Nowa alternatywa dla Instagrama. Supernova podzieli się zyskami z reklam
Chcesz zmienić świat? Wystarczy, że będziesz używał tej aplikacji. Takimi śmiałymi słowami wita nas aplikacja Supernova Social Network, która ma być „etycznym medium społecznościowym”. Czym to się różni od Facebooka, Instagrama i innych takich? Zgadliście – marketingiem.
Supernova to zupełnie nowa aplikacja społecznościowa, która – jak one wszystkie – obiecuje być lepsza od Facebooka, Instagrama, TikToka i reszty. W czym konkretnie lepsza? Ano w tym, że niczym Robin Hood zabierający bogatym i dający biedny, podzieli się aż 60-procentami dochodów z reklam z wybranymi organizacjami charytatywnymi, działającymi m.in. na rzecz walki ze zmianami klimatycznymi, praw ludzi i zwierząt, pomocy bezdomnym czy kwestiami zdrowia psychicznego. Wśród partnerów nowej aplikacji jest nawet Ocean Cleanup, projekt mający na celu posprzątać wielką oceaniczną plamę śmieci i inne odpady, którymi zabrudziliśmy zbiorniki wodne na Globie.
Supernova ma być w pełni etycznym medium społecznościowym. Co to znaczy?
Pomysłodawcą aplikacji jest Brytyjczyk Dominic O’Meara, guru marketingu, który uznał, że można połączyć świat social mediów i reklamy „dla większego dobra”. Podstawowym założeniem Supernovy jest wspomniane wcześniej dzielenie się dochodem z organizacjami charytatywnymi. Każdy użytkownik będzie mógł wybrać, na jaką organizację chce przeznaczyć swoje „polubienia”, a tym samym waga polubieni będzie zupełnie inna niż w pozostałych serwisach społecznościowych – mamy dawać „lajki” nie tylko oglądanej treści, ale też organizacji, która zostanie wsparta dzięki tej treści. Gdy rozdamy odpowiednio dużo „lajków” (co aplikacja nazywa zbieraniem punktów Karmy), będziemy mogli przyznać „supernovę”, wartą 10x więcej niż pojedyncze serduszko.
Od strony praktycznej Supernova to krzyżówka Instagrama i Facebooka. Interfejs jest łudząco podobny do tego pierwszego, lecz w aplikacji znajdziemy też grupy, na wzór tego drugiego. Niestety w Polsce póki co nie możemy się o tym przekonać, gdyż aplikacja na iOS lub Androida nie jest dostępna w naszym regionie.
Na dzieleniu się pieniędzmi „etyczność” Supernovy się jednak nie kończy. O’Meara w wywiadzie dla serwisu TechCrunch zapewnia, że jego medium społecznościowe ma być wolne od polaryzujących, toksycznych treści, które zalewają współczesny Internet. Ma też nie być nadwrażliwe w drugą stronę, jak np. Instagram, który potrafi zablokować zdjęcie kobiety karmiącej piersią, ze względu na „naruszenie regulaminu serwisu”. Jak Supernova chce to osiągnąć? Stosując w 100-proc. ludzką moderację. W tej chwili zawartość serwisu moderuje 24/7 przeszkolona grupa młodych studentów i absolwentów kierunków informatycznych, działająca z terenu Wielkiej Brytanii. W miarę jak serwis będzie rósł, w moderacji ma pomagać uczenie maszynowe, jednak wyłącznie w celu wspierania moderujących serwis ludzi, a nie ich zastąpienia.
Co z tego mają reklamodawcy? W końcu mają oni świadomość, że ponad połowa płaconych przez nich pieniędzy nie trafi do Supernovy. O’Meara tłumaczy, że Supernova to odpowiedź na „nowe social media”, w których reklamodawcy szukają nie liczby kliknięć, a ich jakości, zaś użytkownicy są świadomymi konsumentami, poszukującymi firm działających w etyczny sposób.
Teoretycznie Supernova brzmi jak idealny mariaż tych światów. Założyciel nie planuje też porywać się z motyką na słońce i ogłaszać swój serwis drugim Instagramem, lecz bezpiecznie zakłada dotarcie do choćby 1 proc. millenialsów, co dałoby 40 mln użytkowników dziennie. To jest do zrobienia.
