11 000 km później. Garmin Edge 830 - recenzja długodystansowa
Czy warto kupić komputer rowerowy Garmin Edge 830? Po 11 000 km przyszedł czas na podsumowanie moich doświadczeń z tym urządzeniem.
Dla ułatwienia podzielmy je na największe plusy i minusy, które zauważyłem podczas jazdy z komputerem rowerowym Garmin Edge 830. Przy czym była ona właściwie wyłącznie szosowa i na tym aspekcie będę się skupiał.
Na plus: akumulator
Jeden z głównych powodów, dla których zmieniłem Edge Explore na 830. W optymalnych warunkach faktycznie na 830 da się uzyskać te 20 godzin, ale nie trzeba się specjalnie ograniczać, żeby osiągnąć spokojnie ładnych kilkanaście godzin bez ładowania.
Przykładowo zdarzały mi się przejazdy po 7-8 godzin, z włączoną nawigacją, podłączonym czujnikiem tętna i pomiarem mocy, a i tak pod koniec zawsze miałem w okolicach 40 proc. A jako że w tygodniu przeważnie jeżdżę mniej niż 20 godzin, to o ładowaniu Edge 830 czasem po prostu zapominam i... obywa się bez konsekwencji.
Na plus: ekran
Początkowo zastanawiałem się, czy nie będzie zbyt mały (2,6") i nie lepiej kupić 1030. Na szczęście obawy były niesłuszne.
Ekran 830 w większości przypadków sprawdza się idealnie - czy to podczas nawigacji, czy podczas treningu, wszystkie dane są tak czytelne, jak mógłbym tego oczekiwać. Dodatkowo ekran jest świetnie widoczny i w słońcu, i w cieniu, i podczas jazdy w okularach rowerowych. W większości przypadków też obsługuje się go naprawdę dobrze za pomocą dotyku - może z wyjątkiem sytuacji, kiedy mamy naprawdę grube rękawiczki - choć trzeba się przyzwyczaić, że konieczne jest wciskanie go trochę mocniej, niż wyświetlacza w naszym smartfonie.
Na upartego da się też Edge 830 obsługiwać w ulewnym deszczu, chociaż akurat tutaj najbardziej przydaje się fakt, że można jednym kliknięciem (przyciskiem zasilania) zablokować wyświetlacz. Trochę natomiast szkoda, że Garmin nie umożliwia włączenia opcji dodatkowego potwierdzania zapisywania aktywności (jest przy odrzucaniu) - raz zdarzyło mi się na postoju akurat tak machnąć ręką, że przypadkiem kliknąłem w zakończenie przejazdu i nie było już odwrotu.
Na plus: nawigacja
W dużym skrócie: po prostu działa i to tak, jak można tego oczekiwać - przynajmniej jeśli chodzi o nawigację po wyznaczonej już wcześniej trasie.
Stosunkowo niewielki ekran nie jest tu żadnym problemem - kluczowy obszar mapy jest odpowiednio widoczny, manewry prawidłowo rozpisane, a powiadomienia wyświetlane są z takim wyprzedzeniem, że szanse na zaskoczenie się są prawie zerowe. Co najważniejsze, można spokojnie ustawić sobie inny ekran danych - oszczędzi to zdecydowanie akumulator - i czekać aż pojawi się odpowiednie powiadomienie z fragmentem mapy i wyświetlaną na żywo naszą pozycją. Czasem, ale naprawdę bardzo czasem, zdarza się wprawdzie, że Edge nie wie, która ulica jest główna i milczy, choć powinien nam dać znać, że należy skręcić, ale zdarzyło mi się to może 3-4 razy w ciągu całej przygody z tym sprzętem.
Jeśli natomiast chodzi o nawigację i wyznaczanie tras z poziomu 830, to... niespecjalnie z tego korzystam. Ani nie jest to porywająco wygodne, ani powalająco szybkie, a i planowanie przejazdów np. z Komootem daje prawie zawsze lepsze rezultaty.
Bonusowego mini-plusa przyznam natomiast Garminowi za to, że poprawił na tyle funkcję ostrzegania o ostrych zakrętach (nawet gdy jedziemy bez włączonej nawigacji), że w końcu jest ona naprawdę przydatna. Do tej pory w wielu miejscach bywało tak, że ostrzeżenie o ostrym zakręcie otrzymywałem dopiero w momencie, kiedy już na nim byłem, czyli trochę za późno. Teraz działa to jak złoto.
