Firmy IT coś słyszały o globalnym ociepleniu, ale niewiele robią, by ograniczyć swój ślad węglowy
Raport "Szanse i zagrożenia - odpowiedzialność społeczna i środowiskowa firm IT" z jednej strony pokazuje, że firmy coś tam słyszały o globalnym ociepleniu, ale z drugiej udowadnia, że nie chcą być z nim powiązane. Tymczasem już są. Bez tej świadomości odpowiedzialni mogą truć długo, a sprawa skomplikuje się, jeśli postawią na nie do końca skuteczne rozwiązania.
W ostatnim kwartale 2021 roku firma doradcza INSPIRED oraz InCredibles Sebastiana Kulczyka przeprowadziły badanie dotyczące zrównoważonego rozwoju przedsiębiorstw sektora IT w Polsce. Wyniki mogą martwić, bowiem jedynie 5 proc. przedsiębiorstw branży technologicznej w Polsce mierzy swój ślad węglowy. Tymczasem to ważne, bo sektor technologiczny odpowiada na świecie już za 4 proc. globalnej emisji gazów cieplarnianych.
Oczywiście 4 proc. nie wydaje się jakąś znaczącą częścią całości, a tym bardziej polskie firmy dokładają zapewne ułamek tego (stanowiąc niecałe 8 proc. rynku unijnego). Trzeba jednak pamiętać, że wpływ będzie rosnąć, a poza tym w dobie kryzysu klimatycznego raczej każde działanie ma znaczenie.
Połowa firm biorących udział w badaniu deklaruje, że zmierzy ślad węglowy w kolejnych latach. Marna to pociecha, bo to słowa rzucone na wiatr – cóż znaczą "kolejne lata"? Można zauważyć, że przykład idzie z góry. Politycy opowiadają bajki o ochronie klimatu, więc firmy nie czują się w obowiązku wychodzić przed szereg.
Co jednak ciekawe, ludzie to zauważają. W raporcie cytowane są wyniki badań z USA. Jak się okazało, w Stanach Zjednoczonych zaledwie 4 lata temu aż 71 proc. osób postrzegało firmy technologiczne jako mające pozytywny wpływ na rozwój kraju. W roku 2020 odsetek ten spadł do 50 proc.
To interesujące. Raczej ma to związek choćby z aferami dotyczącymi Facebooka, ale spadek pokazuje, że wiara w to, że nowe technologie uratują świat, jest coraz mniej powszechna. To dobrze: zamiast marzyć, zaczniemy wymagać i rozliczać.
Póki co dane z Polski martwią
Większość przedsiębiorstw nie wytwarza ani nie kupuje energii z OZE lub nie ma wiedzy, czy wykorzystuje zieloną energię w codziennym funkcjonowaniu. Co więcej, 90 proc. firm nie analizuje sposobu, w jaki ich oprogramowanie wpływa na zużycie energii.
Stwierdzenie, że "polskie firmy mają w nosie kwestie środowiskowe" może być pewną przesadą, ale analizując wyniki badań łatwo zbliżyć się do takiego poglądu.
Najbardziej absurdalne jest to, że przedsiębiorstwa pytane o to, jakie prośrodowiskowe rozwiązania wdrożyły, najczęściej odpowiadają wskazując... pracę zdalną.
Tak, tak – tę samą pracę zdalną, którą musiały wprowadzić, bo nie wiem czy zauważyliście, ale od marca 2020 żyjemy w pandemicznej rzeczywistości, która co nieco na świecie pozmieniała.
Inne stosowane rozwiązania to ograniczenia papieru czy wprowadzenie filtrowanej wody.
Powiedzieć, że to pozorne działania, to nic nie powiedzieć
Jak pozorne i wręcz śmieszne (choć to śmiech przez łzy) są te działania pokazuje książka "Ukryta konsumpcja. Wpływ na środowisko, z którego nawet nie zdajesz sobie sprawy". Tatiana Schlossberg analizując działania firm z branży IT zwracała np. uwagę na to, że choć niektórzy coraz bardziej przenoszą się na działanie w chmurze, to wcale efekt nie musi być pozytywny dla środowiska.
W końcu do tego niezbędne są serwery, których napędzanie i przede wszystkim chłodzenie pochłania energię. Można jednak robić to w sposób w miarę naturalny – np. wykorzystując odnawialne źródła energii i stawiając centra w chłodniejszej Skandynawii czy pod wodą, jak to zrobił Microsoft.
Ale już kilka lat temu Amerykanie zastanawiali się nad tym, jak długo takie działania mogą wystarczyć. Wszak w kolejnych latach będziemy potrzebowali coraz więcej, a nie mniej energii.
Kolejnym problemem jest to, że centra danych nie zawsze znajdują się w miejscach, gdzie można korzystać z naturalnych źródeł odnawialnych. Za to bardzo często ulokowane są w takich stanach jak Ohio czy Wirginia, gdzie wykorzystuje się głównie paliwo kopalne. Chociaż firmy mogą deklarować, że stawiają na OZE, to jednocześnie zapasowe generatory napędzane są właśnie tanimi i szkodliwymi materiałami, jak zwykłe oleje napędowe.
Widzimy różnicę: "tam" zastanawiają się, czy przenoszenie się do chmury jest na pewno odpowiednio ekologiczne, u nas firmy są zadowolone z siebie, bo przeszły na pracę zdalną (nie mając innego wyjścia w pandemicznej rzeczywistości) lub ograniczając papier. Wow!
Takie pozorne działania są groźne z dwóch powodów
Po pierwsze, bo szkodzą środowisku. Po drugie, bo nie robiąc nic trzeba szukać sposobów na to, jak wypaść dobrze. Stąd prosta droga do greenwashingu i oszukiwania ekologicznymi zamiarami.
Raport pokazuje, że firmy same z siebie nie będą wprowadzać prośrodowiskowych rozwiązań – trzeba je do tego zmusić. Sytuacja się komplikuje, jeżeli przypomnimy sobie, kto miałby tego wymagać. A niestety nie zawsze władze kraju czy choćby Unii stosują proekologiczne metody.