Ekologia łapie się za głowę. Lokomotywy spalinowe ruszyły w trasy, bo prąd jest za drogi
Ekologia wyje z rozpaczy, gdy patrzy na to, co się dzieje. Lokomotywy spalinowe wyjechały w trasy. Powód? Podwyżki cen prądu. Jak widać, nie tylko ludzie obrywają przez ceny prądu. Linie kolejowe, zatem, postanowiły ponownie puszczać na tory lokomotywy spalinowe.
Lokomotywy spalinowe z silnikami Diesla coraz częściej wracają na tory. To oczywiście efekt podwyżek cen prądu, które sprawiają że transport kolejowy realizowany przez lokomotywy elektryczne przestał być opłacalny.
Ceny prądu idą w górę m.in. ze względu na nowe przepisy UE, które zakładają odejście od paliw kopalnianych. Jak na ironię efekt jest jednak taki, że linie kolejowe wracają teraz do lokomotyw spalinowych.
Kolej w ciągu ostatnich dekad przeszła solidną transformację. Na wielu trasach lokomotywy spalinowe zostały zastąpione tymi elektrycznymi. Teraz przewoźnikom i pasażerom może się to jednak odbić czkawką. Sektor energetyczny nie nadąża z przechodzeniem na odnawialne źródła energii i w rezultacie w całej Europie ceny prądu idą w górę, a realizowanie kursów staje się nieopłacalne.
Węgrzy bez ogródek wyrażają swoje niezadowolenie z tytułu rosnących cen prądu. Przekonują, że wzrost cen energii wynikający m.in. z opłat ze względu na czerpanie jej z paliw kopalnianych może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. W dodatku koszt przerzucony zostanie, jak to zwykle bywa, na konsumentów - czy to w postaci dalszego wzrostu cen biletów, czy też za sprawą drożejących dóbr.
Spalinowe lokomotywy wracają do łask
Przewoźnicy, którzy muszą teraz radzić sobie z rosnącymi cenami energii elektrycznej, szukają sposobów na wyjście z pogłębiającego się kryzysu. Okazuje się, że jednym z nich jest rezygnacja (przynajmniej częściowa) z lokomotyw elektrycznych na rzecz tych spalinowych. Brzmi to kuriozalnie, jeśli wziąć pod uwagę, z jakiego powodu prąd drożeje, ale w tym szaleństwie jest metoda.
Za taką decyzją stoi czysta matematyka. Pomimo faktu, że paliwa kopalniane również ostatnimi czasy drożeją, to ich ceny nie rosną w aż tak dużym tempie, jak ceny energii elektrycznej. Wykorzystanie w ramach sieci kolejowych składów ciągniętych przez lokomotywy generujące spaliny może okazać się, tak po prostu, bardziej opłacalne finansowo niż dalsze korzystanie z prądu.
Na powrót do lokomotyw spalinowych zdecydowali się w ostatnim czasie już Węgrzy oraz Brytyjczycy.
W dodatku trzeba pamiętać, że rosnące ceny transportu kolejowego - zarówno osobowego, jak i towarowego - może sprawić, że pociągi będą stały w zajezdniach lub jeździły puste, jeśli konsumenci oraz firmy zwrócą się w stronę transportu drogowego. To byłaby fatalna wiadomość, gdyż auta i tiry jeszcze bardziej zanieczyszczają środowisko i przyczyniają się do dalszego ocieplania klimatu.
A co z polskimi pociągami spalinowymi?
Polacy w bardzo wielu kwestiach naśladują Węgrów, tylko z małym opóźnieniem. Pojawia się tutaj pytanie, czy w przypadku kolei nie pójdziemy podobnym tropem, co oni. W naszym kraju ceny prądu również idą cały czas w górę, więc może przejście na lokomotywy spalinowe byłoby dobrym pomysłem? Z finansowego punktu widzenia pewnie i tak, ale na to się jednak jak na razie nie zanosi.
Co ciekawe, nie wynika to z faktu, że jakoś przesadnie sami z siebie dbamy o środowisko (w końcu przodujemy w rankingach zatrutego powietrza). Problemem nie jest też fakt, że spalinowe lokomotywy nie mogłyby wyjechać na tory, bo wiele trakcji bez problemu takowe obsłuży, jeśli nie zakazują tego np. przepisy związane z obsługą stacji w tunelach itd. W czym w takim razie rzecz?
Pomijając kwestie logistyczne (obsługa lokomotyw spalinowych na stacjach i w zajezdniach wygląda nieco inaczej) chodzi tu o fakt, że mamy, tak po prostu, za mało lokomotyw spalinowych, aby obsłużyć tory nieposiadające dostępu do sieci energetycznej. Tym bardziej nie mamy skąd wziąć kolejnych kopciuchów, aby zastąpić lokomotywy na trasach, gdzie wykorzystuje się dziś prąd...
Pozostaje mieć nadzieję, że pociągi napędzane wodorem pojawią się wcześniej, niż później. W przeciwnym razie albo zbankrutujemy, albo się udusimy i ugotujemy.
Zdjęcie główne: Zahnoi Alex / Shutterstock.com