Na plus: integracja
Teoretycznie Garmin ma własne rozwiązania do planowania tras, ale z różnych powodów po prostu z nich nie korzystam. Zamiast tego wolę Komoota, ewentualnie - jeśli nie wyjeżdżam na wycieczkę w nieznane - wolę Stravę z jej segmentami.
W obu tych przypadkach integracja z Edge stoi na naprawdę świetnym poziomie. Trasy z Komoota wpadają prosto do Garmina, bez konieczności męczenia się z przesyłem, a i segmenty Stravy wpadają od razu po zagwiazdkowaniu.
W rezultacie nigdy tak naprawdę nie skorzystałem na dobre chociażby z opcji wyznaczania trasy z poziomu Edge - wszystko miałem już zrzucone do urządzenia po zaplanowaniu w innej aplikacji.
Jedyna wada - nie udało mi się dograć trasy z Komoota w trakcie trwającej już aktywności. Edge po prostu nie godził się na takie działanie, co trochę utrudniało nawigację, jeśli w którymś momencie zmieniłem plany.
Na plus: integracja numer 2
Czyli integracja ze... światłami. O ile wsparcie dla radaru - bez którego nie ruszam się na rowerze z domu - jest raczej powszechna, o tyle ze światłami już nie. W tej chwili korzystam z dwóch takich połączonych świateł przednich - Garmina (rzadko, bo jest wielki, ciężki i ma niezbyt porywający akumulator) i malutkiego Bontragera (Ion 200 RT).
I tak, wiem, co za problem włączyć lampkę w momencie wyruszenia z domu. Żaden. Po prostu lubię fakt, że wystarczy uruchomić rejestrację trasy i już - radar z tyłu świeci, światło z przodu świeci, a ja nie muszę się niczym martwić.
Na plus: jest tu wszystko.
Czyli typowo po garminowemu na wyższym pułapie cenowym - są tutaj absolutnie wszystkie dane i opcje analizy, jakie można sobie wyobrazić, sprawiając, że większość osób - w tym ja - skorzystają może z 10-20 proc. możliwości urządzenia.
Plus takiego przepakowania sprzętu możliwościami jest dość oczywisty i przechodziłem to już w przypadku 945/Fenixa 6X Pro. Te produkty osiągnęły już po prostu - zgodnie z moim nazewnictwem - poziom Kindle'a. Tj. oferują wszystko, czego można oczekiwać - a może nawet więcej - i w momencie premiery kolejnej generacji nie popędzimy do sklepu, tylko uznamy "ok, ale 98 proc. tego wszystkiego już mam, nie muszę kupować nowego". Zresztą patrząc na plotki dotyczące tego, co mają przynieść nowe modele Edge, swoje 830 wymienię pewnie dopiero w momencie, kiedy w jakiś sposób nieodwracalnie go uszkodzę.
Na minus: z tą stabilnością to bywa różnie
Na początku zaznaczę - z tych tysięcy kilometrów, które przejechałem razem z komputerem rowerowym Garmin Edge 830, nie straciłem w wyniku jakiejkolwiek usterki żadnego. Więc jeśli chodzi o długoterminową solidność w tej kwestii - jest idealnie.
Jeśli natomiast chodzi o mniejsze i większe drobiazgi - bywa różnie. Przykładowo niemal co aktualizację Garmin obiecuje, że Edge przestanie się losowo na kilka sekund rozłączać, a potem ponownie łączyć z zewnętrznymi czujnikami. I co aktualizację pierwsze, co dzieje się podczas mojego przejazdu, to właśnie losowe rozłączenie i połączenie wszystkiego. Nie przeszkadza to jakoś strasznie, nie zdarza się zawsze i naprawia się samo, ale jest. I to wiele miesięcy po premierze.
Dwukrotnie też po zapauzowaniu aktywności Edge postanowił się całkowicie zamrozić. Szczęśliwie po restarcie urządzenia dotychczasowy przebieg przejazdu - razem ze wszystkimi parametrami - został zachowany i można było wznowić jazdę bez żalu.