I choć chciałbym bardzo, by utopijna wizja mediów społecznościowych roztaczana przez Supernovę się spełniła, jakoś nie potrafię uwierzyć w ten projekt.
Reklamodawcy chcą zarabiać. Dlatego media społecznościowe nie są etyczne.
Fundamentalnym problemem, którego Supernova nie rozwiązuje, jest fakt, że aby rozdać pieniądze, trzeba najpierw zarobić pieniądze. By zarobić sensowną ilość pieniędzy i rozdać 60 proc. z nich, trzeba zarobić naprawdę dużo pieniędzy, a to prowadzi do tego, że… jakoś trzeba będzie te pieniądze zdobyć. Innymi słowy, Supernova będzie musiała robić wszystko co w jej mocy, by kierować gałki oczne użytkowników na wyświetlane w serwisie reklamy i jak najmocniej mobilizować ich do „nabijania punktów Karmy”.
I tu jest przysłowiowy pies pogrzebany, bo nawet w wywiadzie CEO Supernovy nie tłumaczy, jak ma zamiar to osiągnąć. A jest to przecież fundamentalny problem, który doprowadził media społecznościowe do skrajnie nieetycznego stanu, w jakim znajdują się dzisiaj.
Instagram jest szkodliwy dla młodzieży, powoduje problemy natury psychicznej i zamiast angażować ciekawymi treściami coraz częściej bombarduje użytkowników strumieniem reklam. Dlaczego? Bo musi wygenerować jak najwięcej kliknięć dla reklamodawców, by wygenerować jak najwięcej pieniędzy dla swoich akcjonariuszy. Nie ma tu miejsca na etykę poza przestrzeganiem prawa i jakiejś elementarnej ludzkiej godności.
Facebook przez lata promował polaryzujące dyskusje i zezwalał na działalność ludzi i organizacji antagonizujących użytkowników. Dlaczego? Bo dzięki temu zwiększał ich zaangażowanie, uzależniał od serwisu i generował więcej pieniędzy od reklamodawców dla swoich akcjonariuszy.
YouTube nie do końca jest serwisem społecznościowym, choć miejscami nosi jego znamiona. W największym serwisie wideo na świecie rządzi i dzieli algorytm, a od kaprysów Google’a zależy życie milionów twórców, którzy przyciągają użytkowników i generują dla firmy miliardy dolarów w wyświetleniach reklam. Dlaczego? Bo celem YouTube’a wcale nie jest zapewniać nam rozrywkę, czy zmieniać świat. Celem YouTube’a, podobnie jak każdej innej bigtechowej korporacji, jest zarabiać. I nie potrafię uwierzyć, by w przypadku Supernovy miało się to skończyć inaczej.
Scenariusze są tak naprawdę trzy:
- Supernova podziała kilka miesięcy, góra lat i przestanie istnieć, jak każda „alternatywa dla Instagrama”, która próbowała rozbroić obecny social-mediowy układ, bo jej utrzymanie dla garstki użytkowników przestanie się opłacać,
- Supernova urośnie i nabierze rozpędu, ale wpadnie w pułapkę wielkości i konieczności utrzymania rosnącej infrastruktury,
- Supernova dobije do zakładanych 40 mln użytkowników, a jej twórcom to wystarczy, reklamodawcy będą zadowoleni i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie.
W ten ostatni scenariusz nie wierzę, więc zostają tak naprawdę dwa scenariusze, z czego pierwszy jest tym najbardziej prawdopodobnym. Bo na dłuższą metę biznes tego typu ma tylko dwa wyjścia: urosnąć lub zginąć. Jeśli zaś Supernova ma urosnąć, musi przyciągać użytkowników i nakłaniać ich do klikania w reklamy. I choć bardzo bym chciał, by było inaczej, to sama perspektywa przekazywania zysku z kliknięć na cele charytatywne to za mało, by przekonać miliony ludzi do porzucenia znanych sobie rozwiązań, z których korzystają ich znajomi.