REKLAMA

Chińczycy mówią: śpijcie spokojnie, my uratujemy Ziemię przed planetoidami. Sondy będą zmieniać tor lotu kosmicznych gości

Ludzkość odkrywa planetoidę, która zmierza na spotkanie z Ziemią. Niemal natychmiast władze podejmują decyzję, że trajektorię lotu planetoidy należy zmienić, aby uchronić ludzkość przed zagładą z kosmosu. Z Ziemi startuje kosmiczna misja. Nie organizuje jej jednak NASA, a Chińska Agencja Kosmiczna. Możliwe?

25.04.2022 17.16
asteroida test
REKLAMA

Kultura popularna silnie zakorzeniła w nas przekonanie, że jeżeli kiedykolwiek w przyszłości będzie nam groziła zagłada z kosmosu, to uratuje nas przed nią NASA i dzielni astronauci. Kultura popularna to jednak jedno, a rzeczywistość drugie. Na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat sektor kosmiczny zmienił się nie do poznania. Radziecki program kosmiczny przestał istnieć, ba, Związek Radziecki nawet przestał istnieć. Amerykański program kosmiczny znacząco zwolnił po zakończeniu wyścigu kosmicznego, a nieistniejący jeszcze trzydzieści lat temu chiński sektor kosmiczny skutecznie wysuwa się na pozycję lidera. Kraj, o którym nie myślało się nigdy w kontekście podboju kosmicznego aktualnie jako jedyny ma łazik na niewidocznej stronie Księżyca, zupełnie nową, własną załogową stację kosmiczną i za pierwszym podejściem umieścił sondę na orbicie wokół Marsa oraz łazik na jego powierzchni.

REKLAMA

Możliwe zatem, że to Chiny w przyszłości będą chroniły nas przed losem dinozaurów

Wu Yanhua, zastępca dyrektora Chińskiej Administracji Kosmicznej poinformował właśnie, że Chiny przygotowują plan misji kosmicznej, której celem będzie przetestowanie technologii zmiany trajektorii lotu planetoidy zbliżającej się do Ziemi.

REKLAMA

Wstępne informacje wskazują, że sonda wystartuje w podróż do planetoidy na przełomie 2025 i 2026 roku. Po dotarciu do celu z pokładu sondy zostanie wypuszczony impaktor kinetyczny, który z dużą prędkością uderzy w powierzchnię planetoidy starając się nieznacznie zmienić trajektorię jej lotu.

Jak na razie nie poinformowano, która planetoida będzie celem misji. Naukowcy podkreślają, że misje tego typu zrealizowane odpowiednio wcześnie muszą zmienić tor lotu jedynie o ułamek stopnia. Ta pozornie niewielka zmiana sprawi, że kilkanaście-kilkadziesiąt milionów kilometrów dalej sonda znajdzie się tysiące kilometrów od miejsca, w którym byłaby bez takiego uderzenia. Zważając na to, że średnica Ziemi to zaledwie niecałe 13 000 km, to taka różnica może być dla ludzkości być albo nie być. Wtedy już nikogo nie będzie interesowało, czy ludzkość przed katastrofą będą chroniły Stany Zjednoczone, Europa, czy Chiny. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA