Chcą zakwaterować uchodźców w osiedlowym getcie. Taki eksperyment już raz poniósł klęskę
Do Polski trafia olbrzymia liczba uchodźców z Ukrainy - według najnowszych informacji Straży Granicznej już jest to 1,33 mln osób. Polacy w pierwszych dniach wojny przyjęli potrzebujących pod swój dach, ale samą gościnnością nie rozwiąże się problemu masowej migracji. W Warszawie radni proponują: mamy nieużywane osiedle Dudziarska, niech ofiary wojny zamieszkają tam. Jest tylko jeden problem - było to bardzo specyficzne miejsce.
Stołeczni urzędnicy z Pragi Południe proponują, aby osiedle Dudziarska zostało zamieszkane przez uchodźców z Ukrainy. W całej Polsce szuka się miejsc, gdzie uciekający przed wojną mogliby znaleźć schronienie. Wielu z was przyjęło już potrzebujących do siebie, ale to nie wystarczy.
Dlatego w Łodzi firma Orange oddała do dyspozycji łódzkiego samorządu cały budynek biurowy, dzięki czemu będzie mogło w nim zamieszkać 150 wychowanków ukraińskich domów dziecka. Ambitny plan zakłada gotowość do przyjęcia pierwszych gości w ciągu zaledwie dwóch tygodni.
Takich inicjatyw musi być więcej. W Warszawie już głośno było o pomyśle przejęcia terenów należących do Rosjan, z dawnym szpiegowskim osiedlem na czele, które od lat niszczeje. Byłoby to nie tylko pomocne, ale i symboliczne - oto tereny zamieszkiwane dawniej przez sowieckich notabli zostaną zajęte przez Ukraińców, ofiary rosyjskiego terroru.
W Warszawie przyjrzano się mapom i zobaczono, że jest jeszcze miejsce, które świeci pustkami. To właśnie osiedle Dudziarska. Zanim wprowadziliby się tam uchodźcy, potrzebne byłyby remonty, które wyniosłyby 3 mln zł.
Dlaczego osiedle Dudziarska w ogóle wymarło?
To bardzo przerażająca historia. Osiedle Dudziarska to nieudany eksperyment społeczny z lat 90. W wybudowanych blokach mieli zamieszkać ludzie eksmitowani z Pragi Południe i Śródmieścia. Nie oszukujmy się: w większości przypadków nie eksmituje się ludzi bez powodu (choć i takie sytuacje się oczywiście zdarzają). Dlatego bardzo szybko do osiedla przyklejono łatkę "patologii", której nigdy nie udało się odczepić.
Osiedle Dudziarska zostało w większości zamieszkane przez osoby mające problem z prawem czy alkoholem. Nie zabrakło też "normalnych" rodzin, które jednak długo na Dudziarskiej nie wytrzymały. Nic dziwnego.
Jak relacjonował w 2016 roku Stefan Gardawski z Miasto Jest Nasze, "standard budynków jest bardzo niski, nie ma centralnego ogrzewania, nie doprowadzono instalacji gazowej, a izolacja termiczna jest symboliczna, więc w mieszkaniach bywa bardzo zimno".
Ale taki był cel - Dudziarska miała być karą
Jak mówił w grudniu 2005 w programie "TVN Uwaga" ówczesny burmistrz dzielnicy Śródmieście:
Problemem Dudziarskiej od początku była sama lokalizacja. Tylko w teorii to kawałek Warszawy. Znajdował się daleko od jakichkolwiek przystępnych punktów w samej Pradze, nie mówiąc o reszcie miasta. Dojazd i wyjazd stanowił kłopot, bo na osiedle docierał tylko jeden miejski autobus. Kursów było raptem 20 na dobę.
Na początku zakładano, że Dudziarską zasiedlą też policjanci z rodzinami
Miało to w naturalny sposób działać odstraszająco na "podejrzany element". Pomysł, aby odludzie zamieszkiwali ludzie mający problemy z prawem i stróże porządku wydaje się już w teorii lekko szalony. I taki w istocie był. Rodziny policyjne nie wytrzymały długo w kiepskim standardzie. Miały też dość problematycznego dojazdu, więc szybko się wyprowadziły. Puste mieszkania z czasem zajmowane były przez dzikich lokatorów. Osiedle Dudziarska niszczało.
Dopiero po latach bez remontów i realnej pomocy, w końcu faktycznie przyznano się do błędu i mieszkańców ponownie przesiedlono. Ostatni wyprowadzili się w marcu 2020 roku. Niedawno zrezygnowano z ochrony obiektu, która była droga i nieopłacalna. Pod koniec stycznia zamurowano wejścia i okna.
Nowe życie Dudziarskiej to bardzo ryzykowny pomysł
Teoretycznie nawet osiedle odcięte od świata jest lepszym miejscem niż to, na które spadają bomby w kraju zaatakowanym przez rosyjskiego agresora. To wyjątkowa, trudna sytuacja - ludzie uciekają przed wojną, muszą gdzieś mieszkać.
Tyle że osiedle Dudziarska od samego początku stygmatyzowała, wykluczała, poniżała mieszkańców. Rozumiem, że dach nad głową jest najważniejszy, ale jednak stworzylibyśmy kolejne getto dla uchodźców. Owszem, obozy dla nich istniały od dawna i tylko wielkie serca Polaków sprawiły, że jak do tej pory nie ma ich u nas, ale nie wiem, czy powinniśmy tak to tłumaczyć.
Reaktywacja Dudziarskiej musiałaby przebiegać z głową - tak, aby zapomniany przez wszystkich teren wrócił do miasta. Zakwaterowanie tam ludzi nawet na chwilę wiąże się z ryzykiem, że zostaną tam na dłużej. Jak ci, którzy mieli "wynieść się jak najszybciej", a zostali przez lata.
Zdjęcie główne: Janossy Gergely/Shutterstock