Mają obsesję na punkcie kurzu, zamawiają go na kilogramy. Tak wygląda laboratorium Dysona
Miałem możliwość spędzenia kilku godzin w centrali Dysona w Malmesbury, głównie w towarzystwie inżynierów odpowiedzialnych za odkurzacze i produkty do pielęgnacji włosów. Oni cały czas wierzą, że dzisiejsze sprzęty domowego użytku da się jeszcze znacząco ulepszyć.
Dołącz do Amazon Prime z tego linku, skorzystaj z promocji (30 dni za darmo) i kupuj taniej podczas pierwszego Amazon Prime Day w Polsce.
Nie jestem pewien czy Dyson robi najlepsze odkurzacze na świecie. Za mało urządzeń tego rodzaju testowałem, by móc ferować tego rodzaju wyroki. Wiem jednak, że tworzy urządzenia bardzo dobre, choć też dość drogie. Przez to jest postrzegany trochę jak Apple sprzętu domowego użytku, a jego pionowe odkurzacze to takie iPhone’y. Dobre, innowacyjne, wyznaczające trendy, ale też z pewnością nie są przeznaczone dla oszczędnego konsumenta.
Czytaj też:
Dyson ma bogatą historię innowacji i to na wielu polach. Często jednak słyszymy o kultowych markach, które są cieniem samych siebie, dawno wykupione przez obcy kapitał i których produkty w niczym nie przypominają tych, które zapewniły sukces. Ile w Dysonie jest nadal innowacyjności, a ile to zwykły marketing i jechanie na opinii?
To pytanie zaczęło padać chyba dość często, bo Dyson zdecydował się na interesujący krok marketingowy. Sprosił przedstawicieli największych serwisów okołotechnologicznych z różnych części świata do swojego centrum w brytyjskim Malmsesbury. Nieopodal swoich farm, utrzymywanych z wytwarzanego przez centrum nadmiaru energii. Nie miał żadnego produktu do pokazania, żadnej ważnej premiery. Zamiast tego chciał pokazać jak właściwie pracuje się u Dysona. Przedstawić nam swoich inżynierów. I pokazać, że Dyson to nie tylko marka i nazwisko słynnego wynalazcy - ale i niezmiennie jedna z najbardziej innowacyjnych firm w branży.
Jedni hodują konie, inni psy. U Dysona znajduje się hodowla roztoczy
W laboratoriach Dysona jest zarówno niezwykle czysto, jak i też znajduje się w nich bardzo dużo kurzu. Kurz jest bowiem jednym z głównych przedmiotów badań w firmie. Oprowadzająca dziennikarzy osoba wręcz żartowała, że na punkcie kurzu panuje tu obsesja. Biorąc pod uwagę jak rozbudowane było to laboratorium, ile kurzu z wielu różnych miejsc na świecie jest zamawianego do badań, nie byłem do końca pewien czy to na pewno żart.
Ważnym elementem laboratoriów jest też to przeznaczone do badań mikrobiologicznych. Dyson jako jeden z największych problemów kurzu rozpoznaje obecne w nim odchody roztoczy. Te nierzadko wywołują u ludzi reakcję alergiczną, a pozbyć się ich z domu jest właściwie niemożliwe. Można tylko mniej lub bardziej skutecznie redukować ich populację. W laboratoriach Dysona te maleńkie zwierzęta są uważnie badane, w tym ich zachowanie, czepliwość do różnych materiałów czy sposoby rozmnażania się. A także jak skutecznie filtry w urządzeniach Dysona je wychwytują.
Dyson, jak twierdzi przedstawiciel firmy oprowadzający nas po laboratorium, szczyci się odkurzaczami, które mają nie tylko skuteczne filtry, to na dodatek takie, które nie wpływają na moc ssania odkurzacza. Filtry najnowszej generacji potrafią wychwycić cząstki mniejsze nawet niż 0,3 mikrona średnicy. W przyszłości ma być jeszcze lepiej, w tym, jeśli chodzi o roztocza i ich odchody.
