Omikron pogrzebał szanse wielu linii lotniczych. Ten rok ma być ogromnym wyzwaniem
Jak wynika z danych Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA), sprzedaż biletów lotniczych znacząco spadła pod koniec minionego roku. Ciało reprezentujące większość linii lotniczych na świecie bezpośrednio oskarża rządy i ich nadmierną reakcję na nowy wariant COVID-19.
IATA zrzesza ponad 290 linii lotniczych z całego świata odpowiadających za 83 proc. światowego ruchu lotniczego. I, jak twierdzi, branża transportu lotniczego powoli, choć konsekwentnie wracała do normy po wielomiesięcznym kryzysie wywołanym pandemią COVID-19. Wprowadzane na całym świecie od końca 2020 r. przez znaczną część kolejnego lockdowny sprawiły, że zainteresowanie i możliwość transportu lotniczego spadły do minimalnych poziomów.
Czytaj też:
Powszechna dostępność szczepionek na COVID-19 ośmieliła urzędników do otwarcia granic, a podróżnych do powrotu na lotniska.
Według danych IATA sprzedaż biletów lotniczych w listopadzie minionego roku była o 60,5 proc. niższa niż listopadzie 2019 r., a więc przed pandemią. To istotna poprawa względem października, kiedy wyniki były o 64,8 proc. gorsze niż dwa lata wcześniej, a zarazem kontynuacja trendu zapowiadającego lepsze czasy dla linii lotniczych. Być może na tyle pomyślne, by nie marnować pieniędzy i paliwa na puste przeloty tylko po to, by utrzymać przywileje lotniskowe. Potem wydarzył się Omikron.
Nowy wariant koronawirusa wystraszył służby medyczne wielu krajów. W niektórych wróciły ściślejsze obostrzenia sanitarne, a widmo kwarantanny lub, co gorsza, zachorowania na COVID-19 z dala od domu znów zaczęły zniechęcać podróżnych. IATA twierdzi, że sprzedaż biletów w grudniu i styczniu ostro spadła.
- Niestety, rządy nadmiernie zareagowały na pojawienie się wariantu Omikron pod koniec listopada i uciekły się do nieskutecznych metod, o czym wiemy z doświadczenia, polegających na zamykaniu granic, nadmiernym testowaniu podróżnych i kwarantann, by powstrzymać jego rozprzestrzenianie się - jak można przeczytać w wysłanej do mediów informacji prasowej IATA. To słowa Willie’ego Walsha, prezesa zrzeszenia.
Planeta oddycha z ulgą, służba zdrowia ma z Omikronem nieco lżej. Nie można jednak udawać, że problemu nie ma. ICAO z ONZ przewiduje dla lotnictwa ogromne trudności w nadciągającym roku.
Walsh reprezentuje interesy linii lotniczych i ich akcjonariuszy, trudno więc się dziwić jego oskarżeniom. Trudno też dyskutować z tym, że redukcja w ruchu lotniczym to również redukcja emisji gazów cieplarnianych i korzystny wpływ na redukcję tempa rozprzestrzenianiu się pandemii COVID-19. Łatwo jednak w tym wszystkim zapomnieć, że świat od dekad polega na liniach lotniczych. A to nieprędko ulegnie zmianie, mimo najszczerszych chęci ekologów i epidemiologów.
Tymczasem według szacunków podlegającej pod ONZ Organizacjo Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO), że w minionym roku do samolotów wsiadło o 49 proc. mniej pasażerów niż w roku 2019. W 2020 r. wsiadło ich o 60 proc. mniej. ICAO szacuje wywołane pandemią straty dla linii lotniczych w łącznej kwocie 324 mld dol. (372 mld dol. w 2020 r.). I będzie niewiele lepiej.
Według prognoz ICAO, w tym roku do samolotów wsiądzie o 26-31 proc. mniej pasażerów niż w 2019 r., co skutkować będzie stratami w przychodzi w kwocie 186-217 mld dol. Największy kryzys dotknie linie zarabiające przede wszystkim na lotach międzynarodowych - co daje pewne nadzieje amerykańskim liniom lotniczym, ale oznacza katastrofę dla europejskich.