’owe od samego początku jest pozytywne, tak z softem od samego początku coś mi zgrzyta. Pierwszy zgrzyt to nieobsługiwane polskie znaki w autorskim foncie Nothing. Wygląda to kuriozalnie i o ile wiem, że Polska nie jest priorytetowym rynkiem dla żadnego producenta smartfonów, tak tego typu błąd świadczy o kompletnym olaniu adekwatnego przygotowania telefonu do premiery nad Wisłą. Podobnie zresztą jak brak tłumaczenia niektórych elementów panelu ustawień.

Nothing Phone 1 class="wp-image-2265630"
Nothing Phone 1

Nie mogę się też oprzeć wrażeniu, że ten telefon nie działa tak płynnie, jak powinien, więc tym bardziej wstrzymam się z przygotowaniem pełnej recenzji. Wykonałem zalecaną przez Nothing aktualizację oprogramowania, a mimo to mój egzemplarz ma wyraźne problemy z przycinaniem, zwłaszcza podczas przechodzenia do panelu Google Discovery oraz po wychodzeniu z aplikacji na pulpit. Mam nadzieję, że to albo kwestia tego egzemplarza, albo niedostatecznie dopieszczonego oprogramowania, a nie Snapdragona 778G+, który przecież demonem wydajności nie jest.

 class="wp-image-2265621"
Nothing Phone 1

Nie powiem wam jeszcze, czy warto kupić Nothing Phone (1).

Spędziłem z tym telefonem póki co raptem kilka godzin, więc trudno im jednoznacznie orzec, czy warto wydać na niego pieniądze. Tym bardziej, że Nothing jako nowa firma może zostać zdmuchnięta z rynku równie szybko, jak się na nim pojawiła, więc istnieje realne ryzyko, że kupiony dziś telefon za rok czy dwa zostanie pozbawiony wsparcia posprzedażowego (choć na razie nic tego nie zapowiada).

REKLAMA
 class="wp-image-2265615"
Nothing Phone 1

Pierwsze wrażenie, jakie zostawia Nothing Phone, jest jednak w większości pozytywne i na pewno nie sposób mu odmówić swoistego uroku, który wyróżnia go na tle innych urządzeń, zwłaszcza z tej półki cenowej. Nawet jeśli hype dookoła niego jest grubo przesadzony - dajcie spokój, to żaden mesjasz, to po prostu kolejny telefon, choć bez wątpienia ciekawy. O tym jednak, czy poza urokiem osobistym ten telefon ma cokolwiek do zaoferowania, opowiem dopiero za kilka tygodni, przy okazji pełnej recenzji.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA