Gwiazda już umarła, a w jej otoczeniu wciąż powstają planety
Kiedy za cztery miliardy lat Słońce przejdzie w stadium czerwonego olbrzyma i pochłonie Merkurego, Wenus i Ziemię rozpocznie się ostatnia faza życia Układu Słonecznego. Kilka miliardów lat później po Słońcu pozostanie jedynie biały karzeł. Czy to oznacza ostateczny koniec naszego układu planetarnego? Najnowsze badania wskazują, że niekoniecznie.
Średnica Słońca to obecnie zaledwie 1,5 mln km. Za cztery, pięć miliardów lat powstały z niego czerwony olbrzym będzie miał już kilkaset milionów kilometrów średnicy. Z czasem gwiazda zacznie odrzucać swoje zewnętrzne warstwy, które na chwilę (w skali astronomicznej) zamienią się w mgławicę planetarną, aby ostatecznie pozostał po niej jedynie biały karzeł, żarzące się jądro dawnej gwiazdy, które będzie stygło przez kolejne długie miliardy gwiazd. Po Układzie Słonecznym już wtedy zapewne nie będzie śladu. Nie oznacza to jednak, że wokół niego już nic nie pozostanie.
Biały karzeł WD1054-226
Zaledwie 115 lat świetlnych od Ziemi, wciąż w Drodze Mlecznej znajduje się biały karzeł, który jest pozostałością po gwieździe podobnej do Słońca. Naukowcy analizujący emitowane przez niego światło zauważyli, że jest ono regularnie przyćmiewane przez 65 obłoków pyłowo-gazowych występujących w równych odstępach od siebie i okrążających białego karła w ciągu 25 godzin.
Od razu pojawiło się pytanie - jakim cudem wszystkie te obłoki są tak uporządkowane, że występują w równych odstępach od siebie. Przykłady z naszego układu planetarnego wskazują, że w uporządkowaniu takich obiektów pomaga inny masywny obiekt znajdujący się na orbicie w pobliżu. Stąd i wniosek, że wokół owego białego karła krąży niezauważona jeszcze planeta.
Tutaj robi się ciekawie. Dwudziestopięciogodzinna orbita wskazuje, że obłoki gazowo-pyłowe oraz utrzymująca je w ryzach planeta znajdują się w stosunkowo niewielkiej odległości od białego karła. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że planeta znajduje się w jego ekosferze, czyli w takiej odległości, w której na powierzchni planety panuje taka temperatura, aby mogła tam istnieć woda w stanie ciekłym.
Problem w tym, że w tym miejscu kilka miliardów lat temu było wnętrze czerwonego olbrzyma, a więc rzeczona planeta nie mogła tam wtedy istnieć. To z kolei może oznaczać, że gdy obecny biały karzeł był jeszcze gwiazdą podobną do Słońca, planeta ta nie istniała, a powstała dopiero po przejściu gwiazdy w stadium czerwonego olbrzyma, a następnie w stadium białego karła.
Przypadek białego karła WD 1054-226 wskazuje zatem na coś ciekawego: kiedy Słońce przejdzie w stadium czerwonego olbrzyma zniszczy Merkurego, Wenus i Ziemię. Nie oznacza to jednak, że będzie to jakikolwiek koniec. Być może w otoczeniu białego karła, który kiedyś był Słońcem powstanie zupełnie nowa planeta. Jeżeli będzie miała szczęście, to będzie to planeta w ekosferze owego białego karła. Iście fascynująca jest myśl, że miliardy lat po tym jak zniknie cywilizacja na Ziemi, a następnie sama Ziemia, na kawałku skały krążącym wokół pozostałości po Słońcu znowu może powstać jakieś życie. Jeżeli na tejże planecie powstanie cywilizacja, to czy wpadnie na to, że już jedna była w tym samym miejscu wcześniej?