Astronomowie dostrzegli w kosmosie Układ Słoneczny z przyszłości. Tak będzie wyglądał nasz koniec
Czy w układzie planetarnym obserwowanym przez astronomów też była cywilizacja przekonana o swojej wyjątkowości? Tego nie dowiemy się nigdy. Za to nasz Układ Słoneczny skończy podobnie, jak on.
Słońce nie będzie świecić wiecznie. Ziemia nie będzie istnieć wiecznie. Astronomowie właśnie dostrzegli układ planetarny, który może przypominać Układ Słoneczny z przyszłości.
Na przestrzeni ostatnich 25 lat naukowcy odkryli ponad 4000 planet pozasłonecznych. Część z nich przypomina pojedyncze planety naszego układu planetarnego, a część należy do kategorii, która nie mają swoich przedstawicieli w naszym otoczeniu. Teraz jednak udało się znaleźć układ planetarny, który może pokazywać nam, jak będzie wyglądał Układ Słoneczny za kilka miliardów lat.
Nic we wszechświecie nie jest stałe, nowe gwiazdy się rodzą, żyją i umierają. To samo tyczy się planet, księżyców, planetoid i innych obiektów kosmicznych. Z perspektywy życia ludzkiego wiele obiektów kosmicznych jest niezmiennych. Wszechświat istnieje już prawie 14 miliardów lat. Układ Słoneczny istnieje od 4,5 miliarda lat, a każdy z nas ma zaledwie kilkadziesiąt lat na obserwowanie wszechświata.
W tym kontekście w czasie jednego ludzkiego życia zbyt wiele w kosmosie się nie zmienia. Gwiazdy na niebie - choć bezustannie przemieszczają się względem siebie - przez całe życie wielu pokoleń ludzi wydają się być nieruchome. Dzięki temu od tysięcy lat ludzkość zasadniczo obserwuje te same gwiazdozbiory na Ziemi. Tempo zmian ich położenia na niebie jest bardzo powolne. Jeżeli nie dojdzie do jakiejś katastrofy, nie trafi w Ziemię potężna planetoida, to pod koniec naszego życia, Układ Słoneczny będzie wyglądał dokładnie tak samo jak teraz.
Co będzie jednak później?
W 2010 roku astronomowie zaobserwowali w gwiazdozbiorze Strzelca dość rzadkie zjawisko: jedna gwiazda przechodziła (z perspektywy obserwatora na Ziemi) dokładnie na tle drugiej gwiazdy. Grawitacja obiektu znajdującego się bliżej zakrzywiła promienie emitowane przez gwiazdę znajdującą się dalej tak, że skupiły się one na Ziemi. W efekcie, przez krótką chwilę owa odleglejsza gwiazda stała się przez chwilę setki razy jaśniejsza. Chwilę później doszło do jeszcze jednego, słabszego zjawiska mikrosoczewkowania grawitacyjnego tejże odległej gwiazdy.
Astronomowie postanowili sprawdzić czym tak naprawdę były oba obiekty, które zadziałały tutaj jak soczewki powiększające. Po efekcie soczewkowania naukowcy doszli do wniosku, że pierwszą soczewką była gwiazda o masie zbliżonej do Słońca, a drugą - krążąca wokół niej potężna, gazowa planeta.
W kolejnych latach po odkryciu astronomowie wielokrotnie próbowali przyjrzeć się owej gwieździe, która odpowiadała za zdarzenie z 2010 r. Niestety nic się nie udało znaleźć. Dla naukowców było to spore zaskoczenie, bowiem wszystko wskazywało na to, że mieli do czynienia z gwiazdą o masie równej połowie masy Słońca, a więc powinniśmy być w stanie ją dostrzec. Jednocześnie masa wyraźnie wskazywała, że nie jest to czarna dziura ani gwiazda neutronowa.
Bingo! To biały karzeł
Wszystko wskazuje zatem na to, że obiektem soczewkującym jest biały karzeł, pozostałość po gwieździe podobnej do Słońca. Obiekt tego typu o masie dwa razy mniejszej od Słońca może mieć rozmiary zbliżone do rozmiarów Ziemi. Nic więc dziwnego, że samej gwiazdy nie udało się dostrzec. Wokół niej natomiast krąży planeta o masie dwa razy większej od masy Jowisza, znajdująca się w odległości ok. 2,5-6 jednostek astronomicznych od białego karła. Ten układ przypomina trochę Układ Słoneczny za ok. 8-9 miliardów lat.
Tak swoją drogą, osobliwa sytuacja: obiekt o większych rozmiarach krąży wokół obiektu o mniejszych rozmiarach. To najlepszy dowód na to, że rozmiary to nie wszystko. Liczy się masa.
Nasze Słońce skończy swój żywot dokładnie w ten sam sposób.
Nasza gwiazda aktualnie spokojnie sobie spala wodór, produkując hel i będzie to robiła jeszcze przez kilka miliardów lat. Gdy jednak zapasy wodoru się wyczerpią, Słońce przejdzie przez serię kolejnych przemian, kiedy to najpierw zacznie powiększać swoje rozmiary, przejdzie w stadium czerwonego olbrzyma, kiedy to jego rozmiary wzrosną na tyle, że gwiazda pochłonie Merkurego i Wenus, a być może i Ziemię.
Po tym etapie zewnętrzne warstwy Słońca odpłyną w przestrzeń kosmiczną, tworząc mgławicę planetarną i odsłaniając gorące jądro dawnej gwiazdy, które od teraz będzie żyło jako powoli stygnący, niezwykle gęsty biały karzeł. Do tego etapu może dojść za ok. 8 mld lat.
Wtedy też nasze Słońce będzie przypominało obserwowanego przez astronomów białego karła, a wokół niego będzie nadal krążył Jowisz. Po życiu w Układzie Słonecznym już dawno nie będzie śladu. Jakąż epickich rozmiarów ironią byłoby, gdyby wtedy przedstawiciele jakiejś obcej cywilizacji spoglądali na pozostałości po naszym wspaniałym Układzie Słonecznym i zastanawiali się, czy tak samo będzie wyglądał ich układ planetarnych za kolejnych kilka miliardów lat.
Kto wie, być może w układzie planetarnym obserwowanym przez astronomów w 2010 r. też kilka miliardów lat temu była cywilizacja przekonana o swojej wyjątkowości? Choć fascynujące, to te pytania pozostaną na zawsze bez odpowiedzi.