Raz też Edge rozłączył się po ponad godzinie jazdy z czujnikiem mocy i połączył dopiero po kilkunastu minutach. Żeby było śmieszne, pomiar mocy był również od Garmina.
Poza tym na szczęście obyło się bez większych problemów, a godzin na siodełku udało się jednak trochę wykręcić.
I jeszcze czas na "minusiki" Garmina Edge 830.
Czyli drobnostki, które trudno uznać za kluczowe, ale najwyraźniej na tyle doskwierały mi na którymś etapie użytkowania komputera rowerowego Garmin Edge 830, że zapamiętałem je aż do dnia pisania testu.
Po co te braki?
Drobiazg, ale męczący. Z jakiegoś powodu Edge nie zlicza tzw. minut aktywności. Nie ma to wielkiego znaczenia w ogólnym rozliczeniu, ale biegając, jeżdżąc na rowerze i robiąc inne rzeczy, które na zegarku te minuty nabijają, chciałbym mieć pełny obraz mojej aktywności.
Korzystając z Edge mam po prostu pusty wykres. Szkoda.
Język polski długi jest
Kolejny drobiazg, widoczny głównie podczas treningów. Przykładowo na górnej belce wyświetlany jest komunikat informujący o tym, jakie będzie kolejny segment/interwał. Świetnie, tylko szkoda, że przy treningach Garmina pełen opis po prostu nie mieści się na szerokość. I to nie mieści do tego stopnia, że widzimy nazwę interwału, ale już bez informacji o tym, w której będzie strefie albo przy jakiej mocy.
Oczywiście po starcie danego interwału wszystko już jest w 100 proc. czytelne, ale czasem wolałbym to wiedzieć wcześniej.
Przydałoby się więcej przycisków
Obsługa ekranu Edge jest w porządku w jesiennych czy lekkich zimowych rękawiczkach. Natomiast w grubych zimowych rękawiczkach - powodzenia. Zdecydowanie doceniłbym, gdyby pojawiły się tu przyciski pozwalające zmieniać ekrany danych - i tak, wiem, że jest specjalny pilot, który to umożliwia, ale niespecjalnie chce mi się wieszać na kierownicy kolejny sprzęt.
Tyle dobrze, że są trzy przyciski fizyczne - od zasilania/blokady ekranu, startu/pauzy i okrążenia. Tego ostatniego chyba nigdy nie nacisnąłem.
Ostrzeganie o wypadkach.
W teorii - fantastyczna funkcja "na wszelki wypadek". W praktyce, przynajmniej na początku, bo potem ją po prostu wyłączyłem, straszliwie irytująca przeszkadzajka. Nie zliczę, ile razy musiałem anulować alarm, który aktywował się przy całkiem normalnym hamowaniu - albo trochę gwałtowniejszym, ale zdecydowanie bez nakrywania się rowerem.
Może dam tej funkcji jeszcze kiedyś szansę - ale obiecuję to sobie od dłuższego czasu, a jakoś nie zajrzałem jeszcze do odpowiedniego menu. I raczej mi się nie spieszy.
Czy było warto kupić?
Tak. Aczkolwiek cały czas zastanawiam się, czy Edge 530 - bez obsługi dotyku i dodatkowych funkcji nawigacyjnych - nie byłby wystarczający. Nie obraziłbym się, gdyby Garmin popracował też nad stabilnością połączenia z zewnętrznymi czujnikami, ale póki co w tym sezonie - choć kilometrów nie nakręciłem jeszcze wielu - było w miarę spokojnie.
Zobaczymy, jak będzie dalej. Oby nas nic - he he - nie rozłączyło.
Czy kupiłbym Edge 830 dla siebie?
Kupiłem. I pewnie kupiłbym i drugi raz.
Czy poleciłbym Edge 830 znajomemu?
Tak, ale półgłosem dodałbym "pamiętaj, to Garmin".
Trzy najfajniejsze rzeczy w Edge 830
Świetny akumulator, bardzo dobry ekran (pod każdym względem, może poza estetyką), przepakowanie funkcjami zapewniające długowieczność.
Trzy najgorsze rzeczy w Edge 830:
Rozłączające się czujniki, pojedyncze "zwisy", brak dodatkowych przycisków do obsługi w grubych rękawiczkach.