"Odkurzacz powinien być przede wszystkim skuteczny, dopiero potem przyjemny w użyciu". Co nie oznacza, że ta druga rzecz jest mało ważna
Gdy już nowy silnik, nowy filtr i nowy system ssący są gotowe, są niezwykle skuteczne, sprawne energetycznie... to i tak może się okazać, że ten nie spełnia norm elektromagnetycznych i nie może być dopuszczony do obrotu. Albo jest zbyt głośny czy ma jakiś jeszcze problem. Dlatego też nad nowymi produktami równolegle pracuje kilka zespołów badawczych, przy wzajemnej ścisłej współpracy.
Sprzęt jest testowany w specjalnych komorach, w których filtrowane jest absolutnie wszystko, w tym emisje elektromagnetyczne. Nie ma tam zasięgu żadnej sieci komórkowej, nie dociera tam absolutnie nic. Po to, by móc dokładnie testować kolejne iteracje prototypów pod kątem emisji hałasu i promieniowania. Nie jest to oczywiście nic szczególnego, każdy producent sprzętu elektrycznego musi mieć takie procedury testowe. Rzadkością jest jednak skupienie wszystkich laboratoriów w jednym miejscu, konkurencja niejednokrotnie rozsiewa placówki R&D po całym świecie. Dyson preferuje pracę zespołową swoich inżynierów już na wczesnym etapie opracowywania produktów.
W Malmesbury w placówce Dysona znajduje się też jedno z nowocześniejszych centr prototypowania na świecie, skoro już o prototypach mowa. Do dyspozycji inżynierów są maszyny przemysłowe, supernowoczesne drukarki 3D i maszyny do skrawania i obróbki metalu. Możliwe jest więc błyskawiczne przeniesienie kolejnych pomysłów i ich iteracji do fizycznej formy, celem dalszych badań i testów. Bez potrzeby przygotowywania całego skomplikowanego procesu technologicznego u zewnętrznego podwykonawcy.
To nie oznacza, że nie da się tego robić jeszcze szybciej. Aplikacje typu CAD są tu w powszechnym użytku. Niestety nie wszystko wolno mi było fotografować i opisywać, miałem jednak okazję przyjrzeć się pracy inżynierów pracujących na superwydajnych stacjach roboczych i przeprowadzających na wirtualnych prototypach przeróżne symulacje fizyczne. Tak na marginesie: według jednego z inżynierów Dysona nie ma nic trudniejszego w symulacji komputerowej od cieczy i włosów, a przecież właśnie tym się zajmujemy. Nowością dla samych inżynierów jest też praca z goglami do VR, choć póki co są używane głównie do analizy wzornictwa i ogólnych odczuć z obcowania z produktem.
Produkt jest sprawny, ładny, cichy, skuteczny i łatwy w produkcji. Jak się przekonać, czy się nie rozpadnie w rękach klientów?
Dyson, jak każdy większy producent, jest zobowiązany do testowania swoich produktów przed wprowadzeniem ich na rynek. Głównie z przyczyn prawnych, ale też każda szanująca się firma wykonuje dodatkowe testy, by upewnić się, że produkt odniesie rynkowy sukces. Tu ponownie Dyson chwali się, że jako jeden z niewielu producentów ma swoje centrum testowe bezpośrednio obok centrum badawczo-rozwojowego. Inżynierowie mogą w każdej chwili przejść się przez kampus i sprawdzić, jak ich dzieci się sprawują po, powiedzmy, tysiącu cykli odkurzania.
Centrum testowe wyposażone jest w przeróżne komory imitujące dane warunki środowiskowe. Ma też zapas wszelkiego rodzaju nieczystości czy innych substancji, które zazwyczaj znajdują się w domach klientów firmy. Panuje zdecydowane rozróżnienie na produkty regionalne. Dla przykładu, płatki Cheerios na rynek amerykański znacząco się różnią od tych europejskich - a więc różni się więc sposób, w jaki się zachowują po rozgnieceniu kapciem na dywanie. Szczotka odkurzacza może wydobyć jeden rodzaj Cheerio, ale nie poradzić sobie już z innym. Sprawdzają wszystko. Serio, wszystko.
U Dysona rośnie całe nowe pokolenie inżynierów. Chętnych nie brakuje
Dyson wyraźnie jest dumny ze swojego personelu i stara się być jak najatrakcyjniejszym miejscem pracy. By najzdolniejsi i najlepiej wykształceni chcieli pracować właśnie u niego, a nie w innej firmie czy w innym kraju. Centrum w Malmesbury to właściwie małe miasteczko, w którym nie brakuje wszelkich udogodnień dla pracujących tam osób. Powstało też swoiste centrum praktykantów. Politechnika Dysona.
Placówka akademicka została stworzona w 2017 r. i w minionym roku żegnała swoich pierwszych absolwentów. Dość symbolicznie, bowiem jeżeli ktoś ukończy te studia i zdobędzie dyplom, ma zagwarantowaną pracę w Dysonie. Wszyscy absolwenci skorzystali z tej okazji, choć nie mają takiego obowiązku. Nie ma czesnego, jest za to pensja, zakwaterowanie i dostęp do produktów Dysona. Miejsc jest tylko 33 na roku, rywalizacja jest więc ogromna. To jednak oznacza, że każdego roku Dyson ma kilkudziesięciu nowych, dobrze wykształconych inżynierów w swoich kadrach.
Miałem też okazję porozmawiać bezpośrednio i bez prowadzonej przez gospodarza narracji bardziej otwarcie porozmawiać z inżynierami Dysona. Cenią sobie wolność, jaką daje im ich pracodawca. Niektóre decyzje, zwłaszcza te bezpośrednio od Jamesa Dysona, nie podlegają dyskusji: są zadaniem i postawionym wyzwaniem, którym inżynierowie muszą sprostać. Wszechdostępność technologii do prototypowania, badań i testowania bieżących i przyszłych produktów sprawia jednak, że pracownicy sami chętnie eksperymentują z nowymi pomysłami. Wiele z tych pomysłów, w tym niektóre projekty szczotek odkurzaczy opracowanych przez mojego rozmówcę, stało się potem produktami firmy
Kierownictwo firmy też jest ponoć bardzo przystępne, co działa na jej korzyść. Dobre pomysły i sugestie są błyskawicznie rozpatrywane - nie trwa do długimi miesiącami, jak u wielu gigantów rynku. Tu po raz wtóry sprawdza się podejście wszystko w jednym miejscu: od pomysłu do prototypu mija rzadko dłużej niż dwie doby, czasem kilka godzin, z rzadka kilka dni.
Czym się teraz zajmują inżynierowie Dysona?
To odpowiedź warta mnóstwo pieniędzy, które chętnie wydałaby konkurencja firmy. Próbowałem pytać o przyszłe produkty, ale jak zawsze przy takich okazjach otrzymywałem uprzejme, wymijające odpowiedzi. Nic dziwnego. Spróbowałem jednak inaczej zadać pytanie. Na prezentacji mówiliście dużo o kurzu, włosach, zwierzętach domowych i roztoczach. Że niby ten problem rozwiązujecie. Zakładam, że się udało. Co dalej dla was i dla konkurencji? Jakie kolejne wyzwanie stoi przed firmami jak wasza i produktami jak wasze?
Odpowiedź mnie zaskoczyła. Obudowa. Odkurzacze są według mojego rozmówcy za duże i za ciężkie. Na to podobno najbardziej narzekają konsumenci, szczególnie w Europie Środkowowschodniej i w Azji. Odkurzacze przyszłości powinny być nie tylko skuteczniejsze, ale też i mniejsze. Trudno się nie zgodzić.
Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.