REKLAMA

Kometa Leonarda odwiedza nas po raz pierwszy od 80 000 lat. Za kilka dni przeleci w pobliżu Słońca

Widzieliście już nowy film pt. Nie patrz w górę na Netflixie? Film zaczyna się tak: astronomka odkrywa w trakcie obserwacji astronomicznych kometę zmierzającą w kierunku Słońca. Po dokładniejszych obliczeniach przeprowadzonych przez naukowca granego przez Leo di Caprio okazuje się, że kometa za kilka miesięcy uderzy w Ziemię. Jeżeli takie odkrycie wydaje się mało prawdopodobne, to zobaczcie co właśnie zarejestrowała sonda kosmiczna Solar Orbiter.

kometa
REKLAMA

Astronomowie odpowiedzialni za odkrycie komety w filmie tworzą ze zdjęć wykonanych za pomocą teleskopu animację, w której kometa przecina po przekątnej pole widzenia teleskopu. Owa animacja komety Dibiasky (nazwanej tak od nazwiska astronomki, która ją odkryła, głównej bohaterki filmu) wygląda tak.

REKLAMA

W rzeczywistości jednak nagranie powyżej nie pochodzi z filmu, mimo tego, że wygląda niemal identycznie. Powyższe nagranie pochodzi z sondy Solar Orbiter, której głównym zadaniem jest obserwowanie Słońca.

To nie film, to rzeczywistość

Na nagraniu faktycznie widać kometę zmierzającą ku Słońcu. Jest to kometa C/2021 A1 Leonard. Co więcej, tak samo jak w filmie kometa została nazwana na cześć astronoma pracującego w Obserwatorium Mount Lemmon w Arizonie, który jako pierwszy dostrzegł tę kometę na niebie. W momencie odkrycia, na początku 2021 roku kometa znajdowała się w odległości 5 jednostek astronomicznych od Słońca, czyli mniej więcej tak daleko jak Jowisz.

Powyższe nagranie pochodzące z sondy Solar Orbiter zostało zarejestrowane w dniach 17-19 grudnia, czyli zaledwie kilka dni temu.

Między tym nagraniem a nagraniem z filmu jest jedna zasadnicza różnica, która powinna was ucieszyć (szczególnie zważając na to jak kończy się film!). Kometa Leonard nie uderzy w Ziemię. W momencie największego zbliżenia, do którego doszło 12 grudnia, kometa znajdowała się 34 miliony kilometrów od Ziemi, po czym zaczęła się od nas oddalać w stronę Słońca.

Już 3 stycznia 2022 r. kometa przeleci przez peryhelium swojej orbity, to jest przez ten punkt na orbicie, który jest najbliższy Słońcu. W tym momencie odległość od Słońca wyniesie 93 mln km. Po czym rozpocznie podróż powrotną w odległe zewnętrzne rejony Układu Słonecznego. Nigdy więcej jej zatem nie zobaczymy. Kometa Leonarda należy bowiem do komet długookresowych, które przybywają do nas z naprawdę odległych miejsc na granicach Układu Słonecznego. Wystarczy zauważyć, że w najdalszym punkcie swojej orbity kometa znajduje się 3500 razy dalej od Słońca niż Ziemia. Dotarcie tam zajmie jej teraz około 35 000 lat, po czym ponownie zacznie zbliżać się do Ziemi. Zanim jednak dotrze do nas ponownie, minie od dnia dzisiejszego jakieś 80 000 lat. Swoją drogą to niezwykle ciekawe, czy na Ziemi będzie jeszcze wtedy ktoś, kto będzie wiedział, że kiedyś ta kometa otrzymała już swoje imię i wciąż będzie nazywał ją kometą Leonarda. Cóż, tego już się nie dowiemy.

REKLAMA

Swoją drogą, jeżeli jeszcze nie widzieliście wzmiankowanego wyżej filmu, polecam przeczytać recenzję na portalu Rozrywka.blog, a następnie obejrzeć film. Doskonale przedstawia on, w jaki sposób nasza zaawansowana cywilizacja może zareagować na niespodziewaną wizytę komety z odległego Obłoku Oorta.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA